Menu
Gildia Pióra na Patronite

Droga Donikąd- Wydawnictwo Zacisze -Matylda (Fragment)(7)

Grażyna P.

Grażyna P.

- Jestem Ryszard a Ty? Zapytał barman.
- Matylda -odpowiedziała wyciągając dłoń.
Bardzo mi miło - co taka ładna dziewczyna, robi samotnie w takim miejscu? Zapytał - bawi się
- odpowiedziała bez namysłu. Ryszard uśmiechnął się na te słowa
- no to za dobrą zabawę, wzniósł toast. Matylda smakowała napój trzymając w ustach słomkę, płyn delikatnie wpływał pomiędzy usta a język, parę kropel zsunęło się brodzie spływając cieniutką strugą po jej ciele.
Poczuła smak pomarańczy zmieszany łagodnie z alkoholem. Nagle przyjemne uczucie zawładnęło jej zmysły zaczęła poruszać się w takt melodii kołysząc biodrami.
- Może zatańczysz dla mnie? zapytał barman.
Dziewczyna zeskoczyła ze stołka, nadal wyginając się rytmicznie weszła na parkiet, nie spuszczając z oczu Ryszarda który przyglądał się zachwycony kocimi ruchami dziewczyny. Zafascynowany lekkością z jaką się poruszała, zsuwał wzrok z twarzy na szyje, biust zatrzymując się przy kołyszących się nieprzerwanie biodrach. Uśmiechnął się szeroko do powracającej Matyldy.
- Gdybym nie był w pracy, to chętnie objąłbym Twoją talię, szepnął nachylając się do jej ucha.
Poczuła przyjemne łaskotanie w żołądku, zaczerwieniła się lekko.
- Muszę już iść, powiedziała odsuwając się lekko spłoszona.
- Uciekasz jak Kopciuszek o północy, a pantofelek też zostawisz? zapytał Ryszard.
Dziewczyna w odpowiedzi zajrzała do swojej torebki i zapisała na blacie baru numer swojego telefonu. Szybko odeszła nie oglądając się za siebie.
Ryszard nie mógł opanować wezbranej w nim radości i poczucia zwycięstwa.
Patrzył za oddalającą się Matyldą z uśmieszkiem zadowolenia.
Kiedy wracała z imprezy,latarnie leniwie sączyły światło oświetlając drogę, stukanie obcasów echem rozchodziło się po śpiącej ulicy Fabrycznej.
Z daleka zobaczyła kontury domu, przyspieszyła kroku. okno nadal było lekko uchylone, silnie przez nią pchnięte otworzyło się na oścież.
Dziewczyna w ubraniu zmęczona padła na łózko, cały pokój wirował i od razu usnęła. Obudził ją straszliwy ból głowy, nieporadnie przysiadła na krawędzi łózka, przypominając sobie wczorajszy wieczór. Wstała powoli kierując się do łazienki, którą przepełniała woń wody kolońskiej, używanej codziennie przy porannej toalecie przez jej tatę.
Ona sama sięgała po wodę kwiatową, o zapachu prawdziwego bzu, którą kupowała w najbliższym kiosku, stojącym przy zbiegu ulic Fabrycznej i Kożuchowskiej. Schodziła wtedy po niewielkich stopniach schodów, obok torów kolejowych mieszczących się na dosyć wysokiej skarpie.
Pod strumieniem wody zaczynała powoli nabierać chęci do życia. - Jak to dobrze, że dzisiaj jest niedziela- pomyślała patrząc w zaparowane lustro. ( Ciąg dalszy nastąpi)

3819 wyświetleń
48 tekstów
1 obserwujący
  • Maciek Zz

    5 June 2020, 19:40

    zaciekawia :)