Menu
Gildia Pióra na Patronite

Fandia II

czarna_owca

czarna_owca

- Gina… - zaczęłam.
- Na pewno musi coś załatwić, skoro go jeszcze nie ma… w końcu to nie pierwszy raz… - mówiła jakby do siebie, jednocześnie odpowiadając mi na pytanie, które chciałam zadać.
Zapadła chwila ciszy. Kolejny raz każda z nas zatopiła się we własnych przemyśleniach.
- Zaraz jak to nie pierwszy raz? – Dopiero teraz dotarły do mnie jej słowa.
- Raz po takiej wizycie przyszedł z wiadomością o nieuniknionej wojnie, kolejnym razem wrócił z tobą… nie chce wiedzieć, co tym razem wymyślił ten dzieciak. – Zakończyła.
- Pójdę się położyć. – Zakomunikowałam nagle. Chciałam koniecznie pozostać sam na sam z myślami.
- A kolacja?
- Wybacz, ale jakoś nie jestem głodna. – Powiedziałam kierując się do swojego pokoju. Zapowiadała się bezsenna noc.
*
Noc wydawała mi się nieskończenie długa. Niewiedza i brak jakichkolwiek informacji były nie do zniesienia. Kompletnie nie wiedziałam, co robić i co o tym wszystkim myśleć. Czy Caltando miał zamiar złamać obietnicę? Czy naprawdę był aż tak nierozważny? Czy to oznaczało moją klęskę? Porażkę nawet bez podjęcia walki? Ach. Znowu pytania bez odpowiedzi, zaprzątające mi umysł, z których nic nigdy nie wynika.
Nagle usłyszałam czyjeś kroki i sylwetkę poruszającą się w moim kierunku. Słońce jeszcze nie zbudziło się do życia. Serce zaczęło mi głośno łomotać, chyba ze strachu, choć w końcu byłam w najbezpieczniejszym domu w całej krainie. Energicznie poderwałam się z łóżka. Postać natychmiast znalazła się koło mnie. Zamarłam, moje serce ucichło, a powietrze nie dostawało się do płuc. Nie miałam pojęcia, co zrobić, chciałam już zawołać Kubę – mając nadzieję, że wrócił niepostrzeżenie i teraz mnie usłyszy, – ale wtedy poczułam delikatną dłoń na mojej twarzy. Naturalne bicie serca powróciło, oddech się unormował, a nozdrza napełniła uwielbiana przeze mnie woń.
- Nigdy więcej tego nie rób. – Powiedziałam akcentując każde słowo, ale nie zabrzmiało to tak ostro jak bym chciała.
- Przepraszam, nie chciałem cię zbudzić.
- Zbudzić?! – Zapiszczałam. – Ja o mało nie odleciałam z tego świata. – Zdenerwowałam się.
- Cii. Obudzisz Ginę. – To prawda, miał akurat rację, ale nadal na niego zdenerwowana przewróciłam oczami. – Przecież wiesz, że tutaj nic ci nie grozi, lepszej ochrony nie znajdziesz. – Odparł z dumą, a na jego ustach zabłąkał się łobuzerski uśmieszek.
- Nie było cię, więc skąd mogłam wiedzieć, że to nie ktoś inny. – Powiedziałam już ciszej i znacznie spokojniej.
- Nie doceniasz mnie. – Cokolwiek miał na myśli mogłam być pewna, że czy był tutaj czy nie włos mi z głowy nie mógł spaść.
- Okej niech ci będzie.
- W takim razie chyba mogę się w końcu porządnie przywitać, stęskniłem się… - zaczął chcąc mnie pocałować.
- Chwila, chwila jeszcze mi nie przeszło. – Zatrzymałam go.
- Jesteś okropna. – Powiedział zaniechając prób.
- Dziękuję. – Odpowiedziałam triumfalnie. – Dopiero wróciłeś? – Spytałam tym samym zamieniając się w słuch i wyostrzając swoją czujność.
- Tak, mamy mały problem.
- Ups. Gina miała rację. – Powiedziałam do siebie, doskonale wiedząc, że Kuba i tak mnie usłyszy.
- Konkretniej? – Zainteresował się zaraz.
- Mówiła, że po takich poprzednich rozmowach, zawsze przynosiłeś złe wieści, po jednej nawet wróciłeś ze mną… - odpowiedziałam ściszając głos przy ostatnich słowach.
- Hej, ale ty nie byłaś złą wiadomością. – Zapewnił przytulając mnie do siebie. Na mojej twarzy zabłąkał się dość blady uśmiech.
- Okej nie ważne. Powiedz, co się stało.
- Ech. W kraju rozniosło się, że tu jesteś. Przedstawiciele ważnych rodów chcą cię poznać.
- Oznacza to pojawienie się przy boku Caltanda tak? – Spytałam krzywiąc się na samą myśl.
