Menu
Gildia Pióra na Patronite

Skrzydła łowcy

LittleLotta

LittleLotta

Część 2.

Znowu pilnowałam go. Niezdara, ale bardzo mądra niezdara. Stałam już pół godziny ukrywając się za rogiem i obserwowałam. Ricky znajdował się w kręgu z soli i wody święconej. Wpatrywał się w grobowiec, który zaskrzypiał w migotliwym świetle zachodu słońca. Ze środka wynurzyła się trupioblada dłoń z zielonkawymi szponami. Płyta opadła z głośnym hukiem, a moim oczom ukazała się strzyga w pełnej krasie. Wysoka, strzelista postać miała to wszystko, czego ja nie miałam. Duże piersi, cudowne, kruczoczarne włosy, no i nogi do samej szyi. A co zrobił Ricky? Zaczął się na nią gapić, jakby była jakimś ósmym cudem świata. Żałosne.
- Cześć słodziutki.- Nie zauważyła mnie, ale za to ja widziałam jej paskudne, czarne jak węgielki oczy. Żadnej tęczówki i żadnego białka. Ohyda.- Przysłali Cię w charakterze śniadania? Przyjrzyjmy się Tobie… Nie, raczej przystawka. Coś za chuderlawy jesteś.
- Jestem naukowcem z Instytutu i chroni mnie immunitet. Jestem tu, bo badam strzygi. Czy zgodzisz się udzielić mi wywiadu?- Miałam ochotę palnąć się w głowę, albo lepiej jego. A może się roześmiać? Nie, raczej nie. Paskudny rechot strzygi musiał wystarczyć za nas dwie. A tak nawiasem mówiąc, to brzmiał jak szorowanie pazurami po tablicy.
-Immunitet?- Popatrzyła na niego spod przymrużonych powiek.- Mogę Ci udzielić wywiadu, o ile wyjdziesz z tego szatańskiego kręgu. No chodź maleńki.
Coś zagotowało się we mnie. Ten palant zaczął wychodzić z kręgu! Miałam ochotę podbiec tam i potrząsnąć nim mocno, żeby przestał w końcu patrzeć na nią tym swoim maślanym wzrokiem proszącego o smakołyk psa. Posuwał się tak noga za nogą aż w końcu przekroczył ten swój zakichany krąg z soli i wody święconej, a strzyga przecież tylko na to czekała. Doskoczyła do niego, a ja ustawiłam swoją srebrną kuszę do strzału.
- Fuj! Z roku na rok robicie się coraz słabsi. Łatwiej sforsować wasze ptasie móżdżki- szepnęła z ustami tuż przy szyi Rickiego i z ręką na sercu chłopaka. Chciała mu wyrwać serce! W tym momencie miarka się przebrała. Wycelowałam prosto w pierś paskudy i strzeliłam. Usłyszałam świst powietrza i zaraz też z ciała strzygi sterczał czarny bełt z pomarańczową lotką. Cóż, brakowało tylko mojego podpisu, choć to było raczej zbędne. Tylko ja w całym stanie używałam takich pocisków, a jako jedyna w mieście korzystałam z kuszy i… byłam kobietą łowczynią.
- Miro, ile razy mam Ci mówić, żebyś nie zabijała obiektów moich badań? Panowałem nad sytuacją.- Obrócił się powoli do mnie i przyjrzał dokładnie. Już nie patrzył z głupim zachwytem, ale czego miałam się spodziewać. Przecież jestem tylko nie za wysoką brunetką z kręconymi włosami i daleko mi do urody strzygi, choć zęby mam ładniejsze niż ona z tymi trójkątnymi jak u rekina i resztkami jakiegoś zwierzaka pomiędzy. Westchnęłam i popatrzyłam na swoją ofiarę, która drżała w konwulsjach. Podłoga wokół niej zbroczona była czarną jak smoła krwią. Ricky też na nią patrzył, choć mniej spokojnie niż ja. Jego twarz przybrała nawet chorobliwy odcień zieleni. Westchnęłam jeszcze raz i przeszłam tanecznym krokiem przez piwnicę. Ucięłam jej głowę, a zwłoki rozsypały się w pył. Stara była.
- Mówiłeś to tydzień temu, kiedy ratowałam Ci tyłek przed inną strzygą. Zaraz, która to już będzie w tym miesiącu? Dziesiąta?- powiedziałam.
