Menu
Gildia Pióra na Patronite

Zatracona miłość…

asker

asker

Jest piękny jesienny dzień, liście lecą z drzew, ty spacerujesz po parku i spotykasz go tam. Siedzi smutny, bezradny i nie mający celu w życiu. Prosi Cię o papierosa, odpowiadasz że nie masz, nie palisz… Uśmiecha się do Ciebie i mówi, szkoda, czy przysiądzie się pani, chciałbym z kimś porozmawiać. Nie bardzo masz na to ochotę, ale godzisz się, siadasz i pytasz co się stało, czemu taki smutny. Odpowiada że właśnie stracił wszystko co miał w życiu, co kochał i że nie pozostało mu już nic, tylko umrzeć…
Nie potrafisz tego zrozumieć, nie pojmujesz…
On bardzo kocha życie, szum fał, powiew wiatru, jesienne liście spadające z drzew, nawet nie mówiąc ci o tym, twoje spojrzenie, pokochał je, zmarznięte policzki i usta. Twój szal, którym się opatulasz, płaszczyk do kolan, pokochał to wszystko…
Ale wie, że jesteś tylko jedną z nie licznych osób, które zgodziły się przysiąść, porozmawiać. Wie że w każdej chwili możesz wstać i odejść nie odwracając głowy, wie o tym i nie potrafi nic na to zaradzić. Cieszy się tą chwilą, tą w której może na ciebie jeszcze przez chwilę popatrzeć, właśnie tą... Tyle chciałby Ci powiedzieć, ale coś go blokuje od wewnątrz, coś mu nie pozwala… Zastanawiasz się czemu nic nie mówi, przecież chciał porozmawiać, chciał i nie mówi nic, tylko wpatruje się we mnie…
On nie wie jak zacząć, tylko widzi jak powiew wiatru unosi kolorowe jesienne liście, widzi twe piękne lśniące w słońcu włosy, które też unosi ten sam wiatr i nie mówi nic, tylko wpatruje się ostatkiem sił, cieszy się tą chwilą…
Nagle wstajesz i odchodzisz, wolnym krokiem idziesz z nadzieją, że poprosi cię abyś jeszcze została, chodź przez chwilę i w milczeniu popatrzyła z nim na to wszystko, co dał nam Bóg… On milczy i patrzy smutnym wzrokiem jak odchodzisz, jak oddalasz się, jak zaprzepaszcza ostatnia szansę na to abyś usiadła z nim jeszcze przez chwilę. Ten ostatni raz chciałby zobaczyć twój uśmiech, właśnie twój… Znikasz w oddali z nadzieją, że jeszcze go ujrzysz, porozmawiasz, że opowie Ci swoją historię i napijesz się z nim kawy…
Na zajutrz, ten sam park, ta sama godzina, ta sama ławka i nadzieja że przyjdzie, porozmawia i tym samym spojrzeniem, z nutką uśmiechu odezwie się i powie, co tak naprawdę się wydarzyło, co stało się….
Mijają sekundy, minuty, godziny, dni. Co dzień tama sama ścieżka w parku, ta sama pora, ta sama ławka. Nie ma go, co stało się, czy żyje, czy jeszcze kiedyś go zobaczę, zastanawiasz się, zadajesz sobie pytanie, czemu odeszłam, nie zostałam. Jeszcze nikt na mnie tak nie patrzył, on chciał mi coś powiedzieć, gdybym tylko mogła cofnąć czas, nie możesz…

24,11,2010r,
ja

887 wyświetleń
11 tekstów
1 obserwujący
  • Albert Jarus

    20 August 2013, 23:19

    melancholijnie... jednak ładnie :)