Menu
Gildia Pióra na Patronite

Zwykły dzień - najlepszym dniem...

Albert Jarus

Albert Jarus

http://www.youtube.com/watch?v=1UUYjd2rjsE

moje dzisiejsze natchnienie...
dziękuję za czas...

Od osiemnastego roku życia przestałem liczyć swoje porażki. Liczyłem coś znaczne ważniejszego. Kiedyś nazwałbym je sukcesami, jednak dziś były to zbrodnie. Każdy najmniejszy ruch z mojej strony, który wynosił mnie o jeden szczebel do góry, był klęską. Mam na swoim koncie setki zbrodni przeciwko Bogu, tysiące przeciwko ludziom, kilkanaście przeciwko zwierzętom.
Jak bardzo śmieszna wydaje się moja hierarchia. Zwierzęta… ironiczny uśmiech zawsze pojawia mi się wtedy na ustach. W czym te istoty miałyby być lepszy od ludzi… ode mnie…?

Po maturze nie działo się nic nadzwyczajnego. Udało mi się dostać na planowany kierunek. Nie miałem nawet czasu na imprezy. Ok, przez pierwsze dwa lata może i nie, ale potem bez problemu przychodziło mi zarywać pierwsze wykłady, bo kac przykuwał do łózka. Pamiętam te dni. Nie wstydziłem się już swojej twarzy w lustrze. Byłem mężczyzną. Z krwi i kości. Z kasą na zabawę i łóżkiem… Przepraszam, nie tak miało to zabrzmieć. Chciałem uchodzić za Casanove. Ćwiczyłem, czytałem… Matko! Sam siebie bym pewnie przeleciał, gdybym tylko tak… Stop! Znów się rozpędziłem. Nie, nie brałem tego, co popadnie. Oprócz przedmiotów na studiach, nie czułem potrzeby, aby zaliczyć wszystko. Zasady jakie wpoiła mi matka, nakazywały szanować kobiety. W mniejszym lub większym stopniu starałem się to wypełniać. Kim bym był, gdyby…? Nie miałbym prawa nazwać się człowiekiem. Dziewczyny, z którymi byłem pewnie tak, przecież miały serce. Zakochiwały się, rozmawiały, szeptały… Pamiętam. Żadna z nich nie była tylko na jedną noc, nawet jeśli w praktyce nasza znajomość trwała osiem godzin. Każda miała coś niespotykanego. Urok, czar, inteligencja, poczucie humoru… jak zwał. Ale miały duszę i gdybym skupił się tylko na zaspokojeniu swojego popędu, nie wiem kim bym był… Człowiekiem? Wolne żarty. Człowiek czuje, przeżywa… Mężczyzna powinien, nawet jeśli to przygoda na jedną noc, okazać kobiecie szacunek. Rozczulać się nad jej doskonale niedoskonałym ciałem. Spajać cząstkę za cząstkę, tak by doświadczała z tobą czegoś nowego. Pożądanie, namiętność i dziki sex, wcale nie umniejsza piękna tej chwili… Kobiecego piękna. I zakończenie. Jej rozgrzane ciało, parujące delikatnie, tak, że czujesz zapach jej duszy. I mimo, że wiesz, że już po wszystkim, to jednak nie koniec. To ostatnia chwila, która będzie odbijać echem w twojej głowie. Oddech powoli zaczyna się uspokajać. Drżące dłonie, niby przypadkiem muskają cię po ramieniu. Czujesz delikatny dreszcz na karku…
Właściwie starałem się spełnić jako kochanek. Nigdy nie dawałem im nadziei. Od początku wiedziały, że to co się za chwilę może zacząć, za następną chwilę będzie tylko wspomnieniem. Godziły się.

