Czytając żywoty świętych natknąłem się na ciekawego świętego, ale nie pamiętam imienia jego. Był sobie pustelnik. Mieszkał w grocie niedaleko małej wioski. Modlił się za bliźnich. Żywił się korzonkami. Zbierał zioła. Mieszkańcy wioski przychodzili do niego po różnego rodzaju pomoc. Jednym dawał dobre rady innym zioła lecznicze. Raz przyprowadzili mu śliczną dziewczynkę w wieku około 12 lat chorą umysłowo. Z wielką wiarą mówili mu: "na pewno uda ci się ją uleczyć bo ty przecież jesteś święty mąż". I zostawi ją razem z nim na kilka dni. Była piękna i zgrabna więc pojawiła się pokusa. Zgwałcił ją. Aby ukryć ten czyn zabił ją i zakopał. Jak po kilku dniach przyszli po nią mieszkańcy wioski powiedział im: "Ona oddaliła się i zgubiła. Szukałem ale jej nie znalazłem". Mieszkańcy odeszli zawiedzeni uznając, że skoro była chora na głowę to widocznie taka była wola Boża, która rozwiązała problem. Ale pustelnika dręczyło sumienie okropnie. W końcu nie mogąc tego wytrzymać przyszedł do wioski i przed całym zgromadzeniem jej mieszkańców przyznał się do tego co zrobił. Powiedział też gdzie zagrzebał jej zwłoki. Następnie prosił ich o karę taką jaką uznają. Może to być np. zatłuczenie kijami, ukamienowanie, utopienie w gnojówce lub inna kara. Ku jego zdziwieniu. Mieszkańcy powiedzieli idź wolny. A nawet ogłosili go świętym. Świętość ta została po jego śmierci uznana przez całą społeczność zamieszkującą tą krainę. Dlaczego tak się stało?