Menu
Gildia Pióra na Patronite

Wieczór z Erykiem

LittleLotta

LittleLotta

Część 3.
Od zawsze marzyłam o kimś takim. Już jako malutkie dziecko oczami duszy widziałam przystojnego księcia z bajki o blond czuprynie i niebieskich oczach, dosiadającego białego rumaka ze złotą uprzężą. Wraz z wiekiem jego wygląd się zmieniał, stawał się dojrzalszy, a jego cechy charakteru nabierały większego rozmachu. Na początku miał być tylko miły, troskliwy i czarujący, później stał się inteligentny, bystry, błyskotliwy, żartobliwy, aż w końcu dodałam mu ostatnią zaletę, która stała się również jego przekleństwem, tajemniczy i skryty, o którego mrocznej przeszłości miałam się nigdy nie dowiedzieć.
Teraz, kiedy go spotkałam, nie wiem, co mam robić. Nie wiem o nim nic, a wydaje mi się taki znajomy. Dotyk jego dłoni, tembr głosu, wszystko mi o kimś przypomina, o kimś, o kim już zapomniałam, a który zajmował szczególne miejsce w moim sercu. Jak okiem sięgnąć nigdy nie byłam samotna. Zawsze był przy mnie Kuba, od samego urodzenia. Razem szliśmy przez podstawówkę i gimnazjum, później nasze drogi się rozeszły, a w moim sercu została pustka, której nic nie mogło zapełnić. Moja siostrzana miłość do niego nie wiedzieć, kiedy zamieniła się w coś głębszego, ale nie miałam odwagi się do tego przyznać, nawet przed sobą.
Nie, to niedorzeczne. On nigdy nie śpiewał. Poza tym nie zwracał na mnie najmniejszej uwagi. Byłam dla niego powietrzem, chociaż dawałam mu z siebie tak wiele. Nigdy nie pamiętał o moich urodzinach, więc niby w jaki sposób mógłby zapamiętać, że lubiłam i nadal lubię, ba, wręcz uwielbiam „Upiora w operze”.
Rozmyślania przerwał mi profesor, który trzasnął drzwiami wchodząc do sali. Więc teraz trzeba będzie słuchać- pomyślałam i zaczęłam się wsłuchiwać oraz robić notatki. Jeszcze żaden wykład mi się tak nie dłużył. Walczyłam z zamykającymi się powiekami i próbowałam śledzić jego wywód, ale moje myśli dryfował swobodnie po bezdrożach mojej wyobraźni. Kurczowo trzymały się wspomnienia Eryka, który trzymał mnie w objęciach. Rozpamiętywałam dotyk jego dłoni i ciepło bijące od niego.
Moje rozmyślania przerwał hałas wstających ludzi. Nie zauważyłam, kiedy profesor skończył mówić, a wykład dobiegł końca. Schowałam swoje rzeczy do torby i wyszłam. Idąc korytarzem czułam się otępiała i powolna jak żółw. Skierowałam się do najodleglejszego miejsca w budynku, gdzie stały automaty. O tej porze nikogo tam nie było, Sięgnęłam do torby po portfel, kiedy zgasło światło. Ogarnęła mnie panika. Nigdy nie lubiłam ciemności, przerażała mnie. Najgorzej zawsze było, kiedy zostawałam sama, nie mogłam wtedy nic zrobić. Teraz było podobnie. Stałam i czekałam aż światło znów się zapali. Serce miałam skute lodem, a mój puls i oddech przyspieszyły.
Nagle coś dotknęło mojego nadgarstka. Chciałam już krzyknąć, ale żaden dźwięk nie wydobył się z moich ust, które zasłonięte były czyjąś dłonią. Rozpoznałam Go po tym geście. Zaczęłam się uspokajać, moje serce zwolniło. Obrócił mnie przodem do siebie. Popatrzyłam mu w oczy, które były widoczne w łagodnym mroku, który nas otaczał. Po moim ciele rozpływało się przyjemne ciepło promieniujące z jego dłoni. Wtuliłam się w jego ramiona popchnięta nagłym impulsem. Zdziwiłam się, że od razu poczułam się przy Eryku bezpieczna. Jeszcze przy nikim nie zaznałam czegoś tak głębokiego. Pomyślałam, że to naprawdę wielkie szczęście mieć Go oraz że się w nim zakochałam. Ta prawda nie zdziwiła mnie. Byłam już do niej przyzwyczajona, chociaż nadal odczuwałam lekkie zaskoczenie tym nagłym przypływem uczuć i emocji.
Ujął mnie za podbródek i przybliżył moje usta do swoich. Wzruszył mnie tym gestem, tą delikatnością i zmysłowością. Jego pocałunek nie był natarczywy ani gwałtowny. Całował mnie powoli jakby chciał się nacieszyć tą chwilą. Nie pozostawałam bierna. Rewanżowałam się wkładając całą swoją miłość i pasję.
W oddali usłyszeliśmy kroki. Odsunęliśmy się od siebie. Popatrzyłam mu jeszcze raz w oczy. Pochylił się nade mną i ucałował mnie w czoło. Potem odszedł i rozpłynął się w ciemności. Zaraz po tym zapaliło się światło i zobaczyłam Elizę.
-Co tu robisz, Gosiu?- spytała mnie koleżanka.
-Nic, naprawdę nic. Już miałam iść.- szepnęłam i poszłam na parking.
