Menu
Gildia Pióra na Patronite

Rozdział III

xXalohaXx

xXalohaXx

-Gratulacje - powiedziałam nieśmiało wychodząc za Raphaelem z klasy.
-Słucham? - chyba nie zrozumiał o co mi chodzi.
-Gratulacje za to jak potraktowałeś Lenę. Nikt w całej klasie, ba, w całej szkole nie odważył się powiedzieć czegoś takiego naszej "królowej kiczu". - powiedziałam pełna podziwu.
-Powiedziałem prawdę. Nie lubię takich dziewczyn. Na twarzy mają tyle makijażu, że jak walniesz w tył łowy to odleci. A tak w ogóle to jak się nazywasz?
-Kath Feather
-Cześć K. - powiedział do mnie.
Czy on powiedział do mnie "K."?!
-Yhym...
-Masz coś przeciwko nazywaniu cię "K."?
-Nie, po prostu nikt nie mówi tak do mnie ". - odpowiedziałam szczerze.
-No to jestem pierwszy. - uśmiechnął się. Boże co to był za uśmiech! Gdybym mogła oprawić go w ramkę i powiesić na ścianie już nigdy nie wychodziłabym z domu. Dlaczego miałam wrażenie, że ten uśmiech będzie mnie prześladował?
Nagle obok nas przeszedł Steve z tą Barbarą. Poczułam dziwne ukłucie w okolicach serca, ale lekkie jak muśnięcie piórkiem. Ale moje usta z uśmiechu wygięły się ku dołowi. Chłopak chyba to zauważył bo przyjrzał mi się podejrzliwie.
-Podoba ci się? - zapytał ale już bez uśmiechu.
-To mój były. - wyjaśniłam krótko.
-Dlaczego się rozstaliście? - spytał zaciekawiony.
-Zostawił mnie dla tej dziewczyny z którą szedł, ale gdy teraz na to patrze może to nawet i lepiej. Teraz jestem wooolna!
-Widać kolejny plastik. Twój były to idiota. Zamienił ładną, inteligentną dziewczynę na jakąś pustą lalę. - pustą lalę wypowiedział z obrzydzeniem.
-Czy ładną i inteligentną mam traktować jako komplement? - trochę się zaczerwieniłam słuchając tego. Czy ja wiem czy ładna? Miałam duże, niebieskie oczy, jasną karnację, czarne loki za ramiona, byłam szczupła. Inteligentna? Hmm. Stopnie miałam dobre.
-A jak sądzisz? - uśmiechnął się znowu, a ja powstrzymywałam się żeby nie odpłynąć.
-Hmhm... No nie wiem - odwzajemniłam uśmiech.
-KATH! - usłyszałam za sobą głos Melanie.
-Słucham? - zapytałam.
-CHODŹ TUTAJ! - znowu usłyszałam krzyk.
-Już, już! - odkrzyknęłam. - Przepraszam, muszę iść, bo jak widzisz ktoś mnie woła. Wrócimy kiedyś do tej rozmowy.
-Do zobaczenia. - odpowiedział chłopak z uśmiechem.

