Menu
Gildia Pióra na Patronite

OPOWIADANIE SPOD ROZŁOŻYSTEJ LIPY

fyrfle

fyrfle

Jonatan Fyrfl wyszedł z kościoła i zastanawiał się jakie były dzisiaj czytania i o czym było kazanie? Nie mógł się tej niedzieli skoncentrować na niczym, raczej podziwiał więc malowidła na sklepieniach kościoła, a zwłaszcza te przepiękne tęcze na jego ścianach, namalowane wtedy, kiedy nikt normalny nie wpadłby do głowy, że tęcza może zostać symbolem wszelkich zboczeń i wszelkich nienormalności, i że poniesie je na salony Europy. Podszedł do ministranta handlującego przed wejściem do kościoła tygodnikiem o nazwie "Gość Niedzielny". Wyciągną z pularysu 5 złotych i dał je chłopcu, prosząc o "Gościa". Ten dał mu kolorowy tygodnik, z którego krzyczał napis, że błogosławieni gościnni. Potem oczywistością swoją przykuły jego wzrok róże , którymi była obsadzona aleja prowadząca do wejścia do kościoła od parkingu i od alei lipowej prowadzącej na cmentarz parafialny. Róże były w pełni kwitnienia i królowały tutaj, przyćmiewając księży, liturgię, parafian. Takie natężenie piękna, że wypełniały nim całego ducha, a ciało przestawał mieć ciężar. Róże, żółcie, pomarańcze, borda tych przewspaniałych kwiatów otumaniały swoją doskonałością. Z ledwością pod wpływem ich piękna reagował na pozdrowienia, którymi obdarowywali go inni parafianie wyprzedzający go w drodze na cmentarz, bo taki to jest piękny obyczaj polski, że po mszy idzie się odwiedzić groby zmarłych. Jonatan grób ojca miał 300 kilometrów stąd, ale szedł zapalić znicza pod krzyżem , który wznosił się nad cmentarz przy bramie wejściowej do nekropolii. Szedł wolno, przyglądając się każdemu krzakowi kwitnącej róży z osobna, a kiedy się aleja skończyła, to dopiero zwrócił uwagę na ludzi dookoła niego. Zauważył pod domem pielgrzyma grupę jakiejś młodzieży z plecakami. To pewnie wymiana parafialna lubo cóś około tego. Co by nie mówić o księżach, to odnosił wrażenie, że w tej gminie tylko oni dbają o jakieś zagospodarowanie czasu młodzieży szkół podstawowych i gimnazjalnych. Kiedyś ta wieś słynęła z organizowanych tutaj kolonii, bo teren jest atrakcyjny turystycznie, a teraz wydaje się, że panuje tu marazm organizacyjny. Szedł teraz w górę aleją porosła po obu stronach wysokimi i akurat kwitnącymi lipami, a za nimi po prawej stronie rozciągał się piękny sad przynależący do parafii, a po lewej stronie rozciągała się łąka, na której teraz dominował kolor różowy, bo intensywnie kwitły koniczyny. Widok był naprawdę imponujący i łapiący za serce. Kiedy doszedł do krzyża, wyciągnął z reklamówki spory znicz, zapalił jego wkład i w ciszy i spokoju ducha pomodlił się za zmarłego ojca, a potem pogrążył się w myślach przywołujących tych, którzy odeszli zbyt wcześnie, szczególnie myślał o niej - byłej sąsiadce, która odeszła mając niespełna 45 lat. Po jakimś czasie z zadumy ocknął go intensywnej słodyczy zapach, czyli kwitnących kwiatów lip, które kordonem otaczały ogrodzenie cmentarza. Bezwiednie poszedł w górę góry cmentarnej, wzdłuż ogrodzenia, pd konarami lip i delektował się słodyczą kwiatów, brzęczeniem setek pszczół. U szczytu skręcił w lewo, gdzie lipy dalej rosł wzdłuż drogi prowadzącej do sąsiedniej wsi. Szedł spokojnie teraz, z prawej strony mając za ogrodzeniem tak zwaną aleję zasłużonych dla parafii, ale on patrzał na cudowne panoramy gór , bo widok z cmentarnej gór na pasma Beskidów był naprawdę wciągający. Z cmentarza doszły go jakieś niewyraźne jeszcze męskie głosy, ale nikogo nie widział. Dziwne to było, bo wyglądało to tak jakby faktycznie dusze ze sobą rozmawiały, piknikując się w tym słońcu, w tym cieple i w tych bajkowych okolicznościach przyrody dookoła. Wszedł zachodnią bramą na cmentarz i skręcił w prawo , mijając teraz groby zasłużonych i księży tutejszej parafii i zaraz wyjaśniła się tajemnica głosów cmentarnych, bo w nowo budowanym grobowcu, pośród wysokich już tui biesiadowali pan Gieniu i pan Feluś. Jonatan wczytując się w nazwiska księży na kaplicy cmentarnej, którzy odeszli już do Pana, miał okazję i szczęście usłyszeć taki oto dyskurs wydobywający się z wnętrza nowego grobowca.
- Genuś, skaży ty mieńa czyli powiedz - co ty sądzisz o dzisiejszym finale euro?
- Feluś ja tobie powiadam - co to za finał? Normalnie kalifat z cyganami***, też mi Europa!
- No faktycznie, trafnieś to ujął, ale co począć skoro nasze nie dajom rade cyganom.
- No niestety, a Ńemce kalifatowi.
- Ńemce to tysz kalifat, mam czasem wrażenie, że prowincja imperium osmańskiego.
- Jak wźonć jeszcze Brytanie, to za Kazimierzem można zapytać - co my robimy na tym dachu do kłerwy nendzy?
- My som przedmurzem i my no pasaran!
- No to polej.
- Polałem.
- No to za Polskę, Polaków, Przedmurze i czystość Podhalan.
- Poszło!
- Dziwnie się w tej Europie porobiło, na dobrą sprawę nie się z kim napić.
- Czemuż to?
- Bo te południowce, to one majum sjeste po obiedzie, Angole idum na lunch, a niemce, to oni tylko arbajtujom, i jak tu budować jedność w oparciu o sensowną tradycję?
- Masz rację, dy strosne to jest, ale jak może byc jedność jak une ślimaki jedzum i robale, i jeszcze wciskajum, że to ryby.
- Taaa, a zboczenia majom za równe normalności.
- No, czego to one tam nie wymyslom zeby się nie nudzić, mówię ci. Facety rano tam są kobit, a po południu wracajom do postaci pierwotnej, ale idom do gejowskiego przybytku integracji seksualnej.
- Się pozboczyło, łokrutniście uni sum durne.
- No dobrze , pomódlmy się teroz za Ojczyznę i za tą co to jej miejsce tu zagrzewamy
- Anioł Pański zwiastował...
Jonatan już nie słuchał ich modlitwy, bo zapatrzał się w liczne kosy skaczące na trawniku, który stanowiły jeszcze nie zajęte kwatery zasłużonych. Zamyślony głośno wypowiedział pytanie i co też decyduje o zasłużoności dla parafii?
- Jak to co panie Jonatanie? To zawsze są pieniądze, układy i władza! - gruchnęło echo znad Pilska.

KONIEC

***określenie zaczerpnięte od Kazka Staszewskiego podczas koncertu zespołu Kult

297 734 wyświetlenia
4773 teksty
34 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!