- Nie do końca. Fandyjczycy nie wiedzą, że masz być ich przyszłą lakoma.
- Jak to nie wiedzą? To znaczy, że nią nie będę? – Ucieszyłam się na zapas.
- Wiesz, że Caltando, żeby w pełni objąć władzę musi mieć żonę, tylko nikt nie wie, kim ona będzie. Przedstawiciele niektórych rodów mają córki na wydaniu i cały czas mają nadzieję, że Caltando zainteresuje się którąś z nich.
- To by mi pasowało. – Mruknęłam.
- Tylko, że wizja Giny wyraźnie mówiła, że to ty zostaniesz lakoma.
- Nie dobijaj mnie.
- Julka…
- Więc jaka jest oficjalna wersja? – Przerwałam, nie chcąc słuchać kolejnych wyjaśnień.
- Gina zobaczyła cię w wizji, zostałaś sprowadzona na dwór, sprowadzona oznacza tutaj nie do końca świadomie – zaznaczył, – ale na razie mieszkasz tutaj żeby się trochę przyzwyczaić. Gina szkoli cię na doskonałą, zaufaną służkę przyszłej, lakomy, której ta będzie mogła całkowicie zaufać.
- Każda z byłych władczyń, chociaż taką miała?
- Owszem, ale zawsze ta rola przypadała Ginie.
- Aha. Czyli służąca… Okej. To będzie proste, musze tylko udawać, że znam się na sprzątaniu. – Powiedziałam lekko. Kuba najwyraźniej się zmieszał. Poznałam ten wyraz twarzy, coś było nie tak. – Tu nie chodzi o sprzątanie prawda?
- No nie bardzo. – Przyznał.
- Ech. – Westchnęłam. – Dobra to, kiedy ich poznam?
- Dziś wieczór.
- Żartujesz? – Pokręcił przecząco głową. – Wiedziałam, że Caltando nie dotrzyma słowa.
- Dotrzyma. Po wizytacji wracasz ze mną do domu.
- To znaczy, że idziesz tam ze mną?
- No jasne. Chyba nie sądziłaś, że puszczę cię sama. Zresztą Gina też idzie.
- Kuba…
- Tak? – Spytał pogodnie.
- Muszę być grzeczna, co nie? Znaczy się tak jakbyś na mnie wpływał…
- Tak, raczej tak. Jeśli ma nam się udać.
- Okej jasne rozumiem. Raz się mogę poświecić. A… swoją drogą, co robi taka służąca?
- Teraz nic nie będziesz musiała robić.
- Tak wiem, ale w ogóle.
- W ogóle… to jest tak jakby hmm. U was byłoby to określenie przyjaciółka. Tylko, że tutaj jest ona przydzielana, a w twoim świecie ludzie dobierają się według upodobań. Dlatego powiedzieliśmy, że Gina cię szkoli. Teoretycznie powinna sprawdzić twój charakter, zachowania w danym momencie, prawdomówność i tym podobne. A w praktyce sama wiesz jak to wygląda.
- No tak, nieciekawie.
- Wiec, oznacza to jedynie tyle, że musisz być dzisiaj bardzo grzeczna, uśmiechać się i potakiwać, w razie, czego ci pomogę, wiesz oni sądzą, że jesteś tak jakby pod moją władzą.
- Będę uosobieniem spokoju i słodkości. Chyba, że Caltando mnie sprowokuje… - zaczęłam, ale nie dokończyłam widząc wzrok Kuby. Najwyraźniej było to bardzo ważne i na dobrym odegraniu ról zależało nie tylko Caltandowi, ale również i Kubie. – Będzie dobrze. – Zapewniłam na koniec, nie do końca taka pewna swego. W końcu wystarczyłby jeden fałszywy ruch Caltanda i bum. Wszystko znika jak bańka mydlana.
- To się okaże.
- Powiedz mi…, na czym polegały twoje eskapady? Skoro nikt nie zna drogi do przejścia, do dostania się do waszego świata, to, po co te wyprawy?
- Masz dobrą pamięć.
- Czasem coś mi się tak przypomni.
- W zasadzie bywało różnie. Czasem były to po prostu rutynowe wyjścia, tak dla sprawdzenia jak się sprawy mają. Czy ktoś nie złamał prawa, albo czy Caltando nie potrzebuje pomocy.
- Dlaczego Caltando?
- Sądzisz, że nigdy nie przekroczył progu wrót? Kiedy żył jego ojciec, Caltando z uporem maniaka szukał wrót. Każdej pełni wymykał się z domu i szukał, drążył, aż w końcu znalazł. Ojciec nie miał sumienia zakazać mu tego, w zasadzie bał się, że syn może źle odebrać jego troskę. A, że był synem króla, dziedzicem, więc nie zakazano mu niczego ani nie poniósł kary. Za to wysyłano mnie.
- No tak, a ja się dziwię, czemu jest taki rozpieszczony. – Kuba uśmiechnął się pod nosem.
