Menu
Gildia Pióra na Patronite
topik

topik

Dzisiaj spotkałam Śmierć.
Tam gdzie diabeł mówi dobranoc.
Była tak śmiertelnie przerażająco piękna. Ubrana w suknię z najstraszniejszych cierpień ludzi, najbardziej bestialskich morderstw, znęcania się człowieka nad człowiekiem, człowieka nad zwierzętami, suknia uszyta z najbardziej makabrycznych rzeczy jakie są na świecie. Włosy spięła zawiązanymi na kokardkę sponiewieranymi duszami, wianek na głowie był z martwych lisów powiązanych ogonami. Na uszach kolczyki z martwych kwiatów. Cały Jej obiór podkreślały buty, najstraszniejsza broń, śmiertelna broń. Pantofelki były uszyte z tak odrażających słów… żadne ludzkie ucho takich nie słyszało, żadnego żywego. Jedno słowo i zabija każdego kto stanie Jej na drodze, zabija nawet Jego duszę. Jedyny taki oręż na świecie, który zabija duszę. Pewnie zastanawiacie się jak to jest, ze przeżyłam i teraz tu piszę? Chodziłam po drzewach, Śmierć panicznie boi się drzew. Tak, zobaczyła mnie, ma świetny węch, ale nie weszła na sosnę, która jest moim domem. Moje drzewo wpuszcza tam tylko żywych, tak, mieszkam ze zwierzętami. Kocham je. Ale wróćmy do mojej opowieści. Tak, więc, szła Śmierć rozjuszona moją obecnością, lecz nic nie mogła zrobić, póki siedziałam na drzewie, a moje uszy były daleko. Kilkanaście godzin szła, ja za nią. Doszłyśmy do bardzo dziwnego miejsca, niestety, musiałam obserwować wszystko z odległości około 50m, bo tam gdzie Ona stała nie było żadnych drzew, nie było trawy, ziemi, nie było nic. To było coś innego niż, kiedy pod Jej butami wszystko umierało, tam nie miało co umierać, tam była nicość, podłoga bez koloru, nie było podłogi. Ludzkie oczy takich rzeczy nie ogarną, ludzkie oczy nie zobaczą nicości. Nagle z tej mgły zaczął się ktoś wyłaniać. Wszystko zaczynało powoli jaśnieć, tak jakby Kora wracała do Demeter po zimowym pobycie u Hadesa. W nicości zaczynała rosnąć trawa, pojawiały się małe owady, większe, ptaki, pojawiało się życie. No właśnie Życie. Śmierć patrzyła na to z wielkim spokojem, jakby to było zupełnie normalne. I teraz pojawiła się ta postać wyraźnie, jeżeli można kogoś widzieć wyraźnie z takiej odległości. On był kompletną przeciwnością Śmierci, Pani Śmierci. Wyglądał tak… jestem prostym człowiekiem i brakuje mi słów, naprawdę. Choć sadzę, że każdemu patrząc na niego zabrakłoby słów. Życie. Napiszę jak umiem. Ubranie uszyte było z samych radości, ze szczęścia, w jasnych kolorach życia, z uśmiechów ludzi, z cieszących się oczu, z żywych kwiatów, z uśmiechem na każdym płatku, z wszystkich dobrych zmian, ‘’nowych żyć’’ na świecie, z całego szczęścia świata. Nie miał butów na nogach, ale kiedy przeszedł po czymś od razu wstępowało w to coś życie.
Śmierć podeszła do Życia, złapał ją za Jej martwą rękę i zbliżali się powoli do pojawiającej się szarej dziury. Stanęli przed dziurą, która była już koloru zielono – szarego i pocałowali się po czym wskoczyli nadal trzymając się za ręce w otchłań. Otchłań szczęścia.

Sądzicie, że teraz na Ziemi nie było Śmierci, ani Życia? Było wszystko tak jak wcześniej. A może myślisz, Czytelniku, że mi się to wszystko przyśniło? W śnie nie widziałabym tak wyraźnie oczu Życia, nie pamiętałabym tak wiele, choć może to sen… Czy Życie naprawdę popatrzył się na mnie puszczając oko? Nie, nie, to nie był żaden sen…

A jednak przeciwieństwa czasami się przyciągają…

22 123 wyświetlenia
281 tekstów
114 obserwujących
  • latająca_z_ptakami

    21 April 2013, 16:54

    Uhm.. Podoba mi się ;)

  • topik

    17 January 2011, 09:45

    dziękuję...

  • motylek96

    10 November 2010, 20:51

    Jestem pod wrażeniem.Naprawdę świetnie napisane

  • topik

    22 June 2010, 12:39

    to miło ;-)

  • topik

    17 May 2010, 19:42

    Na opowiadania na razie brak tematów.
    Jutro wiersz, albo kiepska myśl :)

  • IBELLA

    17 May 2010, 19:03

    Eliz... Ty potrafisz pisać ...

    Zaczytałam się ... a Ty zobrazowałaś opowiadanie.

    Już czekam na kolejne opowiadanie ...