Idąc, zastanawiałam się nad usłyszanymi słowami. Ja ładna? Chyba nie w tym świecie. Inteligentna? Bardzo- sarkazm. Byłam zła na Melanie za to, że mnie zawołała. Rrr...
-Czego chcesz? - zła zapytałam Malanie.
-I co o nim sądzisz? - spytała dziewczyna nie kryjąc ciekawości.
-I tylko po to odciągnęłaś mnie od rozmowy? - jeszcze bardziej rozeźliło mnie jej pytanie.
-No tak. I co jaki jest? - dopytywała.
-Fajny, zwykły chłopak, a może sama z nim porozmawiasz? - moje pytanie zbiło ją z pantałyku.
-No co ty, wole Daniela - odbiła piłeczkę.
-To się nim zajmij zamiast wyrywać mnie z rozmowy.
-Okej, okej. A co sądzisz o jego wyglądzie? - zapytała, a w jej oczach dostrzegłam niewysłowioną ciekawość. Jego wygląd? Przystojniak, niebieskie oczy, brunet, wysoki, dobrze zbudowany. Po prostu ciacho. Boże! Jak dobrze, że Melanie nie może czytać mi w myślach. Gdyby dowiedziała się co przed chwilą pomyślałam to chyba by mnie zalała gradem pytań. A te oczy...
-Halo! - chyba trochę długo się zastanawiałam bo dziewczyna zaczęła machać mi dłonią przed oczami.
-Coo?
-Co sądzisz o jego urodzie?
-Ładny jest. - odpowiedziałam ze szczerością w głosie, co pewnie zauważyła.
-Trochę się czerwienisz mówiąc to. A ja uważam, że jest mega przystojny.
-Taa... - odpowiedziałam krótko nie chcąc, żeby koleżanka coś zauważyła
-Idziesz do kina?
-A kto jeszcze idzie?
-Daniel, ja, Eddie, Lukas, Samantha, Oliver.
-Ciekawa propozycja. A co powiesz na oglądanie filmów na DVD u mnie w domu. Cała ta grupa, przygotuję jakieś chipsy, napoje, co ty na to?
-Ok, powiem im...
-No to super. W sobotę o 16.
-Może zaproś jeszcze Raphaela? Jest nowy w klasie, z nikim się nie kumpluje.
-No, nie wiem...
Nie powiem, kusiło mnie, ale co z tego? Wyszło by na to, że jestem głupią idiotką próbującą poderwać nowego chłopaka w klasie. A tego nie chciałam.
-Nie chcę mu się narzucać, jeszcze pomyśli, że na niego poluję.
-Ciekawa hipoteza. A dlaczego tak sądzisz?
-Helo! Zaczęłam jako pierwsza normalna osoba po "królowej kiczu" z nim rozmawiać.
-Fakt to fakt. Ale od kiedy przejmujesz się opinią innych?
DRYŃ! Nienawidzę tego dzwonka na lekcje. Zwłaszcza, że dzwoni tak jakby każda osoba w 99% nie słyszała. Matematyka. Jedyny przedmiot z przedmiotów ścisłych który w miarę rozumiałam.
Mieliśmy zacząć przerabiać nowy rozdział.
Jedno zadanie, drugie zadanie, trzecie zadanie i przy każdym z nich Raphael chodził do tablicy.
Kiedy siedział przede mną przyłapałam się, że śledzę jak jego włosy mienią się w promieniach słońca. To mi się nie podoba. Jeszcze wyjdę na osobę, która zakochuje się w nowym.

Reszta dnia w szkole przeleciała bez zarzutu. Na każdej lekcji - dziwnym trafem - przede mną siedział, nie kto inny, jak Raphael. Dziwnym zrządzeniem losu w każdej klasie jedynym wolnym miejscem było to przede mną.

Kilka dni potem

Logując się do internetu, jadłam gorącą zupkę chińską. Gdy wpisałam hasło GG od razu pojawiła się nowa wiadomość. Przestraszyłam się trochę głośnego sygnału przychodzącej wiadomości i wylałam sobie gorącą ciecz na nowe spodnie. Zgrzytając zębami otworzyłam okienko rozmowy.

