Często żałowała, że powiedziała mu prawdę. Może byłoby lepiej, gdyby ją przemilczała? Gdyby udawała. Przecież nie domyśliłby się, nawet na pierwszym spotkaniu. Wciąż padałyby słowa „uwielbiam cię”,„jesteś urocza”, nic nie uległoby zmianie, a nawet jeśli, to minimalnej. Ona nosiłaby uśmiech na twarzy, żyła wyobrażeniami, on zaś tkwiłby w przyjemnej niewiedzy, we własnym przekonaniu. Ale nie chciała go oszukiwać. Nie chciała, żeby rozczarował się przed samym spotkaniem. Dlatego powiedziała to, co wydawało jej się, on wiedzieć powinien. Zareagował na pozór normalnie. Nic strasznego. Dopiero na drugi dzień, gdy się odezwała, zaczął odpisywać tak, jakby się nie znali albo co najmniej nie lubili. Gdy o to zapytała, odparł „tak po prostu wyszło”. „Nie zamierzałem.” Nie uwierzyła, ale nie chciała (znowu) robić problemu. Choć z pewnością wyczuł sarkazm w odpowiedzi, owa była prawie normalna. Zaraz po niej zniknął. Dlatego prawdę czasem lepiej przemilczeć. Bo niektórzy nie potrafią patrzeć na rzeczy tak, jak patrzyli wcześniej. Nie dostrzegają w człowieku tego, co dostrzegali, zanim dowiedzieli się czegoś „okropnego”. Nie są w stanie zapomnieć o zwykłej liczbie i nie potrafią spojrzeć w głąb. W to, od czego wszystko się zaczęło. A podobno już są tacy dojrzali…
Prawda. Wiele razy miałam taką sytuację... Chciałam powiedzieć o tym bliskiej osobie. Nie chciałam oszukiwać, być nielojalna... Zresztą na pewno i tak wyszłoby to na jaw. Powiedziałam to tej osobie. I... Nie jest już tak, jak kiedyś. Nadal jest między nami silna więź, ale nawet nie umywa się to do tego, co było przedtem. Myślę, że niektóre rzeczy powinniśmy zachować tylko dla siebie i strzec je, żeby nikt inny tego nie dojrzał.