Menu
Gildia Pióra na Patronite

„Ludzie, których poznałem celowo…” *** Co czyni człowieka człowiekiem...

Albert Jarus

Albert Jarus

- I znów gorszy dzień. Jakby na drodze do szczęścia wyrosło wielkie pole minowe… pole?! Ba! Całe hektary… i ktoś za plecami zawiązuje ci oczy i każe iść po omacku, niczym we mgle. Tragicznie! – westchnął sam do siebie

- Przepraszam - wtrącił nieznajomy. - Mam wrażenie że mówi pan do mnie.
- Oj przepraszam… ja tak sam do siebie. Czasami wyłączam się aż za bardzo.
- Ma pan problem?
- Nie, to takie... yyy, przyziemne sprawy.
- Chyba nie tylko. Coś za mocno pan niezadowolony z tego życia.
- Ach... co zrobić? Same problemy, za wszystkim trzeba gonić. Nie tak to powinno wyglądać! - mruknął. Nie wiedział dlaczego podjął temat z zupełnie obcym człowiekiem. - Nie jestem zwierzęciem, by w dziczy polować zaspokajając swój głód, czy walczyć o przetrwanie. Jestem człowiekiem. Istotą ludzką. Ponoć umiłowaną przez Boga, Allaha, Jahwe, Brahmana... jak zwał. Nie ważne.
- Wszystko jest ważne i dlatego ty też chcesz być ważny?
- Nie chcę… ale czy nie zasługuję na więcej? Przecież jestem…
- Kim jesteś? – spytał. - Człowiekiem?
- Jestem! - rzekł z dumą.
- Jesteś? To powiedz co cię nim czyni?
- Co proszę? - spytał z zdziwiony.
- Co czyni człowieka człowiekiem? To chyba nie jest trudne pytanie.
- Nie... oczywiście, że nie. To proste… To… yyy, to…
- Tak - ciągnął dalej.
- To wszystko! Wszystko sprawia, że jestem człowiekiem, myślę, czuję, rozwijam się… Wszystko… pracuję, wierzę, kocham.. Co jeszcze?
- I według ciebie bezmyślny potok słów daje odpowiedź na to pytanie?
- A cóż innego?!
- Nie mów o tym co różni cię od zwierzęcia, lecz o tym co czyni cię człowiekiem.
- A co to zmieni? Nie będę mądrzejszy, no może o tą informację. Nie rozwiąże to moich problemów, nie sprawi, że pole minowe zniknie.
- Może nie zniknie, ale pozwoli ci je przejść cało.
No przecież nie może to być aż tak podchwytliwe – pomyślał. - Co sprawia, że jestem człowiekiem? – powtarzał. - Co ze mnie go czyni?
Mijały kolejne sekundy, minuty… i nic… Jakby w jednej chwili zamarł świat. Przed oczami przemykały wszystkie najważniejsze chwile w życiu. Ale nawet one nie dawały mu żadnej odpowiedzi.
- I co? - spytał nieznajomy.
- Nie wiem, mam pustkę. Im więcej myślę tym mniej wiem.
- Powiem ci, że dałeś dwie możliwe odpowiedzi; pierwszą- bezmyślną i infantylną zahaczającą o skrawki ludzkiej natury; i drugą, którą było milczenie.
- Więc która jest dobra?
- Obie i żadna.
- Jak to?!
- W potoku słów gubimy sami siebie. Wychodzą na powierzchnię tylko małoważne i błahe sprawy. Wychodzą problemy, nadzieje, lęki i obawy. Tak trudno istnieć wtedy dla drugiego człowieka.
- Ale ja przecież istnieję, mam rodzinę, żonę, dzieci, dla kogo jak nie dla nich mam istnieć. To czyni mnie człowiekiem? - spytał z nadzieją w głosie.
- A cóż ty im możesz dać? Strach, niepewność jutra, słabość…
- Przecież taki mój los, gdybym mógł wybrać inaczej, lepiej...
- Mogłeś, zawsze możesz, ale teraz jesteś nikim innym jak „ofiarą losu”. Czasem trzeba być egoistą dla siebie i innych, i kochać najpierw siebie, a potem całą resztę.
- Bzdury jakieś! - przerwała szybko. - Nie sądzisz, że bycie narcyzem jest złą cechą?
- Ja nie o tym mówię. Posłuchaj, jak możesz dawać komuś miłość skoro nienawidzisz sam siebie. Cały negatywny ładunek emocji wcześniej czy później przeniesiesz na druga osobę. Nawet gdybyś był skowronkiem śpiewającym co rano pieśni godowe, w końcu wyrwałbyś piórka nie tylko sobie, lecz też swojej ukochanej. Prawda?
- Nie sądzę… - powiedział z wahaniem w głosie.
- A egoizm nie zawsze musi być przesiąknięty złem. Cóż bowiem dasz ludziom... współczucie, litość, żal? Uważasz, że tego właśnie potrzebują, że aby stanąć na nogi muszą widzieć łzy w twoich oczach. Nie rozśmieszaj mnie. Tylko człowiek silny jest w stanie pomóc, nie tylko sobie lecz także innym. Człowiek, nawet ten silny zaczynając żałować ludzi sam w końcu zasili ich szeregi. Dbanie o własne życie nie jest przecież niczym złym, szczególnie że nie mówię o drodze po czyichś łzach, lecz o własnych ambicjach i sile.
- Głupoty jakieś!!!
- Głupoty? Popatrz więc na siebie, w jakim ty miejscu teraz jesteś? Sielanka, pełnia szczęścia? Nie sądzę.
- Ale w sumie ja chyba jestem szczęśliwy. Mam zdrowe dzieci, żonę… Czasem się kłócimy ale w jakim związku jest z górki. Mam też pracę, no może nie tą wymarzoną czy dobrze płatną, ale zawsze.
- Nie możesz tak przez całe życie?
- Jak?
- Ciebie tu nie ma. Jesteś rozerwany gdzieś pomiędzy przeszłością, rozdrapywaniem tego co poszło nie tak, a przyszłością, gdzie na każde jej wspomnienie zaczynasz drżeć. Mało tego pocieszasz się krótkotrwałym „tu i teraz”, które mija się z rzeczywistością.
- Więc kim jestem? – szepnął. - Nie mam nic i mam wszystko, boję się i zastanawiam. Jak twierdzisz nie mam nic do zaoferowania najbliższym i na dodatek nie mam pojęcia o co chodzi ci z tym człowieczeństwem. Co sekundę nasuwają się kolejne pytania, które pozostają bez odpowiedzi. Dodatkowo w magiczny sposób komplikują i tak już całkiem zaplątane życie.
- A wiesz chociaż czego chcesz?
- Teraz? Nie wiem. Wiem. Nie… jednak. - zastanawiał się czy znów nie sprowadzi na siebie armii zadających cierń pytań.
- I? - pytał nieznajomy.
- Nie wiem. Chyba chciałbym być teraz z dzieciakami, przytulić je i powiedzieć jak bardzo kocham. Chyba zawsze byłem gdzieś obok nich, a czas przecież w miejscu nie stanie. Tak! Tak właśnie zrobię, wrócę do domu, spędzę z nimi czas. Powiem żonie że tęskniłem. I nawet jeśli dziś nic to nie zmieni to zrobię wszystko by z każdym kolejnym dniem było coraz lepiej. Zmienię wszystko. Zmienię cały ich świat.
- To dużo jak na człowieka. Zmienić wszystko?! Ale to właśnie w ludziach jest niesamowite, ilekroć upadną potrafią wstać jeszcze silniejsi. Im mocniejszy cios przyjmą tym większą mają motywację do walki. Ludzka natura jest bardziej skomplikowana niż wszystkie zagadki istnienia. To w człowieku jest piękne!
- Czy to czyni z niego człowieka - spytał zniecierpliwiony.
- Co czyni człowieka człowiekiem? Nadal nie wiesz? Ech można by rzec, że to cały wachlarz jego istoty zamknięty w trzech słowach.
- Jakich?
- Niedługo sobie na to odpowiesz. Dziś to udowodniłeś, a już niedługo… - mówił zagadkowo nieznajomy. Z jego wnętrza przebijał lekki uśmiech i zamyślenie.
- Więc co ze mną?
- Daj to co masz najlepsze.
- Czyli? Przecież nie mam nic. Sam tak twierdzisz.
- Najważniejsze, najcenniejsze rzeczy na świecie nie mają ceny. Możesz je mieć nie posiadając ani grosza i jednocześnie żadne pieniądze nie pomogą ich zdobyć. Nie znaczy to jednak, że dostajemy je za darmo. Wymagają od nas dużo pracy i poświęcenia, inaczej nie byłyby nic warte. Wszak wiadomo, że tylko rzeczy mało ważne tego poświecenia nie wymagają. Cena jaką musimy ponieść za otaczającą nas życzliwość, dobro i przyjaźń wymaga od nas naprawdę bardzo dużo. To my sami musimy otworzyć w sobie wszystkie okna i drzwi. I mimo strachu i niepewności pozwolić innym znaleźć w naszym życiu miejsce dla siebie - powiedziawszy to nieznajomy skłonił głowę i się odwrócił.
- Idziesz już? Idzie już pan? - poprawił się. Zapomniał, że w momencie, gdy się otworzył nie było już „pana”, był ktoś inny, ale nie obcy. W tej jednej sekundzie wiedział, że to za mało, że chce jeszcze zarzucenia pytaniami, by w końcu wiedzieć kim jest.
- Na mnie już czas. Ale zapewniam cię, że się jeszcze spotkamy.

