Menu
Gildia Pióra na Patronite

eyesOFsoul

Jak to się stało, że znalazła się w białej sali? Nie wiedziała. Tak jak nie potrafiła sobie przypomnieć ostatnich 24godzin. Czuła się dziwnie lekko. Jakby nie istniała. Słyszała jakieś głosy. Niewyobrażalnie dużo głosów. Zewsząd. Lecz z trudem rozpoznawała słowa. Nic nie układało się w zdania. Stała tak pośrodku niczego, nie wiedząc co ma zrobić.

Zaczęła ogarniać ją panika. Bo to co się działo, to nie był sen. Gdzie była? Kim była? Jak tu się znalazła?
Pytania rodziły się z każdą minioną sekundą, a ona nie znajdowała na nie odpowiedzi.
- Anna... - szepnęła znienacka. - Kim jest Anna? - pytała samą siebie. - Moją córką? Siostrą? Matką? Kim jest Anna? - zaczęła uporczywie szukać w pamięci obrazów, śladów, znaków, sygnałów... Była niczym dziecko, które chce za wszelką cenę ułożyć puzzle. Po dłuższym czasie ów puzzle zaczęły do siebie pasować. Słowa układały się w zdania. Obrazy tworzyły film. Ślady oraz znaki dodawały kolorów i znaczeń. W końcu wróciła też i pamięć.
To ona była Anną. Była? A może nadal jest?
Nagle nicość zawirowała. Jakimś niezwykłym sposobem znalazła się przed zajazdem narciarskim Łysa Góra. Zobaczyła swojego męża, który powolnym krokiem zbliżał się do garażu. Jego smutna twarz wyrażała więcej niż tysiąc słów.
Cierpiał.
- Andrzej! - krzyknęła Anka podbiegając do niego. On jednak nie mógł jej słyszeć, ani widzieć. Jej krzyk stał się pusty. Cichy. Mały. Trwało chwilę zanim zrozumiała, co się zaraz stanie.
- Wypadek... - rzuciła z przerażeniem, patrząc jak Andrzej wyciąga telefon ze schowka. Widziała jak jego twarz pochmurnieje, oczy napełniają się rozpaczą, a komórka jak w zwolnionym filmie spada z łoskotem na asfalt.
Dotykała jego ramienia. Ocierała łzę z policzka. Przeczesywała jego włosy palcami. Tymi gestami chciała wyrazić, że wszystko będzie w porządku. Bo przecież jeszcze nie umarła. Żyła, prawda?
Czuła jak zniszczony przez nią jego świat, rozpada się jeszcze bardziej. Na milion drobnych kawałków.
Widać tylko... Ruiny. Gruzy. Zgliszcza. A to wszystko takie namacalne. Nasycone ludzkim cierpieniem.
I w tej nieziemskiej chwili poczuła jaką ogromną miłością, darzy ją jej mąż. Bo przecież wystarczyło zamknąć oczy.
Zrozumiała swoje zaślepienie. Zaczęła zauważać swoje błędy. Swoje zdawkowe odpowiedzi, że "w pracy bez zmian", a "urlop spędzą gdziekolwiek, byle nie w tym mieście". Ich małżeństwo stało się rutyną. Prezenty przestawały zaskakiwać. A czułość nie była już tak namiętna jak przed laty.
Dlatego zdradziła. Dlatego on się wyprowadził. Dlatego spotkała się z Magdą. Dlatego nie spostrzegła nadjeżdżającego Vana.
Ziemia zadrżała. Andrzej zniknął. Stała się ciemność. Znów zaczęła słyszeć głosy. Coraz wyraźniej.
- Budzi się - usłyszała z oddali.

146 951 wyświetleń
1738 tekstów
256 obserwujących
  • 15 December 2009, 21:21

    Nie rozumiem dlaczego - -,-

    Bo dopiero w skrajnych sytuacjach uświadamiamy sobie jak było pięknie.
    Tylko czy jak mąż wyzdrowieje to nie będzie popełniać dalej tych samych błędów?

  • Pauletka

    15 December 2009, 16:46

    Czytałam to dwa razy. Na prawde fajne.

    plusik. +