2 marca 2023 roku, godz. 10:48 4,2°C

POLICYJNA OPOWIEŚĆ CZTERY

Ja, sierżant Kirk Bańca, to kolokwialnie mnie ujmując stara pała jestem i to ta klasyczna lola, bo kursu na tonfę nie zrobiłem. Odszedłem na emeryturę policyjną, połączoną z rentą w wieku czterdziestu lat, po dwudziestu latach służby, w roku dwa tysiące dziewiątym po narodzeniu Jezusa Chrystusa. Odszedłem, bo mogłem, bo to się po prostu każdemu policjantowi należy, gdyż jest człowiekiem ważniejszym dla państwa od innych obywateli, którzy wykonują inne zawody. To jest po prostu sprawiedliwość. Sprawiedliwość zatem to coś, co wybija skutecznie mrzonki o rzekomej wszystkich równości.

Jakieś dziesięć, czy piętnaście lat przed tym jak odszedłem na emeryturę mądrzy i łebscy ludzie ze służby bezpieczeństwa i informacji wojskowej założyli w moim mieście powiatowym wyższą szkołę. Mądrzy, nie znaczy dobrzy. Mądrość nie oznacza dobra. W każdym razie emerytury przelewali mi tyle, że stać mnie było studiować w tej wyższej szkole. Wreszcie też miałem czas na naukę. Koledzy wybierali resocjalizację, bo chcieli uczyć w poprawczakach, czy być kuratorami, albo pracować w powiatowych centrach pomocy rodzinie, a ja nauczanie początkowe wybrałem, angielski i oligofrenopedagogikę. Potem wyjechałem do ogromnej aglomeracji za kobitą i łatwiejszym życiem w wielkim mieście. No i koledzy ze szkoły, w której zrobiłem magisterkę zainstalowali mnie przez ich kolegów, a teraz i moich kolegów w pewnej szkole z oddziałami integracyjnymi. I tak sobie pracowałem do siedemdziesiątki.

A skąpstwo? A to wyglądało mniej więcej w ten sposób, że czasem musiałem iść na zastępstwo do innej klasy integracyjnej jako nauczyciel wspomagający, bo ktoś po prostu zachorował. Te dzieci są bardzo nieszczęśliwe, te z wszelkimi orzeczeniami i trudne w prowadzeniu, a po roku dwa tysiące czternastym doszły dzieci uchodźców z Ukrainy. Trzeba im poświęcić wiele więcej uwagi niż zdrowym dzieciom, a przeważnie wyglądało to tak, że siedziała jedna z drugą za biurkiem i dyktowała zadania i ćwiczenia, a po chwili następne, a te biedaki nic nie rozumiały albo nie nadążały. Przez czterdzieści pięć minut żadna nie podniosła się z krzesła, nie wytlumaczyła, nic z podejścia indywidualnego. A Ukraińcy przeżywali katorgę. I tak przez trzy lata nauczania początkowego. Potem te biedne dzieci trafiały do czwartej klasy i zaczynała się ich rzeź. Koniec końcem one jako nastolatkowie i nastolatki trafiali na ulicę i byli niebezpieczni dla przechodniów. Najgorsze z możliwych skąpstw - skąpstwo nauczyciela.

Jestem całkiem jeszcze na rozruchu, to też znajoma dyrektorka w ubiegłym miesiącu poprosiła mnie jeszcze na zastępstwo za pewną wspomagającą, która ma powikłania poszprycowe. Poszedłem. Nauczycielka była tuż przed sześćdziesiątką. W klasie pięcioro dzieci z orzeczeniem i sześcioro Ukraińców. Znów zadanie za zadaniem, ćwiczenie za ćwiczeniem, zero podniesienia pośladków z krzesła, a oczu oderwania z nad smartfona.
Potem był WF. Pani powiedziała - ale jestem zmęczona, no to może dzieci zaczniemy od śniadania? I jedli dwadzieścia pięć minut. Potem powiedziała, że boli ją kręgosłup i spytała, czy bym nie poprowadził zajęć. Poprowadziłem. Szkoda dzieci.

Po dwóch godzinach poszliśmy na język angielski i pani powiedziała, że boli ją gardło, więc dzieciom zaproponowała, że jak mają śniadanie jeszcze, to niech sobie je zjedzą i tak im upłynęła lekcja angielskiego.

Ostatnią lekcją była religia. Zgadnijcie, co zaproponowała dzieciom katechetka? Gdyż po prostu boli ją głowa. Nie mieli już kanapek, ale któreś z nich, jakimś cudem, miało popkorn w plecaku, to zaproponowali, że pójdą do kuchni i zrobią ten popkorn, co katechetka przyjęła z entuzjazmem.

Zastanawiam się - Bóg poskąpił tym nauczycielkom darów Ducha Świętego, czy ubogacił je w skąpstwo, głupotę i lenistwo?

Irracja Grzegorz, Antoni.
 2 marca 2023 roku, godz. 14:00

... Mirek, to kto tę szkołę założył... służby bezpieczeństwa, czy informacja wojskowa?... bo razem to im nigdy po drodze nie było...