7033 wyświetlenia
113 tekstów
103 obserwujących
  • fyrfle

    25 September 2015, 14:14

    Bardzo dobre, mądre opowiadanie i pobudzające do pracy dla siebie.

  • Sheldonia

    12 April 2012, 20:46

    :)

  • 18 August 2011, 11:58

    Wróciłam z plusem :)

  • 16 August 2011, 14:58

    Treść jest dobra - to podkreślam. Ale byłaby lepsza bez błędów. W razie pytań/wątpliwości - chętnie pomogę :)

  • Albert Jarus

    16 August 2011, 14:40

    To moje pierwsze opowiadanie (poproszono mnie o to). Nigdy nie pisałem więc do końca nie bardzo wiem jak to zrobić dobrze. Bardzo dziękuję za rady, każdą przyjmę i wysłucham i w miarę moich bardzo skromnych możliwości postaram się naprawiać błędy. To może po jakimś czasie coś ze mnie wyrośnie. Dziękuję za poświęcony czas.

  • 16 August 2011, 13:29

    (Ten wstęp uznaję jako myśli więc bez myślnika, z akapitu)
    I znów gorszy dzień. Jakby na drodze do szczęścia wyrosło wielkie pole minowe... pole?! Ba! Całe hektary… i ktoś za plecami zawiązuje ci oczy i każe iść po omacku, niczym we mgle.
    - Tragicznie! - westchnął sam do siebie.

    (Chyba że on na głos mówi całą tą kwestie, więc powinno to wyglądać tak)
    - I znów gorszy dzień. Jakby na drodze do szczęścia wyrosło wielkie pole minowe... pole?! Ba! [...]