ZŁOTE WZGÓRZA NAD DWOMA KSIĘŻYCAMI.
Idziemy na południe. Zachwycamy się niewielkimi wzgórzami od wschodu, które teraz są tryumfem złotej polskiej jesieni. Z południa ciągną do rynku i nad Wisłę turyści z dziesiątek kwater, pensjonatów i hoteli. Chłoniemy to miasteczko. Pierwsze wąwozy. Plantacje porzeczek. Pryzmy zebranych już z polowych zboczy dyni.
Idziemy. Ciekawi, co będzie za następnym zakrętem? Jaka atrakcja przyrodnicza? Jacy ludzie? Kazimierz! Tak, ten Kazimierz z legendarnego filmu opowieści Kuncewiczów, magicznym filmie o magii miasta dwóch księżyców. Chyba tu właśnie czujemy się dobrze. Daleko od zgiełku. Śród kolorowych drzew, głów dyń, pośród kolorów berberysów, tu gdzie nie dekoncentruje jaskrawość i wszechobecność Warszawki i jazgotliwość zbyt prosta północno-zachodniej prowincjonalności naszej cudnej jednak Ojczyzny.
Autor