Boga odwiedzałem co niedzielę. Z czasem co miesiąc. W końcu oddaliłem się na tyle, by nawet na wyjazdach z pracy, nie kosztować niedzielnej mszy „za pomyślność”. Nie miałem żalu, nie obraziłem się. Bóg nie skrzywdził mnie, mojej rodziny. Nie krzyczałem „Dlaczego mnie opuściłeś”. Po prostu nie było nam po drodze. On czekał na mnie gdzieś w zaułkach, ja zaś skrzętnie wybierałem drogę na skróty. Pamiętam, jak miałem chyba 31 może 32 lata, spotkanie „wiernych”. Żebrak i pan, jak z bajki. Mężczyzna był sporego wzrostu, garnitur, teczka. Znacząca klasa średnia. Żebrak jak żebrak, łachman i dłoń wyciągnięta ku ludziom. Pan minął go jak powietrze… nawet nie, bardziej jak trąd. Szerokim, zamaszystym łukiem, wzrok wbity gdzieś w dal. I być może właśnie byłby takim „pustym przechodniem”, gdyby nie kamień. Mężczyzna niechcący zawadził o kawałek nadłamanego bruku, który to trafił żebraka prosto w twarz. Ten, nawet nie pisnął. Uniósł głowę do góry i powiedział donośnym głosem: „Dziękuję, że jesteś”. Mężczyzna obrócił się niepewnie sądząc, że starzec mówi do niego.
- Do mnie mówiłeś?
- Do Pana…
- A znasz mnie człowieku?
- Nie.
- To za co mi dziękujesz.
- Nie wam dziękowałem.
- Przecież powiedziałeś, że mówiłeś do mnie.
- Nie do was, tylko do Pana. Naszego Pana… Tego tam – powiedział kierując wzrok ku górze.
Mężczyzna zmieszał się lekko i dla zakończenia niezręcznego spotkania, rzucił jakieś drobniaki.
- Dziękuję. A jeśli chcecie, to On czeka… tylko powiedzcie. - Dziwnym i niezrozumiałym zdaniem zakończył żebrak.
Chwila wydawała mi się nazbyt magiczna i prostacka zarazem. Chciałem to przeżyć, ten cud… Przeszła mi przez głowę myśl, że w końcu i ja chciałbym jakiegoś znaku z góry. Takiego jak ten mężczyzna. To byłby dobry początek na przemyślenia, na start… Niestety szybko spadłem na ziemię. Po kilkudziesięciu minutach żebrak został mglistym wspomnieniem. Wróciłem do pracy, do życia, do swojego naturalnego rytmu dnia.

Czekasz na mój przełom? Co się mogło stać, kogo mogłem poznać na swojej drodze, jaki to cud wkroczył w moje życie?

Żyłem nadal. Sam, w swoim pięknie poukładanym świecie. Spokojnie wykańczałem nowe mieszkanie. Poznawałem nowe kobiety - nadal szacunek i zero zobowiązań. Odwiedzałem rodzinę. Siostrzeńcom wybierałem najlepsze zabawki. Czułem się w szczytowej formie, na niemal każdej płaszczyźnie swojego życia…

Tego dnia chciałem kupić stylową lampę do salonu. Miała być zwieńczeniem moich wysiłków. Właściwie nie wiem czemu to zrobiłem… Tuż przed sklepem była brama. Widywałem ją nie raz. Wiedziałem również, co się za nią kryje. Wszedłem. Bez większego natchnienia czy ciekawości. Tak po prostu, jak zwykle siada się na ławce, skręca w uliczkę… Za bramą był niewielki kościółek, kapliczka… Podszedłem bliżej i chwyciłem za klamkę. Było otwarte. Wszedłem. Stanąłem pośrodku. Cisza wypełniała każdy zakamarek. Nie było żywej duszy.
„Oto jestem” – powiedziałem. „Jestem Twój i w Twoje ręce się powierzam”. Nie wiem, nie umiem tego wytłumaczyć. To było tak naturalne i proste. Nie czułem żadnej niesamowitej siły, która by mnie tam ciągnęła. Ziemia nie zadrżała, nie spłyną na mnie ogień, nie było spadających gwiazd i końca świata. Chwilę jeszcze postałem i wyszedłem na dwór. Kierowałem się już tylko do sklepu, lecz gdy tylko opuściłem bramę zobaczyłem znajomą postać. To był żebrak. W łachmanach, troszkę zgarbiony, ale za to z niewypowiedzianym uśmiechem. Wiesz co sprawiało, że tak się cieszył? To co miał w ręku… kobiecą dłoń. Szli razem jak zakochani. Ona podtrzymywała jego suche ciało, on zaś wyglądał jakby zaciskał w palcach resztki najważniejszego dobra na tym świecie- miłości…

