Idzie ulicą starsze małżeństwo. Moją uwagę zwraca to, że trzymają się za ręce. Jakby byli młodymi zakochanymi podlotkami. Coś czułego od nich bije. Rozmawiają na tematy błahe, że muszą kupić rzodkiewki, że się chmurzy i pewnie będzie padać, że trzeba odebrać okulary od okulisty i pójść do biblioteki oddać książki. Trzymają się za ręce i ta czynność jest dla nich najzwyklejsza w świecie. Przecież robią to od wielu lat. Nie zwracają już na to uwagi, ręka sama lgnie do ręki. Mówią o zwykłych rzeczach, ale splecione ręce są w miłości czymś ważkim. I tak idą sobie starsi zakochani i rozmawiają, i za młode ręce się trzymają.
Ja nie widzę w tym nic zdrożnego. Wręcz przeciwnie można z nich brać przykład. :-)))
Ja nie widzę w tym nic zdrożnego. Wręcz przeciwnie można z nich brać przykład. :-)))