Raffel: Cześć.
Kath: Cześć. Znamy się?
Raffel: Yes, I do.
Kath: Fajnie, a skąd?
Raffel: Z... A nie ważne, może z czasem się domyślisz.
Kath: No to super <sarkazm>
Raffel: Haha... Papa :)

Tak zakończyła się moja rozmowa z tajemniczym Raffem. Ciekawe skąd go znam. Byłam tego naprawdę ciekawa, w tym samym czasie dostałam SMS-a :

"Hej! Co porabiasz? Masz ochotę na wyskoczenie na miasto do jakiejś kawiarni?
Melanie"

Odpisałam:

"Jasne. Wpadnij za godzinę, to będę gotowa.
Kath"

Godzinę później usłyszałam dzwonek do drzwi. W czasie tych kilkudziesięciu minut przebrałam spodnie, uzupełniłam torebeczkę, posprzątałam w pokoju. Nawet nie wiedziałam ile mam tam szpargałów. W szafie znalazłam pudełko z listami od Steve. Pisał w nich jak to bardzo mnie kocha i że nigdy mnie nie zostawi. Było też tam zdjęcie. Zdjęcie zrobiono w jakiegoś sylwestra, byłam na nim ubrana cała na różowo. Już zapomniałam, że kiedyś chciał mnie zmienić w pustą lalę. Namawiał mnie na przefarbowanie włosów na blond, kupiłam nawet farbę, która nietknięta spoczywała na boku pudełka. Dlaczego nie zafarbowałam? Ponieważ, kiedy już zabierałam się za odkręcenie buteleczki moja mama wpadła do łazienki i uświadomiła mi, że nie mogę zafarbować włosów bo było by mi źle w takim kolorze. Po przyjrzeniu się w lustrze przyznałam jej rację. Postanowiłam spalić to pudełko przy najbliższej okazji. Po co taka błaha rzecz ma mi o nim przypominać.Przypominać o zerwaniu i chwilowo złamanym sercu. I dlaczego, parę dni po rozstaniu, mam wrażenie, że już go nie kocham? Chwila to nie tylko takie wrażenie! Ja go nie kocham! Boże, jaka to ulga, że sobie to uświadomiłam. Ale przy okazji zaczęłam się martwić skąd ta zmiana. Nagle na powierzchnię mojej świadomości wypłynął szeroki uśmiech pewnego niebieskookiego bruneta. Ten uśmiech! Ach! Potrząsnęłam głową żeby odgonić tę wizję. Zeszłam na dół i otworzyłam przyjaciółce drzwi. Wyszłyśmy. Melanie paplała jak najęta. Nawet jej specjalnie nie słuchałam, tylko od czasu do czasu wypływałam na powierzchnię i starałam się zrozumieć co do mnie mówi.
-On powiedział mi... - mówiła, a ja znowu zatopiłam się w uśmiechu Raphaela. Nawet nie zauważyłam gdzie mnie zaprowadziła, nagle spostrzegłam, że siedzę przy ciemno brązowym stoliku na czarnym krześle. Rozejrzałam się po lokalu. Przecież to ta sama kawiarenka w której zerwał ze mną Steve!
-Gdzie ty mnie zaprowadziłaś?! - wykrzyknęłam rozeźlona do Melanie.
-To tej nowej kawiarenki, a co? - zapytała trochę zaskoczona moją gwałtowną reakcją.
-Przecież to ta kawiarenka w której zerwał ze mną Steve - odpowiedziałam.
-Aha, nie mówiłaś.
-To teraz mówię!
-Jak chcesz to możemy iść do innej. - zaproponowała nie chcą się kłócić.
-Nie, dobra, skoro już tu jesteśmy. - zeszłam z tonu do normalnego głosu.
-Co byś chciała?- zapytała Mel.
-Lody czekoladowe z czekoladową polewą- w końcu muszę sobie osłodzić trochę życie.
-Okej, już się robi. - uśmiechnęła się i podeszła do lady.