- Caltando często był dość nierozważny. Zapominał o przebraniu się w ciuchy bardziej tolerowane w waszym świecie, dlatego musiałem go śledzić, patrzeć mu na ręce i pilnować tajemnic.
- No tak pupilek miał swojego goryla.
- Coś w tym stylu.
- A co na przykład grozi za złamanie prawa?
- To zależy od władcy.
- Czyli?
- Kiedyś zanim się urodziłem, była dożywotnia kara więzienna lub wygnanie. Lecz teraz jest to niepotrzebne, wystarczy, że wykasuje takiemu elfowi pamięć.
- No tak. Mogłam się domyśleć. To raczej niezbyt surowy wyrok.
- Tu nie chodzi o to, kto komu zada najwięcej bólu, tylko o tajemnice. Nasz gatunek nie należy do drapieżnego. Jesteśmy stworzeniami pragnącymi jedynie spokoju.
- Wiem, ale… na przykład ta wojna.
- To nie była tak do końca nasza wojna. Zrozum chcieliśmy…. musieliśmy się bronić.
- Ech. To wszystko jest takie skomplikowane. Nie rozumiem gdzie w tym świecie jest miejsce dla mnie…gubię się.
- Ale nie jesteś sama. – Kuba spojrzał na mnie swoimi urzekającymi oczami. Ten wzrok, tak niesamowicie szmaragdowy, przez, który dostaje palpitacji. Słońce wyłoniło się zza horyzontu. Świt witał nas odcieniami pomarańczy. – To, co z tym przywitaniem? – Spytałam. Kuba obdarował mnie wspaniałym szerokim uśmiechem i pochylając się, zaczął mnie czule całować.
- Wiem, co robię. – Odpowiedział nagle nie zabierając rąk z mojej twarzy i nie odsuwając się ani na milimetr. W pierwszym momencie pomyślałam, że to do mnie.
- Czy wy zawsze się tak porozumiewacie? – Zrozumiałam.
- Nie Gina robi tak tylko wtedy, gdy mnie karci i nie chce żeby reszta świata o tym wiedziała. – Odparł pogodnie.
- To nie jego wina. – Wytłumaczyłam, wyrocznia weszła do pokoju.
- Wiem, ale to przede wszystkim on powinien uważać. Jest facetem wiec powinien bardziej nad sobą panować.
- Gina… on jest facetem. – Powtórzyłam śmiejąc się pogodnie.
- No tak masz racje. Czeka nas dzisiaj sporo pracy. – Powiedziała zwracając się do mnie.
- Wiem, Kuba mi mówił. Mam być grzeczna. – Gina przesłała mi uśmieszek. – tak wiem to niewykonalne, ale dam radę.
- Nie masz wyjścia.
- Właśnie.
- A teraz chodź ze mną. Poćwiczymy twoją mowę i poszukamy szat. – Kuba ruszył razem z nami. – Ty nie. – Zatrzymała go. – I przebierz się, nie możesz iść w tych rzeczach. – Według mnie był dobrze ubrany, ale w końcu ja tam się nie znam na ich ubiorze.
Księżyc świecił wysoko nad rozgwieżdżonym niebem. Pełnia. Zdenerwowana stałam na werandzie wpatrując się nieobecnym wzrokiem w górę. Nadszedł czas… a ja kompletnie nie wiedziałam czy sobie poradzę.
- Gotowa? – Spytał Kuba.
- Czy ja wiem…
- Hej cały czas będę blisko. – Powiedział łapiąc mnie od tyłu w talii. Uśmiechnęłam się blado pod nosem. Chociaż raz chciałam żeby Kuba miał dostęp do mojego umysłu i mną pokierował. Nagle coś mi w głowie zaświtało.
- Caltando boi się że ucieknę?
- Dlaczego tak sądzisz?
- Kuba. Jest pełnia, akurat na dzisiaj musiał wyznaczyć spotkanie? Wątpię. Te rodziny to była tylko wymówka, i dobrze, że się pojawiła, bo inaczej ściągnąłby mnie do pałacu pod innym pretekstem. Mam racje?
- W zasadzie…
- No jasne, że tak. – Powiedziałam pewnie na wpół zdenerwowana. – Księciunio bał się, że nie dotrzymam obietnicy i dam nogę.
- Julka spokojnie…
- Jestem spokojna. – Zapewniłam – tylko nie mogę uwierzyć, że jest taki głupi. Przecież to oczywiste, że byś mnie tu znowu przyciągnął.
- Albo i nie. – Odpowiedział pod nosem.
- Jak to nie?
- Po prostu. Jesteś trudnym obiektem do zlokalizowania, nawet bardzo trudnym, jakby coś cię chroniło. – Odparł poważnie, nie mogłam się powstrzymać żeby nie zachichotać.
- To niedorzeczne.
- Ale prawdziwe.
- Okej, słuchaj najlepiej będzie jak już pójdziemy.
- Tak masz rację. Zawołam Ginę.

