Menu
Gildia Pióra na Patronite

Zaćmienie serca - cz. III

loveforever

Każda chwila spędzona z moimi przyjaciółmi, była dla mnie bardzo ważna. Tak, z Kingą byłyśmy sobie bardziej bliskie. Wiedziała więcej o mnie, podobnie ja o niej. Musiałam pogodzić się ze śmiercią mojej Arletki, prawda? Nie miałam innego wyboru. Zdałam sobie sprawę, że równie dobrze, to mogłam być ja. Zdałam sobie także sprawę z tego, że chciałabym w takiej sytuacji żeby Arlet była szczęśliwa, miała nowych przyjaciół. Ona też pewnie tego chciała. Więc czemu nie? - pomyślałam. Kiedy ma się przyjaciół… jest łatwiej. Ma się komu ufać, na kim wesprzeć… To nie to samo, co Arlet, ale zawsze coś.

KOLEJNE SPOTKANIE
Pewnego dnia postanowiłyśmy z Kingą wybrać się do miejscowego liceum. Same nie wiedziałyśmy po co. Od tak, przejść się. Po prostu. Kiedy tam doszłyśmy i weszłyśmy do środka, czekała nas całkiem miła niespodzianka. W sumie, to mnie. Weszłyśmy na pierwsze piętro, tuż po tym jak sprawdziłyśmy gdzie lekcje ma klasa 2b. Do tej chodziła nasza wspólna koleżanka. A skoro nie miałyśmy po co tam iść, to właśnie znalazłyśmy wymówkę. Stanęłyśmy przed drzwiami do klasy. Po chwili zadzwonił dzwonek. Uczniowie jak na skrzydłach wybiegli z klas, podobnie z resztą jak u nas w szkole. Nie zdziwiło to nas zbytnio. Jednak po chwili ktoś na mnie wpadł. Patrzałam w dół, więc nie od razu zorientowałam się kto to był. Po chwili podniosłam więc głowę i spojrzałam. I co się okazało? To był on. To był Oskar. Nie tego się spodziewałam. Spodziewałam się raczej jakiejś zakręconej dziewczyny, albo zdziczałego idioty…, a tu taka niespodzianka. Już chciałam wygarnąć jakieś głupie słowo, ale kiedy zorientowałam się, że to on, od razu wypadło mi to z głowy. Uśmiechnęłam się tylko.
- A cześć. Cześć i przepraszam, bo znowu spotykamy się w dość … dziwnej sytuacji - powiedział.
- Poniekąd to moja wina, bo patrzałam pod nogi, zamiast przed siebie. Tak, zeszłabym z drogi. No i witaj ponownie - dodałam nadal z uśmiechem.
- Skoro już się spotkaliśmy… - tu zrobił pauzę i znacząco popatrzał w stronę drzwi wyjściowych - nie chciałabyś się przejść, w któryś dzień ze mną? - zapytał. - O ile masz ochotę, oczywiście? - dodał po chwili.
- Ja? - po co pytam? Przecież do mnie mówi, pomyślałam. - Jasne, nie mam nic przeciwko temu - powiedziałam, patrząc mu w oczy.
- Tylko nie dziś, prawda? Bo widzę, że jesteś z koleżanką, a chyba nie zostawisz jej? - zapytał.
- Nie, nie. Dziś odpada. Po pierwsze jestem z Kingą, a po drugie przyszłyśmy właśnie po Izę, która chodzi o ile się nie mylę z Tobą do klasy?
- Tak, chodzi. Mimo to, nie ma jej dziś w szkole - oznajmił chłopak.
- Kurczę… - niezadowolone odpowiedziałyśmy jednocześnie, po czym całą trójką wybuchnęliśmy śmiechem.
- No to… kiedy jesteś wolna? - zapytał po raz kolejny.
- Jutro jest piątek, mamy sporo lekcji. Do tego nie mało nam zadają… sobota Ci odpowiada?
- Jasne, nie ma sprawy - rzucił z powalającym uśmiechem. Tak zapatrzałam się w ten uśmiech i oczy, że Kinga, nie wiedzieć kiedy musiała odchrząknąć, aby przywrócić mnie do porządku. Szybko wróciłam na ziemię i rzekłam:
