Menu
Gildia Pióra na Patronite

Jesień

Skazana

Skazana

Iza siedziała na fotelu, pijąc herbatę, gdy Maja przemierzała wzrokiem widok zza okna. Krople deszczu powoli spadały z mokrych liści drzew, a brzegiem drogi płynął wąski strumyk wody. Cała ulica kąpała się w jesiennej szarudze.

- Nienawidzę jesieni, jest taka nędzna i ponura. - odezwała się Iza.
- Moim zdaniem nie. Po prostu jesień ma w sobie wyjątkową tajemnicę, którą zdaje się idealnie ukrywać za zasłoną mgły i deszczu. Intrygująca, a nie banalna. – stwierdziła Maja, siadając na fotelu obok.
- Przestań, głupoty gadasz. To, że poznałaś go jesienią, wcale nie czyni jej jakąś wyjątkową. Skończ wciąż do tego wracać! – podniosła głos, patrząc z irytacją w oczy przyjaciółki. – Było, minęło! Trzeba iść dalej.
- Iza, ty nic nie rozumiesz. Masz prawo chrzanić swoje życie, ale zostaw w spokoju moje. – ta odparła, mając dość tych ciągłych frustracji - „Jest taka miłość która nie umiera choć zakochani od siebie odejdą...”, pamiętasz?
- Daruj sobie te nędzne wierszyki z podstawówki, poruszające jedynie serca małolat, marzących o księciu z bajki i kobiet
o matuzalemowym wieku, żyjących wspomnieniami z obozów harcerskich z lat młodości. To żałosne, niepoprawna
romantyczko... – Iza podniosła się z fotela i podeszła do okna.
- Myśl, jak chcesz. Tyle że rany nie muszą koniecznie na świat zamykać, kochana. Da się inaczej, choć może tego nie doświadczyłaś. – Maja spojrzała na nią z żalem.
- Odpieprz się! Idę do domu. – dopiła herbatę, wpatrując się w szarość przemokniętej ulicy.

Odstawiła kubek, wzięła plecak, rzucając Mai wściekłe spojrzenie i wyszła, trzaskając drzwiami. Przyjaźniły się od wielu lat
i mogły rozmawiać o wszystkim. Jednak od października, gdy wchodziły na temat relacji damsko-męskich, Iza zawsze wybuchała
i nie sposób było ją uspokoić.

* * *

4 lata temu Iza poznała na studiach Janka. Wpadła na niego, wybiegając z uniwersytetu w gonitwie na autobus. Później okazało się, że ten mężczyzna, który łapiąc ją za rękę, stający się tym samym dla niej manną z nieba, ratując ją przed wywróceniem się na betonowe schody, jest w dodatku inteligentny, przystojny, zabawny, czarujący, pomocny, można by rzecz – ideał. I taki był. Wszystkie rozsądne dziewczyny zazdrościły Izie choćby jednego spojrzenia przepełnionego serdecznością, które kierował w jej stronę Janek, a nie trudno było zauważyć, że ona od razu wpadła mu w oko.

Od tamtego poniedziałku każdą wolną chwilę starał się spędzić w jej towarzystwie, co nie należało do najłatwiejszych zadań. Ciągle zabiegana i nieogarniająca ogromu spoczywających na niej obowiązków. Jednak błyskotliwy student nie dawał za wygraną, choć nie należał do samców alfa, uważających, że każda jest jego, a sprzeciwiające się i tak prędzej czy później stwierdzą, że jego ramiona to istna ziemia obiecana.

Był wrażliwy i spostrzegawczy, dlatego nie marnował czasu na relacje z byle kim. Zagłębiał się w poznawanie jedynie wyjątkowych osób, a gdy taką wypatrzył, starał się do niej zbliżyć. Robił to rozważnie i delikatnie, aczkolwiek konsekwentnie, doskonale wyczuwając sposoby działania możliwe do realizacji w przypadku konkretnej osoby. A myśl, że Iza była niezwykle nieprzeciętną dziewczyną, tym bardziej pociągała chłopaka z duszą odkrywcy. Całym sobą pragnął bliżej ją poznać i zgłębić jej myśli.