**

Sala bankietowa zachwycała wyglądem. Wszędzie mnóstwo świec i błękitnych kwiatów, wszystko dobrane dokładnie pod kolor. Straż w białych szatach, podobnie jak goście, wręcz idealna harmonia. Każdy detal dopasowany z taką dokładnością i perfekcją, rzadko spotykaną. Artystyczny nieład, a jednocześnie styl i klasa.
- Książe chce widzieć panienkę w swoim gabinecie. – W zachwycie przerwał mi szorstki głos kamerdynera, który właśnie powiedział mi półgłosem te słowa. Otworzyłam usta gotowa na dość dosadną wypowiedź, ale przed oczami ukazał mi się błagalny wyraz twarzy Kuby. Przypomniałam sobie, że dzisiejszy wieczór z niewiadomych przyczyn jest dla niego ważny i dlatego muszę być grzeczna na forum. Cóż odegram się Caltandowi indywidualnie. Posłusznie skinęłam głową i dyskretnie opuściłam coraz bardziej zapełniającą się salę. Elf szedł przede mną prawdopodobnie prowadząc mnie do tej samej komnaty, co pare dni wcześniej. Poszczególne drzwi i korytarze rozpoznawałam bez większego problemu. W końcu przede mną otworzyły się znajome wrota. Elf zniknął tak szybko jak się pojawił zostawiając mnie samej sobie.
- Witaj. – ten głos sprawił, że dreszcz przeszedł po całym moim ciele. Zdziwił mnie bardzo jego ton, uprzejmy, delikatny i… bardzo zdradziecki. – Wyglądasz wspaniale. – Zachwalał Caltando, patrząc zachłannym wzrokiem.
- Och daruj sobie. – Powiedziałam wywracając oczami. – Czemu od razu nie spytasz, dlaczego nie uciekłam? W końcu o to chodzi nieprawdaż? – Caltando skrzywił się lekko, myślałam, że jakoś go sprowokuje, ale on wyjątkowo słuchał dalej. – Bałeś się, że zwieje prawda?
- Przy Cobercie nie masz szans. – Odparł, ale bez większego przekonania.
- A więc, po co mnie tu wezwałeś?
- Poprosiłem. – Sprostował.
- Bez różnicy. I jedno i drugie kosztuje mnie sporo nerwów.
- Stęskniłem się. – Powiedział czule przybliżając się do mnie.
- Łapy, przy sobie. Wywiązuj się z umowy chyba, że wolisz żebym zrobiła scenę na tym twoim spotkanku, bo szczerze mówiąc nie zależy mi na jego powodzeniu czy niepowodzeniu.
- I właśnie, dlatego tak bardzo mi się podobasz. – Stwierdził z uśmiechem.
- Że co proszę? Ja nie rozumiem tego. Masz tu tysiące młodych elfów, mnóstwo dam, które tylko czekają na twój gest, a uczepiłeś się właśnie mnie. Czemu muszę za ciebie wychodzić?
- Wiń Ginę nie mnie. To nie ja mam wizję. Chociaż w tym wypadku wyszła mi ona na dobre. – Odparł szyderczo z zadowoleniem. – Te jak ty to mówisz damy chowają się przy tobie.
- Uch. Daj mi spokój. – Odparłam zdenerwowana siadając na łóżku i zaciskając pięści z całej siły.
- W każdym bądź razie czy tego chcesz czy nie, wyjdziesz za mnie. Nic nie da te kilka dni zwłok. A wiesz, dlaczego? – Spytał klękając przede mną. – Bo jak na razie jestem tutaj jedynym dziedzicem tronu.
- Nie rozumiem, co znaczy jak na razie? – Na to pytanie jednak nie uzyskałam odpowiedzi. Caltando uśmiechnął się cwaniacko i bez słowa podniósł mnie z do góry.
- Czas na nas.
