Menu
Gildia Pióra na Patronite

SEZON OGÓRKOWY II

fyrfle

fyrfle

Dagmar i Fridriś wybrali się rano po zakupy. Właściwie Dagmar jechala do arbajtu w magistracie, a pies Fridriś zabrał się z piękną Dagmar na zakupy wędliniarskie do sklepów wiejskich firm wędliniarskich, które oczywiście mieściły się w powiatowym mieście, którego prokreacja przegrywała z umieralnością i migracją.

Przejeżdżali właśnie w cieniu wielkiej góry obok kilkunastohektarowego pola kukurydzy, gdy Dagmar powiedziała:
- To wszystko pójdzie pod strefę ekonomiczną. Mówią, że mają jeszcze 6 czy 9 działek. Tam w starej części tyle miejsca nie ma. Pewnie kupili już od agencji.
- Skąd wezmą niewolników? - powiedział w powietrze Fridriś.
- Niewolników? - powiedziała i spojrzała pytająco.
- No roboli na trzy zmiany. Tutaj już ci co mają pracować pracują, materiału na negrów raczej też nie ma. Reszta żyje z różnych żebranin lub po prostu wegetuje z dnia na dzień.
- Dzisiaj wszystko wykonują roboty, a tych paru mądrych, do ich obsługi znajdą i muszą uczciwie zapłacić.

Tymczasem przejechali pod wiaduktem kolejowym, a za nim robota szła. Wylewali stadami "gruszek" beton w fundamenty kolejnej fabryki kabelków, czy kostek elektronicznych do koncernowych aut. Neokolonializm pokrywał kraj, zgodnie ze słowami premiera, który powiedział, że kraj ma być jedną wielką strefą ekonomiczną.
Zastanawiał się jak Dagmar, to wszystko spamiętuje. Byli w kiosko-straganie pani Loli. Marchewka, cebula, buraczki, czosnek, wylęgarnia jedna i druga, bób,kalarepy, ogórki, pomidory.
- Ogórki Fridriś wybierz - zakomenderowała.
Fridriś wyszedł z kiosku do części straganowej. Na kartce pisało, że korniszony i, że po 4, 50 złotych. Były wczorajsze, wyschnięte, pokręcone, poranione. Ocenił prędko i wydał wyrok. Wrócił do budy i powiedział:
- Dagmar, ogórki nie.
Zrozumiałam Fridrisia w lot.
- To niech pani nie liczy pani Lolu - powiedziała Dagmar.
Lola zamrauczała coś nie wyraźniej. Zdała sobie sprawę, że dała ciała.
- Bo to on robi do drugiej i zaspał dzisiaj.
Kapitalizm jest morderczy. W nocy trzeba jechać na giełdę i o piątej już rozwozić po budach, straganach i kioskach.

W sklepie znanej firmy wędliniarskiej był drugi w kolejce. Wnet ocenił co jest.
- Poproszę ten mniejszy kawałek salcesonu.
- I co jeszcze?
- pół kilo kabanosów i mniejszą szynkę z liściem laurowym oraz foszta z indyka.
- Wszystko?
- Wszystko.

Potem poszedł do wiadomego supermarketu po skrzydła dla kotki Zenobii. Wziął dwie zgrzewki i poszedł do kasy. Kolejka była spora. Nie śpieszył się. Nie poszedł do sztucznej kasy. Cierpliwie czekał i liczył, że się coś felitoniarskiego wydarzy. Ludzie wołali o drugą kasjerkę. Nie radzą sobie ze sztuczną kasą. Kobieta przed nim miała rozpiętą jedną haftkę przy staniku. Ktoś ją rozbierał wzrokiem? Raczej nie - ocenił. Hmm. Pomyślał. W ogóle kobiety często są rozbierane wzrokiem. Jedne uważają to za seksizm, drugie wiedzą o tym i czują się dumne. Trzecie pragną, tylko czekają aż on wykaże inicjatywę. Przeważnie przegrywają. Mężczyźni ślinią się, ale są nieśmiali. Chcesz, to sobie weź. Tak to wygląda w praktyce.

Drugi sklep wędliniarski, jeszcze droższej wiejskiej ubojni i masarni, rzekomo wsio eko. Nie wierzył. Cwańsi i bezczelniejsi pewnie. Wiedzą, że ludzie są naiwni albo nawet nie mają czasu myśleć. Wziął dwie wędzone rzekomo kity indycze i pasztet we folii. Pani życzyła mu miłego dnia nim on to uczynił.

Przystanek MZK. Właśnie do domu wraca wiejska część robotniczej trzeciej zmiany. Charakterystyczny nieliteracki język. Gwara i przekleństwa. Naturalność, nieskrępowanie, uśmiech, głośne rozmowy, szczere oceny ludzi bez ogródek emocjonalnie wykrzykiwane wręcz, życzliwość dla dobrych, żałowanie ich trudnego losu wśrod chamów, żal dla patologii i nałogów. Odrosty, wszystkie miały odrosty i nie wiadomo kiedy przyjdzie czas i pieniądz na fryzjera. Proste więc włosy, wiązane w kity. Bluzki bez ramion za 10 - 15 złotych. Wszystkie miały spodnie dżynsy z dziurami. Tenisówki lub sandały ze sklepu, w którym wszystko po 4 złote. Twarze umordowane, życiem, troskę zaorywuje uśmiech.

W autobusie radio mówi, że dzień psa. Psem został w 1991 roku. Tak, psiarnia uratowała mu życie i dobrze. Za to teraz świętuje. W internecie pani życzy psom dobrych ludzi. Bywa różnie. Dagmar, jego druga właścicielka, jest dobrą panią.

297 721 wyświetleń
4773 teksty
34 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!