Po miesiącu zaczepiania jej na uniwersyteckich korytarzach czy napadania na nią w bibliotece, w końcu odważył się zapytać, czy znajdzie dla niego czas w jedno z jesiennych popołudni. Policzki Izy pokryły się nieśmiałym rumieńcem, a ona jak zwykle zaczęła myśleć, czy akurat nie będzie miała czegoś do zrobienia. Jednak tym razem Janek nie dał za wygraną i oznajmił, że widzą się o siedemnastej w kawiarni niedaleko starego rynku. Iza była w szoku, gdy po tych słowach odszedł, rzucając tylko wesołe
„Do zobaczenia!”.

Spotkanie w kawiarni, choć niby nie było niczym zobowiązującym, a jedynie wspólnym wyjściem na kawę, zaczęło w ich relacji nowy etap. Od tego momentu Iza patrzyła na Janka inaczej niż dotychczas. Zobaczyła, że to nie tylko dobry kolega ze studenckiej ławy, ale też niezwykle interesujący mężczyzna, dla którego ona stała się bardzo ważna. Cudownie czuli się w swoim towarzystwie, czas szybko mijał, a tematy do rozmów nie kończyły się.

Jednak oboje czekali na coś więcej, niż tylko przyjaźń. Na jednym z koncertów rockowych zespołów, na które uwielbiali jeździć, gdy horyzont ogarniały egipskie ciemności, a ze sceny dobiegał głos „chwila, która trwa, może być najlepszą z twoich chwil”, Janek spojrzał z uśmiechem na wracającą z toalety Izę. Znów biegła po schodach, tak jak kilka miesięcy temu. Jej brązowe włosy rozwiewał ciepły wiosenny wiatr, a ciało delikatnie odbijało się od betonowych stopni.

- Już jestem. – puściła oczko, stając obok niego.
- Widzę, że opanowałaś już technikę biegania po schodach. – zażartował, po czym jego twarz nabrała poważniejszego wyrazu, a oczy blasku – Szkoda tylko, że w tej sytuacji już nie będę mógł być dla ciebie ratunkiem.
- Myślę, że nie są ci do tego potrzebne betonowe schody. Codziennie ratujesz mnie przed samotnością. – spojrzała na niego
z uśmiechem, a jej ciało przeszył dziwny dreszcz.
- Izka, zależy mi na tobie. – przybliżył się do niej - Cholernie mi na tobie zależy. – wyszeptał, całując ją delikatnie w policzek.

Stali teraz naprzeciw siebie, patrząc sobie głęboko w oczy, jakby chcieli wyczytać z nich wszystko, co skrywały ich serca, jednak obojgu to już było niepotrzebne. Czas zwolnił. Mimo braku słów, doskonale wiedzieli przez jaką decyzją teraz stoją i że za chwile może spełnić się ich wielkie pragnienie, które dotychczas pozostawało jedynie zakazanym owocem w damsko- męskiej przyjaźni.

Wszystko wokół zamarło, zniknął cały świat. Byli tylko oni. Janek ujął łagodnie dłonie Izy w swoje i przybliżył się do niej jeszcze bardziej. Jego ręce dotknęły jej bioder, po czym zaczęły przemieszczać się pod rękach ku górze, aby zatrzymać się na jej szyi. Iza spojrzała na niego z niepewnością w oczach, muskając dłonią jego policzek.

- Janek, chcesz tego? – zadrżała.
- Chcę ciebie. Kocham cię, Iza. – spojrzał na nią wzrokiem pełnym zachwytu i spokoju, delikatnie dotknął swoimi warami jej ust, po czym oboje zatopili się w czułym pocałunku.
Janek przyciągnął Izę do swojego ciała, a ona wtuliła się w jego ramiona.
- Jesteś moją księżniczką – wyszeptał, całując ją w czoło.
- Tylko twoją. – dodała, potwierdzając.

Dzięki tamtemu niezwykłemu wieczorowi zostali parą. Iza w pełni zawładnęła światem Janka, a w jej głowie i sercu na pierwszym miejscu był on. Stali się nieprzeciętnym duetem. I choć większość ich upodobań była sprzeczna, dogadywali się lepiej niż niejedna pozornie idealna para. Mieli miliony pomysłów i aspiracji, nie lubili marnować czasu i w pełni wykorzystywali każdą wolną chwilę, by jeszcze bardziej wzmocnić swoją więź i poznać otaczającą ich rzeczywistość. Razem szaleli, odpoczywali, bawili się i odkrywali świat, wciąż zachowując równowagę.

