Tańczyliśmy już jakieś pół godziny, co chwilę podchodząc do baru po jakiegoś drinka. Wypiłam już parę kolejek i skierowałam się po kolejnego drinka w czasie, kiedy Kamil poszedł do toalety. Właśnie wtedy, gdy siedziałam przy barze podszedł do mnie Marcin. Sam. - Nie za dużo już wypiłaś? – spytał mnie patrząc gdzieś w bok.
Prychnęłam. - Co ty, moja matka jesteś? Idź tańczyć ze swoją Zuzią – warknęłam. - Czyżbyś była zazdrosna?
Zmierzyłam go spojrzeniem. - A więc to o to chodzi tak? Chcesz, żebym była o ciebie zazdrosna. Postępujesz tak ze wszystkimi dziewczynami? - Jak?
Nie zrozumiał. Oczywiście, że nie. Albo udawał, że nie rozumie. Świadomie rozkochuje je w sobie żeby potem kłóciły się o niego. Palant.
Nie odpowiedziałam mu. Nie był wart mojego czasu i uwagi.
Odwrócił twarz w moją stronę i pochylił się lekko ku mnie. - Słuchaj, wtedy w maju… No wiesz… Poniosło mnie trochę. Ale naprawdę wiele dla mnie znaczyłaś wtedy. A teraz też nie jesteś mi obojętna. Chciałbym… - Nie. Lepiej nic już nie mów. Sam się pogrążasz. - To prawda, trochę się pogubiłem w tym co myślę i co czuję do ciebie. Ale gdybyś dała mi jeszcze jedną szansę… - Nie! – krzyknęłam. - Dlaczego? - Naprawdę tego nie rozumiesz?
Wpatrywał się we mnie bez słowa. Westchnęłam. - Dlatego, że nie zasługujesz na drugą szansę. Powiedziałeś mi, że chcesz ze mną być, że czujesz do mnie coś więcej niż przyjaźń, a zaraz potem napisała do mnie twoja dziewczyna! Dziewczyna! Nie raczyłeś wspomnieć, że masz już dziewczynę. A gdybym to ja była na jej miejscu i to mi wywinąłbyś taki numer? Bo nie wątpię, że prędzej czy później ci się znudzę i też zostawisz mnie dla jakiejś innej. A przez to, że wyznałeś mi coś takiego, straciliśmy naszą piękną, dwuletnią przyjaźń. Nie rozmawiamy już o takich rzeczach jak ulubione bajki z dzieciństwa, nie wspominamy wycieczek klasowych i naszych wygłupów gdy udawaliśmy obcokrajowców w polskim sklepie! To wszystko zniknęło, ty wszystko zepsułeś! - Więc twoim zdaniem lepiej, żebym nic nie mówił na temat co do ciebie czuję? Wolałabyś, żebym milczał i się męczył? - Tak. Nie. Nie wiem. – nie wiedziałam już co o tym myśleć. - Aga, naprawdę chciałbym spróbować jeszcze raz – chwycił mnie za rękę. - Hej, puść mnie. Nie dotykaj mnie! - Co tu się dzieje? Puść ją – odezwał się Kamil.
Marcin popatrzył na mnie po czym wstał i wyprostował się. Przez kilka chwil mierzyli się wzrokiem. Potem na usta Marcina wypłynął krzywy uśmieszek. Spojrzał na mnie. - To nie jest dla ciebie odpowiedni facet. Lepiej, jeśli zostawisz go w spokoju. - Nie będziesz mi mówił z kim mogę się przyjaźnić czy spotykać. Nie masz żadnego prawa sterować moim życiem. A teraz odejdź.
Przez moment patrzyliśmy na siebie. Ja wyzywająco, on szyderczo. W końcu oddalił się od nas. Kamil przybliżył się do mnie. - Kto to był? Mam go pogonić?
Uśmiechnęłam się. - Nie, nie trzeba. Chodźmy się bawić. Chcę zapomnieć o tym palancie. I znów zaczęliśmy wirować po parkiecie. Pamiętam, że leciała akurat piosenka Enej „Skrzydlate ręce”. Kamil coraz bardziej się do mnie przybliżał i w końcu delikatnie dotknął moich ust swoimi wargami. To był delikatny, niewinny pocałunek, ale po nim otrzeźwiałam. - Co ty robisz? – zapytałam. - Przepraszam, jeśli zrobiłem coś nie tak, jeśli za bardzo się pospieszyłem. Ja… - Dobra, dobra. Zazwyczaj nie całuję się z chłopakiem, którego znam zaledwie jeden dzień, więc bardzo cię proszę, żebyś zwolnił. Na dzisiaj mam już i tak dość wrażeń.
Nagle zadzwoniła komórka. Spojrzałam na wyświetlacz. Oliwia. Zmarszczyłam brwi. - Przepraszam, ale muszę to odebrać. - W porządku – odpowiedział Kamil. - Halo?! – krzyknęłam do słuchawki, przykrywając dłonią drugie ucho żeby usłyszeć cokolwiek poza dudnieniem i muzyką. - …usia… zadz….ić do …o… …łam się po…ać. - Co?! – wydarłam się – Poczekaj chwilę, Oliwia, nie słyszę cię.
Przepychałam się przez tłum imprezowiczów jakąś minutę. Wreszcie wyszłam na wieczorne powietrze i odetchnęłam z ulgą. - Już jestem Oli. Co się stało? - Musiałam zadzwonić do kogoś. Chciałam się pożegnać.
Zapadła cisza. Nic nie zrozumiałam. - Oli? Coś się stało? Wyjeżdżasz? Tak nagle? - No można tak powiedzieć. - Wracasz do mamy, do Rzeszowa? - Nie. - Do siostry do Poznania? - Nie. - No to o co chodzi? Powiedz!
Cisza. Dopadły mnie złe przeczucia. - Oli? Co się dzieje?
Brak jakiejkolwiek reakcji. Przeraziłam się nie na żarty. - Oli?!
Po drugiej stronie rozległo się ciche westchnienie. - Łukasz mnie rzucił. Nie widzę sensu żeby dalej żyć, chcę się zabić.
Nie wiedziałam co powiedzieć, zatkało mnie. A potem moje myśli zaczęły galopować. - Oli nie rób tego, już jadę do ciebie, porozmawiamy spokojnie. Pogadamy, wypłaczesz się, a po kilku dniach będziemy się z tego śmiać, zobaczysz. Tylko nic nie rób, zaraz będę u ciebie. Będzie dobrze, zobaczysz. Obiecuję ci to Oli. - Nic już nie będzie dobrze, nie rozumiesz! – krzyknęła – Nic nie rozumiesz. Ja już zdecydowałam, nie chcę żadnych rad i pomocy. Zamierzam to zakończyć. Nie chcę być już dla nikogo problemem. - Przecież nie jesteś – odpowiedziałam – Zobaczysz, wszystko się ułoży, tylko musisz w to uwierzyć. Za chwilkę będę u ciebie, tylko… Oli? Oli!!!
Ale już nie mogła mi odpowiedzieć. Usłyszałam dźwięk odkładanej słuchawki.