Nagle do naszego stolika podeszła osoba. Dziwne, przecież nie umawiałyśmy się z nikim innym. Podniosłam wzrok i oniemiałam. Przede mną stał nie kto inny jak Raphael Cole!
-Cześć - powiedział z uśmiechem, jakby to, że zastała mnie w tej kawiarence było śmiesznym zbiegiem okoliczności.
-Cześć- odpowiedziałam odruchowo. - Co ty tutaj robisz?
-Miałem zamiar zamówić sobie czekoladowe lody z czekoladową polewą, ale zobaczyłem ciebie i stwierdziłem, że wypadało by się przywitać. Jesteś tu sama? - zapytał.
-Nie, przy ladzie stoi Mel. Zamawia dla mnie lody czekoladowe z czekoladową polewą. - Chwila, chwila, czy on też chciał czekoladowe lody z czekoladową polewą?!
-Aha. No to nie będę przeszkadzać. - zamierzał wstać, ale nagle oboje zobaczyliśmy jak Melanie potyka się i upada. Gdy podbiegłam jej pomóc zobaczyłam, że ma całą koszulkę w lodach czekoladowych i polewie.
-Cholera! - wydarła się. - Moja nowa bluzka!
-Idź szybko do łazienki to zmyć.
-Idę, idę. - powiedziała i poszła zmyć plamę. Ja w tym czasie podeszłam do stolika przy którym nadal siedział Raphael. Zastanawiałam się czy będę w stanie prowadzić z nim normalną rozmowę zamiast podeprzeć sobie ręką głowę i zacząć się ślinić jak bernardyn.
-Hmm... Nie przewidywałam takiego obrotu sprawy - pomyślałam - Teraz pewnie będziemy nerwowo oczekiwać powrotu Melanie z łazienki.
-Hmmm. - powiedziałam i usiadłam, tylko na tyle mnie było stać.
-Byłaś tu już kiedyś?- zapytał chłopak, pewnie zauważył moją nerwową reakcję kiedy zdałam sobie sprawę gdzie zaprowadziła mnie przyjaciółka.
-Tak... - odpowiedziałam cicho, nie byłam pewna czy mnie dosłyszał.
-Dużo razy? - był ciekawy.
-Raz i już wtedy postanowiłam, że tu nie wrócę. - przed oczami stanął mi widok Steve'a, a potem widok mojego snu.
-Coś się stało? Albo nie, zaczekaj, a ja idę po lody czekoladowe. Wstał i podszedł do lady zamówić deser. Ja w tym czasie zastanawiałam się czy będę musiała wyznać mu dlaczego już nie lubię tego nowego lokalu. Nawet nie zauważyłam kiedy wrócił z powrotem. Siadł przede mną i wpatrywał się we mnie tymi swoimi niebieskimi oczami... Ach, te jego oczy... Mam wrażenie, że mogę w nich popływać. Boże! Co ja za bzdury wygaduję, co prawda w moich własnych myślach, ale jednak.
-Ziemia do K.! - zawołał Raphael patrząc mi prosto w oczy. Pewnie zastanawiał się czy jestem niedorozwinięta.
-Przepraszam zamyśliłam się, mówiłeś coś? - trochę się speszyłam, że go olałam.
-Tak, pytałem co się stało, że już nie lubisz tego lokalu. - ponowił swoje pytanie.
-Nie lubię go, bo... bo... bo, tutaj przy tamtym stoliku - wskazałam palcem na stolik przy oknie -Steve ze mną zerwał, ale to już przeszłość.
-Hmm... Ciekawe, mnie kiedy pierwszy raz tu wszedłem bardzo się spodobało. Wszystko jest tutaj takie stonowane i nie krzykliwe.
Rzeczywiście, wszystko byłe ze sobą harmonijnie połączone, i brązowe blaty stolików i ciemne krzesła i oliwkowo zielone ściany...
-Czy... - urwał w połowie zdania.

2542 wyświetlenia
43 teksty
1 obserwujący
  • Gestuge

    2 January 2011, 23:28

    jak napiszesz książke to daj mi znać.. ;)
    Pierwszy ja przeczytam... :D

    Pozdrawiam... :)

  • BlueCard

    21 August 2010, 11:13

    dzięki za 'cynk' ;] opowiadanie świetne ^^ wciąga! pisz dalej ;)

  • pierdzielsie

    21 August 2010, 08:15

    przeczytałam wszystko od prologu :) podoba mi się :)