Menu
Gildia Pióra na Patronite

Nadal jest

eyesOFsoul

- Jaka ona była? - Wiedział o kogo pyta. Po raz pierwszy dostrzegł na twarzy syna tęsknotę, którą trudno jest opisać nawet w kilkunastu słowach. Przez dłuższą chwilę milczał, zastanawiając się, co powiedzieć. Chociaż nie było jej już dwadzieścia jeden lat, ciągle miał w pamięci kształt ust, które układały się w niemym słowie kocham każdego poranka. To powitanie dawało im nadzieję na cały dzień. I chociaż bywały czasy, kiedy widzieli się zaledwie godzinę w całym dniu... Dla nich ta jedna godzina trwała wieczność. Tam nie było terminów, spotkań, napiętego grafiku. Byli oni. Zapatrzeni w siebie, tak jak pierwszego dnia, gdy Maryś - tak właśnie do niej mówił - niechcący wylała wino na koszulę, którą zaledwie kupił dzień wcześniej. Te zielone, kocie oczy wpatrzone były w niego z lekkim strachem. Później dowiedział się, jak bardzo była przerażona, że na nią nakrzyczy, robiąc srogą awanturę. Nie lubiła tego. Nie lubiła, jak ktoś podnosił głos. Wydawało jej się wtedy, że cały świat zamiera w ciszy, a dwie osoby zaczynają przekrzykiwać siebie tylko po to, by zranić się jeszcze głębiej. Krzyk najszybciej dociera do serca, podnosi ciśnienie i zmienia twarz. Uśmiech zanika w oka mgnieniu a to, co jeszcze chwilę temu wydawało się bliskie, jest miliardy lat świetlnych od nas. Nie cierpiała, gdy ktoś był na nią zły. Przez głowę przelatuje wówczas milion myśli, których nie można ubrać w słowa. Są one zbyt nagie, by je wypuścić na światło dzienne. Stawała się wtedy taka obca. Nie smutna, bo zrobiła coś źle lub powiedziała o jedno słowo za dużo. Była obca, milcząca i daleka, nieobecna duchem. Jakby... w tamtym momencie ważyła każde słowo. Jakby... to przepraszam, było na wagę złota. Jednakże mało było tych chwil, kiedy nie potrafili się porozumieć. Dużo milczeli. A sam fakt, że byli w stanie milczeć bez skrępowania, każdą ich mowę obsypać można by srebrem. Nienawidziła złota. W drewnianym kuferku, które dostała na drugą rocznicę ich małżeństwa, trzymała mnóstwo kolczyków, bransoletek, naszyjników. A wszystkie srebrne. Miała swoje ulubione zestawy. Na urodziny zawsze zakładała prosty naszyjnik z maleńką perełką, która również przyozdabiała jej uszy... Lubiła, jak ktoś bawił się jej włosami, które w blasku słońca miały rudawy odcień, nocą zaś przechodziły w intensywny brąz. Z przymkniętymi oczętami, zaczynała się tak słodko uśmiechać... Jakby ktoś przychylał jej nieba. Była piękna, gdy się rumieniła. Po stosunku, kiedy łapali razem oddech, wszystkie problemy na te kilka chwil znikały. Byli oni, w tańcu swych ciał. W rumbie swych zmysłów. Namiętni i tylko dla siebie...
- Tato? - zaniepokojony ciszą Łukasz, spoglądał badawczo na ojca.
- Synu... Twoja mama nie była... Bo nadal jest. Jest piękna i nawet tam w niebie nie potrafi gotować. Mam jednak nadzieję, że tak jak i mnie, tak i Anioły zawstydza, grając liryczne ballady na swej wiolonczeli.

146 970 wyświetleń
1738 tekstów
256 obserwujących
  • 9 March 2011, 15:25

    Intuicja, może?

  • Irracja

    9 March 2011, 10:19

    ... i tylko skąd wiesz, jak takie wspomnienia pachną...

    :-(