Menu
Gildia Pióra na Patronite

„I co z tym zrobisz?...”

Irracja

Irracja

… Hmmm… nie wiem czy wam się to też kiedyś zdarzyło, może się zdarza czasami. Mam taką dziwną przypadłość, nawet kiedyś napisałem jakąś myśl na ten temat. Jak powstają moje myśli, wiersze i opowiadania. Prawdę mówiąc to nieraz sam siebie się boje, gdy mnie to napada. Otóż, czasami słyszę głosy. Nie, nie są to jakieś nawiedzone, czy inne głosy. Po prostu, jakby ktoś lub coś do mnie mówiło. Czasem jedno słowo, czasami jakieś zdanie, czasami coś dłuższego. Zmusza mnie do rozmyślania, do zastanowienia i daje początek myśli, wiersza lub opowiadania… ot, choćby ostatnio, chyba wczoraj… a może przedwczoraj?...

”Cholerka, zasiedziałem się, już po dwunastej a sklep zamykają o pierwszej. Jak nie zdążę to szlak trafi dzisiejszą robotę” . Od dwóch dni miałem pracę którą tylko po południu mogę zrobić. Trochę to utrudnia bo jak coś kupić gdy hurtownie i magazyny pozamykane? Tempo, tempo… buty i do drzwi. Klucz, cholerka, gdzie on… jest. Biegiem do samochodu – „Dzień dobry panu” – „Dzień dobry, wiem, wiem sąsiadko, nie teraz… jak wrócę” . Samochód, drzwiczki trzasnęły cicho. Stacyjka, jest, zakręcił, ruszył. Czasami rozrusznik się wiesza. Nic wielkiego ale zawsze kilka minut straconego czasu. Muszę go w końcu oddać do elektryka. Światła, kierunkowskaz i jestem na głównej ulicy. No, to teraz już spokojniej. Miasto rozkopane, wszędzie korki, jeszcze o tej porze. O wypadek nie trudno. „Zaraz, zaraz, co tutaj gada? Radio zepsute więc… No nie, nie teraz… cisza tam w głupim łbie…” Ostatnia prosta, skręt na parking. „Trochę pusty, ale mam jeszcze kwadrans czasu” . Wyskakuję z samochodu, biegiem do drzwi, i… „Ooo, ku…” drzwi zamknięte, nikogo nie ma. Co jest grane, żadnej kartki, żadnego obwieszczenia. No tak, jak pech to pech, w poniedziałek się dowiem co i jak. A dziś, najwyżej skończę wcześniej. Teraz mam ponad godzinę czasu, chyba posiedzę przy samochodzie. Pusto tutaj, nikogo nie ma więc można nawet „gębę” do słońca wystawić… Gdzie te papierosy, niestety palę jak smok… Aaa… są, i zapalniczka też… co?... znowu się odzywacie? No dobra, co tam dziś. Jakaś myśl, wiersz, czy opowiadanie. I na jaki temat…

