Menu
Gildia Pióra na Patronite

WRZEŚNIOWY OGRÓD 3

fyrfle

fyrfle

Dary września, tak napisała Pani Zofia pod jednym z moich zestawów zdjęć, w którym umieściłem uginającą się pod ciężarem owoców gałąź węgierki, ogromną głowę dojrzałego słonecznika, gęste od jagód krzewy borówki amerykańskiej, czerwone od owoców łodygi malin i pomidorów. Tak. To dary września. Korzystamy z tego, że koniec kalendarzowego lata jest ciepły, a momentami bardzo ciepły. Wciąż obficie owocują borówki, maliny, pomidory, poziomki i dojrzewają kolejne słoneczniki, tworząc ze swoich kwitnących łodyg jak gdyby wieloramienne latarnie, które pięknym czynią i jasnym ogród nawet po zmroku. Wystarczy oswoić wzrok. Na płocie dojrzewają owoce dyni ozdobnych. Teraz dają wiele radości nam ogrodnikom, ale i przechodniom, a jesienią znaczną być pięknymi miejscami i momentami naszego domu. W tym roku przez zimne i mokre wiosnę i lato tak się złożyło, że dary września są szczególnie obfite.

Wrześniowy ogród pobudza do refleksji, tym bardziej, że oglądam zdjęcia z przed lat. Na pierwszym wyzywająca ludzkość i kosmos piętnasloatka. Na drugim, zrobionym pięć lat później, bardzo bardzo dojrzała już kobieta, której twarz wyraża jak bardzo bardzo wiele w życiu przeszła. Te zdjęcie jest niesamowite. Uświadamia jak groźne jest życie dla życia. Ta kobieta potem wygrała swoje życie i życie bardzo wielu uczyniła lepszym. Poszła w ogóle dalej. Poszła za głosem serca, czyli postawiła siebie na pierwszym miejscu, a nie jak chcą na przykład religie zrobiła pokornie co słuszne.

Słońce wstaje coraz później. Teraz jest tak, że my wybudzeni ze snu czekamy na jego wschód. Kiedy otwieramy oczy witają nas bardzo kolorowe zorze świtu. Świty są raczej ciche w domu i ogrodzie. Ptactwo jest wyciszone. Latający bracia kumulują energię, aby przerywać zimę i w prawie ciszy później przylatują do ogrodu na głowy słonecznika. Wkrótce będą jadły dojrzałe owoce głogu, no i być może przed przymrozkami zdążą dojrzeć jagody jarząbu.

W ogrodzie wciąż stoi trampolina dla dzieci, wciąż czeka na nie piaskownica. Może jeszcze przyjadą wnuki wyszaleć się, strząsnąć z siebie wielkomiejskość, pobawić się z kotami, pójść z dziadkami nad potoki, w pola i nieużytki, pojeść poziomek, borówek, malin, węgierek i brzoskwiń. Opieka nad wnukami, to bardzo odpowiedzialne, ale i miłe zajęcie, przynoszące bardzo niesamowite, nieszablonowe i wesołe sytuacje, jak ta w sierpniu kiedy wnukowie bawili się z nami na trawie, więc postanowiły to wykorzystywać liczne koty, które odwiedzają nasz ogród, aby pobawić się z wnukami, pokłócić się między sobą, albo po prostu wykorzystać moment naszej nieuwagi i wejść do domu, i nabroić coś. Jednego takiego przyuważyliśmy wchodzącego do domu i rzuciłem w niego delikatnie piłką plastikową. Spadła mu na grzbiet. Tak się wystraszył, że odskoczył i wpadł wprost do dwudziestolitrowego wiadra z wodą i cały się skąpał. Wydał z siebie okropny wrzask niezadowolenia i pobiegł w kierunku ulicy. Ale nie nauczyło go to niczego. Instynkt sprawia, że kiedy może, to pcha się do domu jak dzisiaj przed chwilą. I tym razem musiał salwować się ucieczką, bo trafił w piwnicy na naszą kotkę Ciri, która pogoniła go i dogoniła. Sądząc po wrzasku, to bardzo go skarciła. Kotów jest tutaj tak dużo, że jest za mało miejsca na kocią samotność. Stąd też co parę godzin dochodzi do naprawdę mocnych i wrzaskliwych bardzo zwarć.

297 714 wyświetleń
4773 teksty
34 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!