Nie wszedłem do sklepu. Usiadłem na ławce obok i w myślach powtórzyłem: „jestem”. Chwilę trwało, zanim zdołałem ułożyć słowa swojej modlitwy. Wiedziałem, że nie potrzebuję znaków na niebie i ziemi. Wiedziałem, że żadna magiczna siła, nie jest potrzebna, żeby w tej właśnie chwili, zmienić swoje życie. Kiedy miałby przyjść najlepszy moment jak nie teraz, jak nie tu?! Kto powiedział, że przypomnę sobie o Bogu, dopiero jak upadnę. Chciałem wierzyć i jak Bóg świadkiem, wierzyłem! Tego dnia naprawdę mu zawierzyłem. Modliłem się. Dziękowałem za każdy dzień. W jego dłonie składałem swoje życie.I prosiłem... Prosiłem, żeby dał mi to czego potrzebuję… To co będzie dla mnie najlepsze. W myślach wiedziałem, czego bym pragnął, jednak nie śmiałem nigdy prosić.

Dziś mam siedemdziesiąt sześć lat, mądrą i piękną żonę, dwoje kochających dzieci, pięcioro cudownych wnucząt i dwoje pociesznych prawnuków. I jestem szczęśliwy.
Nie wiem czy tego dnia wszystko się zmieniło… Czy ja się zmieniłem… A może to nie był zesłany mi anioł, tylko ślepy los… Nie wiem tego na pewno, jednak wierzę…
I wierzę, że nie potrzeba szczególnej chwili, by zacząć jeszcze raz... By odnaleźć… By być…

Oto jestem. Czy ześlesz mi anioła?

7032 wyświetlenia
113 tekstów
103 obserwujących
  • Papużka

    5 March 2013, 22:57

    :) bez przesady, ale szczerze i z całego serca dziękuję.

  • Albert Jarus

    5 March 2013, 22:54

    oj za póżno, przeczytałem wiersze... Z MUZYKĄ :)
    i ośmielę się powiedzieć, że masz więcej w głowie niż większość na cytatach, a w duszy tyle co nieliczni...
    Wróciłem też do opowiadania dziadków... idzie się rozmarzyć.

  • Papużka

    5 March 2013, 22:36

    :)) oh ostatnio lepiej do mnie nie zaglądać :)
    także ostrzegam.. :) Pozdrawiam ciepło.

  • Albert Jarus

    5 March 2013, 22:24

    Miło, że dogrzebałaś się do starszych utworów. Z ciekawości przeczytałem jeszcze raz i... kurcze, jak nie ja... czas stwarza bardzo ładny dystans.
    Teraz chętniej poszperam w Twojej twórczości i poszukam "siebie".
    Pozdrawiam ciepło

  • Papużka

    5 March 2013, 21:21

    przeczytałam jakieś 20 minut temu to opowiadanie... no i ciągle o nim myślę.. zlewa mi się jak nic z Tym co sama napisałem jakiś czas temu, a dzisiaj o wcześniejszej porze przekształciłam, dopisałam i opublikowałam... szok.. :) opowiadanie świetne.. :)

  • Papużka

    5 March 2013, 20:52

    :)

  • Albert Jarus

    4 November 2012, 21:06

    Dziękuję bardzo.
    Dużą wartość ma dla mnie komentarz dodany do tekstu, który zdawałoby się jest już zapomniany.

    Dziękuję Wam.

  • ♥. Skalon A.M

    4 November 2012, 16:13

    Zaniemówiłam. Poczułam się jak bym siedziała z moim dziadkiem. Opowiada mi co uczyniło go tym kim się stał. Niesamowite uczucie przeszyło moje wnętrze. Jestem pod wrażeniem.

  • słoneczniki

    22 October 2012, 16:58

    Wyjątkowy tekst. chyba takiego właśnie mi trzeba było dzisiaj.
    Znalazłam w nim coś czego długo szukałam...

    Dziękuję

  • Elizabetta

    21 October 2012, 16:01

    Urzekające opowiadanie, bardzo mi się podoba:) masz lekkość w pisaniu i umiejętność zaciekawiania czytelnika:)

    Pozdrawiam