… na stole świeżo zaparzona kawa, na piecu postawiony obiad. Siedziały i rozmawiały, jak zwykle, o ile tak można powiedzieć. Od kilku lat, od ślubu córki, dość sporadycznie odwiedzały się. Praca, małżeństwo, szarość dnia codziennego nie pozwalała. Tyle co święta, uroczystości rodzinne, no i sporadyczne wpadanie na „damskie plotki”. W międzyczasie dużo się stało, nawet rozwód, bo od kilku miesięcy, córka jest po rozwodzie. Bolało, bardzo bolało. Dobrze że choć dzieci nie było, wtedy to byłoby dopiero ciężkie. Takie życie…
„No mów, co Cię dręczy córeczko” – znała dość dobrze swoją córkę, choć czasami miała wątpliwości czy rzeczywiście ją zna. Potrafiła zaskoczyć.
„Eee, nic specjalnego, mamo. Tak się tylko zastanawiam nad sobą” – trochę sama sobie się dziwiła, lecz nie chciała jeszcze się zwierzać ze swoich odczuć.
„Chyba się nie zakochałaś?” – matka uważniej spojrzała na swą pociechę.
„No wiesz mamo? Po tym wszystkim co ostatnio przeszłam? Jakoś nie mam ochoty na następny stały związek” – trochę się zezłościła, lecz i serdecznie ubawiła takim podejrzeniem.
„No fakt, trochę Cię to chyba ostudziło. Ale aż takie dziwne by nie było” – trochę więcej życia znała niż córka.
„Ech, mamo. Fakt, myślę trochę nad takim jednym człowiekiem, ale miłość? Nawet nie wiem czy go lubię, a Ty zaraz takie podejrzenia?”
„A przystojny chociaż” – matczyna ciekawość wzięła górę.
„No, na potwora to nie wygląda. Ale koło Pitta, czy Cloneya lepiej go nie stawiać” – odrzekła.
„A jak z majątkiem? Zawód, stanowisko, itd.” – drążyła temat matka.
„Eee, lepiej nie wspominać.” Odrzekła odruchowo – „Mamo? Coś Ty? Już mnie swatać chcesz? Przecież Ci mówiłam, nic z tych rzeczy” – teraz to trochę dała odczuć swoją złość.
„Tam, od razu swatać. Lecz natura swoje prawa ma. A pociąga Cię chociaż trochę” – matka się uśmiechnęła.
„Oj, mamo, mamo, dałabyś spokój. Taki bezpłciowy jest. Prawdę mówiąc, bardziej to mnie drażni i denerwuje. Jakby się teraz stracił tooo… to byłoby najlepiej. Mamo, zupa!” – krzyknęła na widok mocno skaczącej pokrywki. Zajęły się garnkami. Temat się uciął, w naturalny sposób. Jakoś udało się zapobiec tej drobnej tragedii. Jeszcze siadły, popijając kawę. Trochę plotek, trochę rozmowy o wszystkim i niczym. Następne pół godziny minęły spokojnie…

„Sorry, mamo. Pójdę już. Pora na mnie” ostatni łyk, zimnej już kawy, torebka, buty i już jest przy drzwiach.
„Boisz się go?” – córka drgnęła. „Że co?... Nieee… może” odrzekła bezwiednie lecz szczerze. „Budzi jakieś nie ludzkie emocje. Mamo skończmy już” – poprosiła.
„No chyba nie masz ochoty go zabić” Głośny śmiech córki rozległ się po korytarzu. Właśnie otworzyła drzwi wejściowe. „No nie, mamo. To już gruba przesada, przecież nie jestem krwiożercza… Choć… głupie myśli, może… może?„ – nachyliła się i pocałowała matkę w policzek. Już miała wychodzić, gdy znów nachyliła się do matki i szepnęła – „Wiesz, to bardzo głupie i trochę tego nie rozumiem. Ale ja… ja chyba chciałabym mieć… chciałabym mieć z nim dziecko” . Odwróciła się i szybko wyszła…

Zaskoczona i zdumiona matka została na korytarzu – „Oj, córuś, córuś… czy to aby nie…? I co z tym zrobisz?...”

174 127 wyświetleń
2681 tekstów
247 obserwujących
  • Irracja

    24 August 2011, 19:41

    ... pozdrawiam, z wzajemnością... i dziękuję wszystkim...

    ... Gerardzie, proszę o trochę cierpliwości... 4 i piąta część prawie gotowe... brak mi tylko jakiegoś łącznika by je połączyć w całość...

  • Przemio

    23 August 2011, 18:40

    te głosy to wena, czasem mylona ze schizofrenią, pozdrawiam ; ]

  • PetroBlues

    23 August 2011, 13:22

    Hmm...ironia losu czy przeznaczenie...a może zaślepienie? Ech...

  • 22 August 2011, 21:29

    A zdarza się, zdarza. :)

  • Seneka 18

    22 August 2011, 13:02

    Samo życie...