Dziewczyny, które dotychczas wzdychały za Jankiem, przestały trzepotać na jego widok doczepianymi rzęsami. Jednak problemem wciąż pozostawała Luiza - była dziewczyna Janka. Kiedyś spędzali razem dużo czasu, świetnie się znali i ufali sobie jak nikt inny. Niestety ona nie była w stanie znieść myśli, że dla Janka choć na chwilę ktoś może być ważniejszy niż ona. Gdy pewnego razu on stwierdził, że nie pojedzie z nią na weekend nad morze, bo musi pomóc swojemu koledze, który nie daje sobie rady
ze śmiercią matki, Luiza kazała mu zostawić siebie w spokoju i więcej nie dzwonić. Wtedy Janek zrozumiał, że dalsze budowanie relacji nie miałoby sensu i w zupełności wypełnił słowa dziewczyny.

Jednak ona szybko pożałowała tamtej reakcji, dochodząc do wniosku, że Janek to wspaniały mężczyzna, lecz było już za późno. Gdy kilkanaście miesięcy temu okazało się, że będzie studiować na tej samej uczelni, co on, zobaczyła szansę na odnowienie relacji. Niestety na drodze stanęła jej Iza, która znacznie utrudniła jej osiągnięcie celu. Mimo konsekwentnych starań i regularnych prób rozmowy z Jankiem sam na sam, ani trochę się do niego nie przybliżała. Wręcz przeciwnie. Od momentu, gdy on spostrzegł, czego usiłuje dokonać Luiza, jeszcze bardziej zbliżył się do Izy, uosobienia jego ideału kobiety, z którą spędził kolejne niesamowite miesiące.

Niestety dawna dziewczyna nie pozwoliła o sobie zapomnieć. Na początku roku akademickiego, część studentów zorganizowała imprezę, na którą była zaproszona między innymi ona, a także Janek i Iza. I pewnie nie byłoby to zbyt wyjątkowe wydarzenie, gdyby nie determinacja Luizy, która wściekła z powodu odrzucenia, obmyśliła żałosną zemstę.

Izą razem z Mają poszły się przejść, aby odpocząć od głośnej muzyki i nabrać świeżego powietrza. Luiza nie marnując czasu, wykorzystała nieuwagę Janka i nieobecność jego dziewczyny i wyjmując z kieszeni jego marynarki wiszącej w przedpokoju telefon, przesłała na niego wspólne zdjęcia z czasu, gdy jeszcze byli ze sobą bardzo blisko. Nie mając skrupułów z niecierpliwością czekała na moment, gdy Iza wpadnie w szał, widząc swojego ukochanego w objęciach innej, skąpo odzianej kobiety. I choć były one tak bardzo nieaktualne, data pojawienia się ich na komórkę Janka na to nie wskazywała. Mimo wiszącej w powietrzu katastrofy, wieczór dalej toczył się niczym każda studencka impreza.

Gdy czas już było wracać do domu, Iza chwyciła telefon swojego chłopaka, co robiła dość rzadko i chciała zadzwonić po znajomego, który miał ich odebrać. Gdy po odblokowaniu urządzenia, zobaczyła zdjęcie widniejące na tapecie, zamieniła się w słup soli. Z przerażeniem spojrzała na Janka, żegnającego się ze znajomymi.

- To nie może być prawda. – wyszeptała, a jej oczy zaczęły się szklić od napływających do nich łez.
- Kochanie, to my uciekamy, tak? – zapytał radośnie Janek, podchodząc do Izy.
A ona była w stanie jedynie patrzeć na niego, gdy jej policzki stawały się coraz bardziej mokre.
- Skarbie, co się dzieje? – spoważniał, nie rozumiejąc nagłej zmiany nastroju ukochanej.
- Wracam sama. – powiedziała chłodno, opanowując szlochanie i wybiegła z pokoju, upuszczając na ziemię komórkę
z rzekomymi dowodami zdrady.

Gdy Janek przejrzał jej zawartość osłupiał, nie mogąc pogodzić się z obrotem spraw. Chciał znaleźć Luizę i rozprawić się z nią, jednak jej już dawno nie było na miejscu. Zerwał z wieszaka marynarkę i pośpiesznie wybiegł na zewnątrz, lecz Izy już tam nie było. Wsiadła do samochodu z jedną z koleżanek i odjechała, wciąż płacząc i mając przed oczami tamto okropne zdjęcie.

