Menu
Gildia Pióra na Patronite

CIEMNA DUSZA - CZ.2

loveforever

Dzień w szkole spędziłam jak zwykle. Siedząc z koleżankami lub samotnie w jakimś kącie. Dzień szkolny nie miał dla mnie nigdy jakiegoś większego znaczenia. Banda rozwydrzonych dzieciaków, biegających po korytarzu i drących się jak najgłośniej tylko mogą. Ja nigdy taka nie byłam. Z reguły byłam cicha i spokojna. Wolałam zawsze posiedzieć i podumać w samotności. Jeżeli już musiałam spędzać z kimś czas to był to ktoś zaufany - taki jak Sara właśnie, lub kilka innych osób. Kiedyś do takich osób należał też Peter - mój brat. Tylko z czasem straciliśmy kontakt. Jakiś czas temu bardzo dobrze dogadywaliśmy się ze sobą. Teraz praktycznie nie rozmawiamy. Szkoda mi mojego brata, że tak się zmienił. Jak to się mówi „Z jakim przystajesz, takim się stajesz.” Dlatego doszłam do wniosku, że za wszelką cenę muszę go z tego wyciągnąć.

- Sara, posłuchaj. Ja muszę lecieć do domu. Powiedz, że źle się czułam i się zwolniłam, czy coś. Nie wiem, wymyśl coś!
- Dobra, poradzę sobie. A co się stało? - zapytała z niepokojem dziewczyna.
- Muszę coś załatwić, nie martw się. Może mnie nie być parę dni w szkole. Po wszystkim dam ci znać.
- Nie powiesz mi o co chodzi? - pytała, wyraźnie zawiedziona Sara.
- Nie teraz. Po wszystkim dowiesz się od razu.
- Trzymam Cię za słowo - powiedziała, po czym skierowałam się szybkim krokiem w stronę domu.
Całą drogę biegłam. Biegłam tak, że gdyby nie to, że bordowy samochód z wyraźnie przestraszoną twarzą mężczyzny, jadącego z żoną i dwójką zatrzymał się parę centymetrów ode mnie… teraz pewnie leżałabym już w szpitalu. Wbiegłam do domu jak poparzona, pierw przekręcając zamek od drzwi pospiesznie.
- Peter! Peter, jesteś w domu?! - krzyczałam, biegając po domu, szukając go w każdym pomieszczeniu, w którym mógł się znajdować. Nic, pusto. Musiałam zastanowić się chwilę gdzie mógł akurat być. Wzięłam do ręki telefon i wykręciłam numer, który znam na pamięć. Oczywiście telefon nie odpowiadał- przewidziałam to. Rzuciłam torbę, którą nadal miałam na sobie. Wzięłam z blatu jakieś drobne na autobus w razie czego i równie szybko wybiegłam z domu.
Najpierw poniosło mnie na „Skate Park”, na którym kiedyś, kiedy byliśmy dużo młodsi spędzaliśmy dużo czasu z mamą. Usiadłam na jednej z ławek, z myślą, że muszę na spokojnie usiąść i zastanowić się gdzie on teraz jest. Jednak zamiast myśleć o tym, wspomniałam wszystkie chwile z mamą, kiedy jeszcze była porządną kobietą. Kiedy nigdy, nic nie piła. Kiedy zawsze miała dwoje trzeźwych oczu. Swoje zachowanie teraz tłumaczy tym, że to przez to, że nasz tata, tym samym jej mąż nie spędza czasu ani z nami, ani z nią. Jak dla mnie było inaczej. Po prostu tak jak tata zatracił się w pracy, ona swoje problemy woli zatopić w wódce. Przecież tak trudno spróbować zmusić tatę jakoś do rozmowy, że lepiej znaleźć sobie kolejny problem… Z resztą, jej sprawa. Przywykłam. Kiedyś nawet próbowałam lub raczej miałam w planie pomóc mamie, ale cały czas twierdziła, że sobie radzi. Uważała, że pije dla smaku. Aż trafiła na odwyk. Teraz nie ma jej przy nas. Wypuszczają ją od czasu do czasu do domu na parę dni. Potem znowu musi wracać. Jednak nie tęsknię teraz za nią. Tęskniłabym, gdyby była taka, jaka była, gdy byliśmy mali. Jak można tęsknić za człowiekiem, który na własne życzenie zrobił z siebie wrak? Ja nie potrafię.
Sara potępia ten punkt widzenia… Tyle razy się kłóciłyśmy o to, jakie mam zdanie na temat własnej matki. Tylko jakie mam mieć? Sama na nie zasłużyła.

9857 wyświetleń
121 tekstów
2 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!