- Miro, dobrze wiesz, że poradziłbym sobie.
- Tak, szczególnie w tym momencie, kiedy patrzyłeś na nią maślanym wzrokiem, a ślina prawie kapała Ci z ust- odparłam z ironicznym uśmieszkiem. Zwiesił smętnie głowę, a mi zrobiło się go żal. Nie powinnam była po nim jeździć jak po łysej kobyle. Zaczynałam go nawet lubić.- Znalazłbyś sobie jakąś ludzką, z podkreśleniem na to, że ma być człowiekiem, dziewczynę zamiast latać za tymi potworami.
- Co robisz w wakacje?- zmienił szybko temat. Popatrzył mi w oczy, jakby próbował powiedzieć, że to jest jego życie, do którego mam się nie mieszać.
- Sądzę, że Gildia przydzieli mnie do ochrony nad pewną fajtłapą, która zamiast zabić strzygę, prosi ją o wywiad. Swoją drogą dostanę za to niezłą kasę.- Czułam jak usta wykrzywiły mi się w parodii uśmiechu. Odwróciłam się na pięcie i już zamierzałam wyjść, kiedy nagle wpadłam na dziwny pomysł.- Jutro o szesnastej.
- Ale co jutro o szesnastej?!
- Idziesz ze mną na kawę i nawet nie próbuj się wymigać. Opowiesz mi o swojej pracy.- Uśmiechnęłam się.- Potraktuj to jak współpracę, albo lepiej wymianę informacji. OK?
Nie czekając na odpowiedź wyszłam szybko z budynku i skierowałam się do swojego samochodu. Byłam piekielnie zmęczona. To było już ósme wezwanie w tym tygodniu, z czego połowa była do Nocnych Dzieci i mogłam tylko pomarzyć o przespanej normalnie nocy. Przecież spędzałam je tak miło, na przykład wczoraj. Siedziałam przez kilka godzin w brudnych, wilgotnych katakumbach, a na domiar złego śmierdziało tam zgnilizną i rybami. Normalnie raj dla każdej kobiety z czułym nosem. Westchnęłam i kopnęłam puszkę po piwie strasząc przy tym jakiegoś starego kocura.
- Co tak piękna młoda dama robi w takim obskurnym miejscu? I do tego sama w nocy.- Cholera! Już naprawdę byłam zmęczona i miałam opóźnione reakcje. Odwróciłam się powoli w ślad za uwodzicielskim głosem.
- A co tak cholernie przystojny mężczyzna robi w tym zaplutym zaułku?- odgryzłam się widząc przed sobą alfę tutejszego stada. Plotki o jego urodzie upadłego anioła już dawno do mnie dotarły, jednak do dzisiaj w nie nie wierzyłam. Przy nim Ricky wypadał szarawo.- Co sprawiło, że alfa wilków rozmawia ze zwykłym śmiertelnikiem.?
- Nie jesteś zwykła. Gildia wysyła Cię w pierwszym szeregu na każdą jatkę, a przecież jesteś kobietą. Gdzie oni mają oczy?- Popatrzył na mnie swoimi czarnymi oczami spod przymrużonych powiek. Nawet w tak obskurnym miejscu i w chłodzie nocy czułam jak mnie przyciągają. Były jak dwie ciemne sadzawki, w których w każdym momencie mogłam się utopić.
- Schlebiasz mi czy szydzisz ze mnie? Robię to, co robię. Taka praca.
- A czy praca pozwoli Ci wyskoczyć gdzieś ze mną?
- A po co? Mam się spodziewać rozszarpanego gardła?
- Nie. Chcę pogadać… i oczywiście przypomnieć Ci, że nadal jesteś kobietą- powiedział i odszedł w mrok nocy. Jeszcze przez chwilę w powietrzu unosił się jego lekko korzenny zapach. Pociągnęłam nosem i zapatrzyłam w ciemność. Tak, chciałam się z nim spotkać. Nawet bardzo. Przełknęłam ślinę i zdałam sobie sprawę, że po pierwsze nie powiedział mi ani gdzie się mamy spotkać, ani o której oraz że jutro muszę spotkać się z Ricky’im. Wystawiłam język wypinając się na świat za taką jawną niesprawiedliwość i poszłam do swojego zdezelowanego samochodu.
***

2972 wyświetlenia
51 tekstów
4 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!