Menu
Gildia Pióra na Patronite

Wieczór z Erykiem

LittleLotta

LittleLotta

Część 7.
Siedziałam z kubkiem gorącej czekolady, która ogrzewała mi krew w żyłach i rozmyślałam. Zaledwie dwa dni temu wróciłam do domu i już musiałam odpierać ataki Kuby. Nie odbierałam telefonów od niego, a dzwonił już ze dwadzieścia razy. Odsyłałam mu z powrotem kwiaty, czekoladki i inne prezenty. Cierpiałam i miałam straszną ochotę podnieść ta głupią słuchawkę, wykrzyczeć, że go kocham i rozłączyć się. Nie zrobiłam tego. Surowo zabroniłam sobie podobnych wybryków, począwszy od pojechania do niego i zaśpiewania serenady pod balkonem, którego nie posiadał, a skończywszy na napisaniu poematu na jego cześć. Serce rwało się, ręce świerzbiły, ale ja trwałam uparcie przy swoim.
Usłyszałam trzask przełącznika światła, a dookoła zapadła ciemność. Gdyby nie trzask włącznika mogłabym przysiąc, że to cienie, które dotąd zalegały po kątach, wypełzły ze swoich krecich nor i zaatakowały moje mieszkanie pozbawiając je jakiejkolwiek światłości. Wiedziałam, że to On, że w końcu mnie odwiedził. Ucieszyłam się, a zarazem zmartwiałam. Jeszcze nie rozwiązałam zagadki tego, jak dostaje się do mojego domu. Wydawało mi się to dziwne i niepokojące, że może wchodzić i wychodzić bez mojego pozwolenia. Irytowało mnie to czasem, ale nie roztrząsałam się nad tym problemem. Od zgoła miesiąca poważniejsze myśli zaprzątały mi głowę.
Uśmiechnęłam się i podniosłam wzrok na mojego gościa. Wydawał się bledszy i mizerniejszy niż zwykle. Był smutny, a jego wzrok wydawał się zamglony. Nic nie rozumiałam. Powinien się cieszyć, tryskać energią. Być fontanną entuzjazmu. Zrobiłam to, co chciał. Wyrzuciłam Kubę z mojego serca i cała oddałam się jemu. Jednak było coś nie tak.
Podszedł do mnie i przygarnął do siebie. Objął, jakby próbował ochronić przed cały złem tego świata. Oprócz troskliwości krył się tam również głęboki smutek. Usiedliśmy razem na kanapie i tak patrzyliśmy na siebie nic nie mówiąc. Przypomniałam sobie wtedy pewien fragment z mojej ulubionej książki: „Jeżeli potrafisz spędzić z kimś pół godziny w zupełnym milczeniu i nie czuć przy tym wcale skrępowania, Ty i osoba ta możecie zostać przyjaciółmi. Jeśli zaś milczenie będzie Wam ciążyło, jesteście sobie obcy i nie warto nawet starać się o zadzierzgnięcie przyjaźni.”. Uśmiechnęłam się w myślach. Jednak po chwili na powrót zasępiłam. Już kiedyś, nie tak dawno temu, byłam w takiej sytuacji. Eryk wydał mi się w tym momencie zadziwiająco podobny do Kuby. Podobne rysy, dłonie, postura, wzrost. Nawet głos wydawał się znajomy. Zbeształam się w duszy za takie niedorzeczne pomysły, ale zaraz znowu powróciły pytania. Kim On jest? Skąd mnie zna? Co o nim wiem? Nic! Serce ścisnęło mi się zdjęte nagłą grozą. Powzięłam heroiczny plan poznania prawdy.
Przysunęłam się bliżej niego. Nasze kolana się teraz stykały. Popatrzyłam mu w oczy. Zbudowałam niewidoczna więź pomiędzy nami. Próbowałam dowiedzieć się o nim jak najwięcej z samego wyglądu, chciałam czytać w nim jak w otwartej księdze. Wysiliłam się jeszcze bardziej mobilizując wszystkie swoje siły. Analizowałam każdy jego nawet najdrobniejszy gest. Nic. Zerwałam z cichutkim westchnieniem niewidzialną nic, która nas łączyła. Kiedy tak siedział przez chwilę w osłupieniu, sięgnęłam ku jego twarzy i zdjęłam mu maskę. Oprzytomniał, jakby dostał kubeł zimnej wody na głowę. Skulił się i zasłonił twarz dłonią. Popatrzył na mnie błędnym wzrokiem z pomiędzy palców. Przeraziłam się, a w głowie tłukło się tylko jedno pytanie: „Co ja, kurde molek, narobiłam?!”. Wstając popatrzył jeszcze raz na mnie. Przeszedł kilka kroków i zniknął w ciemnościach.
Zastanawiałam się, co ja zrobiłam i co mnie do tego podkusiło. Przecież nie osiągnęłam żadnego celu. Nie zobaczyłam jego twarzy. Nawet na sekundę. Załkałam nad swoim losem i głupotą. Ostatnio podejmowałam coraz gorsze decyzje i nie wiedziałam, czym to było spowodowane. Rzuciło mi się na mózg? Mam niewykrytego raka trzustki z przerzutami na moje największe skupisko neuronów? Czy może jadłam zbyt ostre i przypalone potrawy co doprowadziło do jakiejś poważnej choroby genetycznej? Zapłakałam jeszcze głośniej. Tłumaczyłam sobie to wszystko tak głupio, a wiedziałam, że i tak winę ponoszę ja, a nie jedzenie. Zwinęłam się w kłębek mając nadzieję, że to wszystko, to tylko zły sen.
***
-Mówię Ci. Ja tak dłużej nie wytrzymam. Muszę się ujawnić!- krzyknął mężczyzna ściągając na siebie wzrok połowy osób odwiedzających kawiarnię.
-Ciszej.- powiedziała Ola kojącym głosem, chociaż sama była daleka od spokoju.- Nie powiedziałabym, że to mądra decyzja. Możesz zepsuć wszystko, na co tak długo pracowałeś. Nie potrafię przewidzieć jej reakcji, chociaż widziałam ją już w skrajnie ekstremalnych sytuacjach. W tym momencie jest nieobliczalna.
***

2972 wyświetlenia
51 tekstów
4 obserwujących
  • DorotaB

    14 June 2010, 10:00

    Czekam na dalszą część .Pozdrawiam

  • Alvaro

    13 June 2010, 15:38

    Coś wspaniałego. Czekam na ciąg dalszy.
    Pozdrawiam.