Menu
Gildia Pióra na Patronite

*takie tam*

Canaletta

Canaletta

Czasami naprawdę nie miała co robić. Wszystkie zajęcia, wszystkie zainteresowania i to, co lubiła, wydawało jej się takie puste. A może to ona w tamtym momencie była pusta? W każdym bądź razie, siadała wtedy na parapecie i nie robiła nic. Kompletnie nic. Wyglądała jak dziewczynka, która patrząc przez okno na ulicę, czeka na powrót matki. Szkoda, że prawda była taka, iż nie czekała na nic ani na nikogo. To drugie było bardziej bolesne, bo przecież zdawała sobie sprawę z tego, że owszem, chcę czekać na kogoś, ale tak naprawdę nie czeka. No bo po co? Lepiej jest żyć chwilą, korzystać z każdej z nich i łapać diabła za rogi. Ale kto tutaj będzie mówił o łapaniu diabła za rogi...

Wyszła z mieszkania z lekkim uśmiechem na ustach. W prognozie pogody mówili, że będzie padał śnieg, a tymczasem świeciło słońce i robiło się coraz cieplej. I mimo, że oczy strasznie ją bolały od światła, bo jak zwykle zapomniała wziąć okularów przeciwsłonecznych, to uśmiechała się do tej gorącej kuli. Od tak, a co! Idąc przed siebie, mijała ludzi niczym duch. A może jej się tylko wydawało? Co rusz ogarniała kątem oka, jak ktoś się za nią ogląda lub na nią bezczelnie patrzy. Czyżby wyglądała jak uśmiechnięta wariatka, nie wiedząca dokąd kroczy? Ależ każdy wariat przecież wie, dokąd się udaje! Ona się udawała po szczęście dnia dzisiejszego.
Wychodząc na starówkę z jednej z bocznych ulic, przywitał ją większy tłum ludzi. Zaciskając pasek od czerwonego płaszcza, skierowała kroki wgłąb starych kamienic, mając nadzieje, że dotrze bezproblemowo do jednej z ulubionych restauracji. Bowiem taki dzień trzeba było ukoronować herbatą na świeżym powietrzu. Jakież to ogarnęło ją zdziwienie, gdy dochodząc do Art Cafe ujrzała mężczyznę, który również pił herbatę na świeżym powietrzu. Uniosła brwi, jakby nie dowierzała, a kąciki ust mimowolnie uniosły się w figlarnym uśmieszku. Niemalże od razu ruszyła w jego kierunku i kładąc delikatnie torebkę na stoliku, usiadła naprzeciwko mężczyzny.
- Nie uwierzy Pan. Szukałam Pana wszędzie! Najpierw na Pana czekałam, potem szukałam, aż dane było mi Pana spotkać tutaj. - Wyciągnęła z torebki papierosy i odpaliła jednego, zaciągając się głęboko. Przymknęła oczy. Po wypuszczeniu dymu z płuc, spojrzała na mężczyznę i uśmiechnęła się łagodnie, acz tajemniczo. - Mam nadzieje, że nie przeszkadzam? Chciałabym móc dotrzymać towarzystwa osobie, która wpadła na tak genialny pomysł, jak ja! Picie na świeżym powietrzu w styczniu, to coś nietypowego. Ludzie patrzą się na nas, jak na wariatów... A każdy wie, że tylko wariaci są coś warci. Czy Pan to wie?
Uniosła brew.

12 518 wyświetleń
183 teksty
31 obserwujących
  • ~ Ariadna ~

    16 January 2013, 21:47

    A tak fajnie się czytało i nagle... Bum. Koniec. Szkoda, że tak krótko. Będę zaglądać, pisz częściej :)

  • Canaletta

    15 January 2013, 23:05

    Hah, dziękuje wam, moi drodzy za tą wiarę w moje możliwości, ale niestety, obawiam się, że ciągu dalszego nie będzie. ._.

  • 15 January 2013, 22:31

    bardzo, ale to bardzo sympatyczne, oby był jakiś dalszy ciąg. ; ))

  • Modrzak

    15 January 2013, 21:01

    śliczne :)

  • Albert Jarus

    15 January 2013, 20:06

    bardzo pozytywnie mi się zrobiło :)
    aż ciarki przeszły... ale one to chyba z powodu herbatki na dworze
    pozdrawiam