Wsiadłam do samochodu i złapałam za kierownicę. Przez kilka minut walczyłam z uderzeniami gorąca w moich policzkach. Byłam cała zarumieniona. Musiałam podjąć decyzję, co dalej z tym robić. Po każdym spotkaniu z nim byłam coraz bardziej roztrzęsiona, krew szybciej płynęła w żyłach, a moje myśli rozbiegały się coraz dalej sprawiając, że jeszcze dłużej je później zbierałam. Przeczesałam palcami swoje długie do pasa włosy o kolorze brązowego cukru. Wiedziałam, że taka znajomość do niczego nie prowadzi, jednak zdawałam sobie sprawę, że nie mogłabym teraz przestać. Byłam teraz szczęśliwa jak nigdy dotąd. Przez cały czas chodziłam uśmiechnięta, a każdy nawet najbardziej pochmurny dzień wydawałby się piękny.
Przekręciłam kluczyk w stacyjce i silniki zamruczał. Po chwili ruszyłam do swojego mieszkania. Przez kilka ostatnich dni siedziałam w domku rodziców, aby koty i pies nie chodziły głodne, kiedy oni robili sobie małe wakacje, ale dzisiaj już wrócili i mogłam wreszcie wrócić do siebie.
Całą drogę na miejsce pamiętałam jak przez mgłę. Kilka razy inni kierowcy potraktowali mnie klaksonem, kiedy nie zauważałam zielonego światła zajęta własnymi myślami. Myślałam o moich uczuciach do niego. Moje serce krzyczało, że go kocha, ale umysł bronił się przed tym i dopuszczał się tylko myśli, że zakochałam się w nim.
Dojeżdżając zauważyłam czarnego rollsroyce’a. Zdziwiłam się, bo stał dokładnie naprzeciwko moich drzwi, czyli na miejscu, które ja zwykle zajmowałam. Zaparkowałam tuż za nim oświetlając na chwilę błyszczącą powierzchnię bagażnika. Wysiadłam i skierowałam się do swojego mieszkania. Wszystkie ściany w nim własnoręcznie pomalowałam na ciepłe, pastelowe kolory, a na nich powiesiłam nieskończoną ilość swoich szkiców kwiatów i postaci z „Upiora w operze”. Będąc już przy schodach zauważyłam jakąś postać wpatrującą się we mnie. Stała nonszalancko oparta o framugę moich drzwi. Przeżyłam wstrząs. To był Kuba. Ubrany był w czarne spodnie i szary płaszcz do połowy uda. Na szyi miał zawiązany stalowoniebieski szalik. Jego intensywnie niebieskie oczy przewiercały mnie na wylot, wwiercały się w mój umysł. Brązowe, zwichrzone włosy aż się prosiły, aby zanurzyć w nich palce. Opanowałam się i podeszłam do niego.
-Hej.- powiedział swoim zmysłowym głosem. Przybliżyłam się i poczułam jego korzenny zapach, zakręciło mi się w głowie. Jego głos do złudzenia przypominał mi Eryka, ale odrzuciłam tą niedorzeczną myśl.
-Cześć. Co tu robisz?- odpowiedziałam podejrzliwie.
-Przyszedłem zaprosić cię na kawę.- szepnął podchodząc do mnie i wyciągając coś zza pleców. Instynktownie cofnęłam się o krok, ale zaraz się uspokoiłam. Była to piękna biała róża. Dał mi ją i mrugnął do mnie, mój żołądek pod wpływem jego wzroku i uśmiechu wykonał salto. Skinęłam głową, na znak, że się zgadzam. Poszłam za nim i wsiadłam do lśniącego auta.
Pojechaliśmy do malutkiej kawiarenki na Starym Mieście. Złożyliśmy zamówienie. Wzięłam sobie caffee latte, a on cappuccino. Bardzo mnie zdziwił, bo wypytywał o moje życie, co porabiam, jak studia, co u Weroniki i tak dalej. Odpowiadałam mu szczerze, a on tak samo opowiadał o sobie. Bardzo miło się nam rozmawiało. Powspominaliśmy, pośmialiśmy się i zbliżyliśmy się do siebie. Tak byliśmy zajęci rozmową, że nawet nie zauważyliśmy, kiedy minęły dwie godziny i trzeba było już wracać. Wychodząc zapytał mnie, czy nie poszłabym z nim na bal maskowy do Izy, mojej przyjaciółki z podstawówki. Zawsze o tym marzyłam. Ucieszyłam się bardzo i powiedziałam mu, że bardzo chętnie się z nim tam wybiorę.Spytałam również jak mam się przebrać.
-Zdaję się na Twoją wyobraźnie.- odparł.- A tematem jest „Upiór w operze”.
Moja dusza wzleciała w przestworza ze szczęście. Wszystkie moje marzenia spełnił się za sprawą tych kilku słów w ciągu tej jednej magicznej chwili. Pchnięta impulsem wcisnęłam swoje usta w jego, a on nieco zaskoczony na początku, oddał po chwili pocałunek. W moim sercu i głowie powstał taki mętlik, że nie mogłam już nic zrozumieć, ani rozeznać się w sytuacji. Początek zlał się z końcem, skutek z przyczyną, wróg stał się przyjacielem, a marzenie prawdą. To, o czym marzyłam tak długo spełniło się w jednej chwili, mój towarzysz z najmłodszych lat wreszcie zwrócił na mnie uwagę i dostrzegł we mnie wartościową kobietę. Jednak gdzieś w głębi mnie odezwał się cichutki, zrozpaczony głosik, który zdawał się z każdym gwałtownie łapanym oddechem słabnąć, który powtarzał: „A Eryk?”.

2972 wyświetlenia
51 tekstów
4 obserwujących
  • DorotaB

    24 March 2010, 10:51

    Inspirujące ,po prostu świetne..