Menu
Gildia Pióra na Patronite

Pomiędzy cz.2

Jago

Jago

Często nie zdajemy sobie sprawyy jak bardzo utknęliśmy pomiędzy uczuciami i jak bardzo niszczy nas obojętność.
Kiedy zostajemy wyżarci przez nią. Czasem nie jesteśmy nawet skłonni uwierzyć, że jest coś pomiędzy. Gdzie duchy gromadzą się chcąc powrócić do bólu, szczęścia. Chcąc istnieś i cierpieć, oddać wszystko by wyrwać się z nirwany. Gdzie brakiem nazywamy wszyskto.
Coś co czuje jeszcze strach nie mogło odejść. Jane mówiła mi o strachu. Że nie chce być sama. Jednak czułem ze znika. Jestem tu a ona tam w łóżku szpitalnym. Jest i znika. Każdy jej oddech uwalnia resztę życia, resztę chęci. By jej pomóc muszę tam wrócić choćbym nie wiem ile miał poświęcić, wolę wkroczyć do Nirwany niż aby zaznać nicości wśród życia.

Chlopak wyszedł z domu. Dziennik leżał w torbie na ramię. Było jednak coś zego chłopak nie widział. Pod ostatnią notatką widniały niewidzialne litery. Zdesperwoane chcąc wydrzeć się na zewnątrz. Mówiły „nie rób tego“
Chłopak przeskoczył na 2 stronę drogi zastanawiając się jak można wywołać śmierć kliniczną. Przeczesł czarną czuprynę lekko kiwiąc głową. Dla niego to miało znaczenie, w jego zwykłym świecie. Chciał tylko aby Jane wróciła. Chciał patrzec na jej piegi i rozradowana twarz. Wiedział, że z czasem jej mózg umrze i wiedział, że bezczynnie czekając na pewno straci każdy promyk słonca z jej twarzy. Skraci każdą sekundę której jeszcze nie zdążył przeżyć w pełni szczenscia.
-Może przenzaczenie jedanak istnieje-myślał przechodząc przez trawnik by dostać się nad urwisko. Od domu dzielły go już kilometry.
-Skoro już raz udało mi się wrócić to dlaczego nie miałoby znowu do tego dojść? Jus raz zawisłem pomiędzy życiem. Było tam tak samo tylko wszystko było fikcją. Było nijakie. Czas leciał za szybko.

Chłopak siedząc na kamieniu i spoglądając raz po raz do dziennika rozmyślał nad wyskością urwiska. Poza tym był listopad. Woda musiała być lodowata. Kiedyś słyszał historie jak skakano do Uważano to za wielce nieodpowiedzialne zwłaszcza, po tym jak około piętnastu lat wcześniej ktoś zabił się skacząc. Rozbił się o kamień. Od tego czasu było to miejsce zakazane.
- a może powinieniem skoczyć-rozważał wyobrażając sobie siebie i ratowników medycznych kiedy on walczy o zycie. Przecież o to mu chodzi byc znów pomiędzy. O kolejną szansę.

Wstał. Odłozył dziennik i zbliżył się na sam skraj patrząc w dół. Wydawało mu się że wysokość może wynosić jakieś 30 metrów. Poczuł w płucach przerażenie.
Ściągnął powoli spodnie i koszulę. ułożył starannie obok kamienia.
Jeszcze raz podszedł do krawędzi i wziął głęboki oddech. A może jednak wziąć rozbieg myslał. Nie potrafił sie zdecydować. Dawał sobie nikłe szanse. Jednak tak po prostu jakby lekkim krokiem przeszedł w nicość. Spadał. Lecąc w głowie migały mu białe obrazy. Zobaczył jej twarz i oderwał się. Już nie spadał. NIe czuł bulu strachu. Był jakby w nicości. jednak wciąż czuł. Wyczuwał jej obecność. Usłyszał tylko głos.
-Musisz wracać!- Zdecydowane słowa Jane
Trzask i uderzył mocno w wodę. Powietrzew z niego uszło. Zaczął tronąć. Uderzył nogą w coś co musiało być skałą. Czuł potworny ból i zimno. Woda wypchała go to na dół to do góry. Z trudem łapał oddech. Z nogi sączyła się krew. To przenikliwe zimno było nie do zniesienia. Tracił siłę z każdą sekundą. Podpłynął bliżej skał. Po długich próbach dostał się na brzeg. Osłabiony, ranny ale żywy i mający w głowie jedną myśl
„Każda chwila ryzyka przybliża mnie do Jane“

3437 wyświetleń
51 tekstów
1 obserwujący
  • Albert Jarus

    9 March 2012, 18:55

    ladne i jakies takie bolace