Następnego dnia z samego rana Janek odwiedził Luizę, choć nie było to przyjemne spotkanie. Nie ukrywając swojej wściekłości, powiedział jej, co o niej myśli, a ona słuchając tego śmiała mu się w twarz, po czym jego wypowiedź skomentowała krótkim "Wyjdź stąd!". Aczkolwiek nie to było największym problemem mężczyzny. Iza nie pojawiła się na uczelni przez kilka następnych dni,
nie dając Jankowi znaku życia. Nie odbierała telefonów, nie odpisywała na wiadomości, nie otwierała drzwi do mieszkania.
Po dwóch tygodniach przyszła na zajęcia. Przeczuwając, że będzie na nią czekał Janek, wbiegła najpóźniej, jak się dało, byleby uniknąć rozmowy z nim. Jej plan się powiódł – w biegu do sali, zdążyła tylko wrogo spojrzeć w jego kierunku, a on osłupiał na jej widok. Oczywistym było, że po skończonych zajęciach i tak na siebie wpadną.

- Iza, zaczekaj! - krzyknął, biegnąc za nią po schodach.
Ona nie odwracając się, przyśpieszyła dodatkowo kroku, lecz niepotrzebnie. Dogonił ją i chwycił za rękę, lecz wyszarpnęła mu ją.
- Czego chcesz? Dobrze ci z nią było? - zmierzyła go wzrokiem pełnym wściekłości i pogardy.
- Iza, nie mów tak! - usiłował ponownie dotknąć jej dłoni - To było dawno, gdy jeszcze ciebie nie znałem.
- Skończ pieprzyć! Jednak wcześniej tego nie widziałam! Fajna!? - ciągnęła dalej.
- Iza, ona zrobiła to specjalnie... - usiłował się tłumaczyć.
- Co!? Specjalnie wskoczyła ci do łóżko i jeszcze uwieczniła to na zdjęciach!? Czy ty siebie słyszysz? - nie dawała za wygraną - Zostaw mnie! - wyrwała z jego objęcia swoją dłoń i wbiegła do autobusu, który akurat nadjechał.
- Iza! Kocham Cię! Tylko ciebie! - krzyczał, ale ona nie zwracała już na to uwagi.

Nie było dla niej ważne, gdzie dojedzie - byle jak najdalej od niego. Od tego bezczelnego kłamcy i oszusta, którego tak bardzo kochała. Nie rozumiejąc, jak mógł tak okropnie ją zranić, zaczynała nienawidzić Janka. A on został sam z poczuciem bezsilności
i beznadziei. Dobrze wiedział, że Iza była zbyt wrażliwa i delikatna, aby znieść takie upokorzenie. Tyle, że to wszystko było wynikiem idiotycznej intrygi, złośliwego dowcipu, żałosnej zemsty, ale o tym ona nie wiedziała. I wtedy dotarła do niego hiobowa wieść - stracił ją. Od tamtego momentu każda ich rozmowa wyglądała podobnie. Janek z całych sił starał się odzyskać kobietę swojego życia, a Iza nie potrafiła ufać mężczyźnie, który tyle dla niej znaczył, ale ją zawiódł.

* * *

- Nienawidzę jesieni, jest beznadziejna. - mruknęła Iza, patrząc na unoszące się na wietrze liście drzew.
- Przestań, jesień jest piękna. Tylko trzeba to odkryć. - odpowiedziała Maja - Spójrz, tam pojawia się tęcza! - z uśmiechem wskazała zbiór kolorów, zdobiących błękitne niebo.
- Może. - Iza usiadła w fotelu, chwytając w dłonie list od Janka - Myślisz, że to prawda?
- Nie wiem, ale nie przekonasz się, gdy z nim nie porozmawiasz. I może w końcu zrozumiesz, że jesień jest cudowna. Złote liście, brązowe kasztany i zakochani w parku - lubię to wspominać. - mówiła wciąż stojąc przy oknie i wpatrując się w widok zza okna.
- Skończ pieprzyć! To, że poznałaś go jesienią, wcale nie czyni jej jakąś wyjątkową. Taki traf i tyle.
- Jesteś pewna? Dla ciebie chyba właśnie chyba z powodu Janka jesień jest niezwykła... - Maja spojrzała na Izę z prowokacyjnym uśmieszkiem na twarzy, lecz ta już nie usłyszała jej słów, tonąc po raz setny w lekturze listu od (wciąż) ukochanego (bo "jest taka miłość, która nie umiera").

3413 wyświetleń
57 tekstów
2 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!