Menu
Gildia Pióra na Patronite

Potencjometr

Jeśli wytworze świat, „mój własny świat” w którym będę tylko Ja. Świat z którego wykluczę wszystkich tych którzy stają się dla mnie solą w oku. Stanę się w efekcie tak nierealistyczny jak ten „mój świat”. Jeśli zapomnę o tym jak wielką wartością jestem sam dla siebie, jak bardzo powinienem dbać o to co mnie tworzy. Kiedy spotkam kogoś komu będę w stanie poświęcić to co ze mnie zostanie, resztki odosobnione pozbawione życiodajnych soków staną się bezwartościowe dla tej osoby. Dlaczego więc, z taką łatwością unikam wysiłku aby do tego nie dopuścić? Być może ogarnia mnie strach wypełniający wszystkie moje kości. Najbardziej pierwotny strach ze wszystkich znanych strachów, dziki i zwierzęcy. Strach przed uczuciem bólu. Być może dlatego przestrzeń i ludzkie galaktyki fruwające w tej przestrzeni oddalają się wykładniczo od siebie wreszcie tracąc się z oczu. Widzę ten strach w ich oczach bo przecież są tacy sami i odczuwają podobne, pierwotne uczucia. Z niczym nie da się porównać beznadziejności tej całej sytuacji. Jeszcze do niedawna słowa płynące z waszych ust były miłe i koiły serce, dzisiaj są jadem najsurowszym jaki istnieje. Pod przykrywką waszej szczerości gotowały się uczucia targane przez rozsądek i pełny dyplomatycznych rozwiązań umysł. Nie można igrać z takim ogniem jak ludzka naiwność w której sidła sami wpadliście. Widzę jak bezradnie miotacie się w smole, jak próbujecie zatuszować to co miało dla was jakaś wartość. Jesteście bajkowym piratem który zakopuje skarb na wyspie aby po niego wrócić. Lecz tracicie go z oczu raz na zawsze gubiąc mapę i wszelkie wspomnienia z nim związane porzucacie na wyspie gdzie nikomu nie będą przydatne. Konsekwencja jest tym czego brakuje w waszym działaniu, bo sami przed sobą nie jesteście w stanie przedstawić argumentów które usprawiedliwiłby wasze postępowanie. Byliście tymi którzy "byli" z krwi i kości. Teraz gdy wraca mi przed oczy wasz obraz jesteście niczym ponad to. Mogę na równi ustawić was w szeregu przechodniów jak elektryczne słupy, szarych, zniszczonych i osamotnionych w polu. I na niewiele wam się zda wasze błagalne pielenie, tonący w studni waszej pustki. Teraz Ja odkrywam was na nowo tak jak las obrasta zniszczony pożogą.

10 418 wyświetleń
118 tekstów
1 obserwujący
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!