- Nigdy cie nie zrozumiem. – Mruknęłam pod nosem. W mgnieniu oka wróciliśmy do głównej sali. Otaczało mnie mnóstwo elfów. Jedni patrzący ze zdumieniem, inni zachwytem, a jeszcze inni z wyższością. A podobno to takie miłe istoty. Widocznie zdarzają się wyjątki. Na sali zrobiło się nagle cicho, a zaraz po tym zaczęła grać muzyka. Spokojny, nastrojowa coś jak kołysanka. Jej melodia była mi dziwnie znana. Usilnie zaczęłam szukać w pamięci tego, co mi przypomina… No jasne. W końcu mnie oświeciło. Kiedy byłam mała, kompletnie nie rozstawałam się z pozytywką, opiekunki mówiły, że była razem ze mną kiedy mnie po raz pierwszy przygarnęły. Zawsze zadawałam tysiące pytań na temat swojej przeszłości. Czemu tutaj jestem? Skąd się tu wzięłam. I zawsze słyszałam tę samą odpowiedź – „Znalazłyśmy cię.” Do dziesiątego roku życia byłam tylko w jednym sierocińcu, potem zaczął się totalny chaos. Przenosili mnie od jednego do drugiego, przytułku. W końcu w jednym z nich moja pozytywka zaginęła. Okropnie płakałam, bo była moją jedyną pamiątką. Możliwe, ze nawet po rodzicach, którzy nawet nie wiem, kim są. Uwielbiałam jej błogą melodię, która odstraszała złe sny i pomagała usnąć. A potem trafiłam do domu Pawła i w końcu z niewiadomych przyczyn wylądowałam tutaj.
- Można prosić? – Spytał Kuba. Uśmiechnęłam się do niego z wymuszonym uśmiechem i zaczęliśmy tańczyć. Po raz kolejny nie rozumiałam tego, jakim cudem znam wszystkie kroki, ruchy elfów. Przecież nigdy nie miałam z nimi do czynienia? Chyba nie miałam.
- O czym tak intensywnie myślisz?
- O tym, że to trochę dziwne, ale… wiesz miałam kiedyś taką małą pozytywkę, zawsze grała mi do snu i melodia, do której teraz tańczymy była dokładnie taka sama jak ta. – Kuba trochę zmieszał się z tego powodu jakby nie wiedząc, co powiedzieć.
- Tak rzeczywiście dziwne. – Powiedział w końcu bez przekonania. W tym momencie zrozumiałam jedno, Kuba coś przede mną ukrywa. Tylko na razie nie wiem, co to jest.
- Przed chwilą, gdy rozmawiałam z Caltandem, powiedział coś, co mnie zainteresowało. – Zmieniłam temat.
- Rozmawialiście?
- Tak, niestety tak. Powiedz mi czy jest jeszcze gdzieś jakiś inny dziedzic tronu oprócz niego? – Kuba zastanowił się przez chwilę.
- Chodź ze mną.
- Gdzie?
- Po prostu chodź.

14 339 wyświetleń
129 tekstów
17 obserwujących
  • teee

    19 February 2013, 00:06

    W takim momencie przerywać... :( Chcę więcej!

  • czarna_owca

    26 June 2010, 15:04

    Muszę was przeprosić, bo na razie ciagu dalszego tego opowiadania nie będzie. Jestem w trakcie pisania czegoś innego.

  • bary9207

    26 June 2010, 14:24

    czekam na jeszcze !

    świetne, gratuluję talentu ;)

  • Zenons

    26 June 2010, 13:22

    Już czekam na ciąg dalszy ;)

  • słiitaśna

    25 June 2010, 19:57

    Uśmiechnęłam się na sam widok tytułu, a właściwie jak przeczytałam pierwsze dwa słowa, bo czyje to ie patrzę ;D
    a jak skończyłam czytać.. jestem zachwycona ^^
    i chcę jeszcze :) kiedy mogę liczyć na dalsze części ? :P