- No to jesteśmy umówieni.
- A gdzie się spotkamy? - drążył nadal.
- Może być pod liceum, jeżeli nie masz zbyt daleko - oznajmiłam.
- Mi pasuje. To sobota o piętnastej. Pasuje Ci?
- Jasne - odrzekłam znowu się uśmiechając.
- No to jesteśmy umówieni. - nie wiedzieć dlaczego, zabrzmiało mi to jak coś więcej.
- Tak więc do zobaczenia - pożegnałam się z nim, patrząc mu w oczy.
- Mam nadzieję - odrzekł, odwrócił się na pięcie i odszedł.
W tamtej chwili miałam ochotę krzyknąć do niego, aby nie odchodził, ale postanowiłam się powstrzymać. Tak więc 2b - pomyślałam. - To fajnie. Przynajmniej znam kogoś, kto zna i jego.
Właśnie zdałam sobie sprawę, że ani razu nie zwróciłam uwagi na to, jak jest ubrany. Postanowiłam nie przegapić tej okazji, o ile jeszcze nie znikł z pola widzenia. Jeszcze kątem oka go zauważyłam. Ubrany był w czarne spodnie, bluzki nie widziałam, bo przecież szedł tyłem do mnie. Natomiast kurtkę miał skórzaną, także czarną. Pomyślałam, że na spotkaniu chcę dobrze go poznać. Chyba chciałam, by łączyło nas coś więcej niż koleżeństwo… lub przyjaźń. Podobał mi się nie tylko z wyglądu. Podobał mi się też sposób, w jaki mówił. Ton jego głosu także. Uśmiech, oczy, sposób, w jaki na mnie patrzył.
- Dziewczyno, śpisz? - nic nie usłyszałam.
- Ej, halo! Ziemia do Pauliny. Jesteś tam jeszcze? - usłyszałam w końcu, gdy poczułam, że ktoś mną potrząsa.
- Kinga? Co Ty robisz? Przecież jestem, nie widać? Przepraszam, zamyśliłam się.
- Właśnie to zdążyłam zauważyć. Co Cię tak wcięło? - zapytała.
- Nie, nic. Po prostu, zamyśliłam się. Tyle - wykręciłam się. Wiedziałam, że nie będzie drążyła dalej.
- Jak chcesz - powiedziała.
- Możemy już iść? - chciałam wiedzieć.
- Jasne, Izki nie ma, więc nie mamy tu nic do roboty - odparła. I wyszłyśmy stamtąd. Spotkam się z nim - pomyślałam, uśmiechając się w głębi siebie.
- Z czego się cieszysz? - zapytała. Najwyraźniej nie tylko w duchu się uśmiechnęłam.
- A… z niczego. Tak jakoś - wymyślałam.
- Oj, przyznaj się, że to z jego powodu. - Trafiła w samo sedno.
- W sumie tak - poddałam się.
- To teraz musimy wybrać się na zakupy - powiedziała nagle.
- Co Ty wygadujesz? - zapytałam ze zdziwieniem. - Po co?
- Przecież wiesz. Podoba Ci się. Idziemy na zakupy. Jutro, po lekcjach. Zadania odrobisz w niedzielę. Jak ojciec będzie się czepiał, wymyślisz coś.
- Dobra. Już, dobra. Niech Ci będzie - odpowiedziałam, czując się z lekka jak niewolnica. Jednak cieszyłam się. Dziewczyna musiała dobrze mnie znać. Spodobało mi się to.
- No, to wyproś jakieś zaskórniaki na jutro - dodała.
- Tym się nie przejmuj. Mam trochę pieniędzy. Poza tym, mama powinna się także dołożyć. Będzie niezła sumka - rzekłam, spoglądając na zegarek. – O kurczę, to już tak późno? Muszę się zmywać. Obiecałam coś mamie. Lecę. Pa - powiedziałam w pośpiechu.
- No, pa. Nie zapomnij o jutrze! - dodała.
- Jasne - powiedziałam i przyśpieszyłam kroku. Niestety mieszkamy w dalekich od siebie dzielnicach miasta. Zazwyczaj do domów wracamy same.

9857 wyświetleń
121 tekstów
2 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!