Menu
Gildia Pióra na Patronite

Mój Anioł - moja historia

szlifierka

szlifierka

Cisza. Przeraźliwa cisza. O niczym innym nie potrafię myśleć- tylko o tej ciszy i pustce, którą po sobie pozostawił. Po raz setny zadaje sobie pytanie „Dlaczego?”. Oczywiście znikąd odpowiedzi, bo i po co… Niech siedzi głupia sama. Myślą: ” Ma to, na co zasłużyła. Tyle razy powtarzała jak to jej niby dobrze samej”. Wiem, być może mają rację… Ale co pozostało teraz? Płacz i zgrzytanie zębów. Kolejny raz tego słonecznego dnia w myślach pojawia się Jego twarz o smutnych orzechowych oczach, w których jakby chciał ukryć jakąś tajemnicę. Cha! Cha! Słyszę swój zgorzkniały śmiech, śmiech rozpaczy. Niestety… Podchodzę do okna. Moim oczom ukazuje się park, wszędzie uśmiechnięte bawiące się dzieci. Nagle jedno z nich upada i zaczyna płakać. Ot, co, normalna reakcja. Podbiega zaalarmowana matka. Patrzę i dochodzę do wniosku, że wszyscy jesteśmy jak to dziecko i jego matka. Wiele razy upadamy, jednak zawsze jest przy nas Ktoś, kto niczym Anioł Stróż podaje rękę i pomaga wstać. Tak było również ze mną. Myślę, że czas by świat usłyszał i moją historię.

***
Jest rok… Zresztą, kto by się przejmował czasem. Jest on jeszcze bardziej ulotny niż my sami- nędzne, kruche istoty. To my ludzie wymyśliliśmy czas by życie uczynić prostszym. Zawsze to robimy! Wszystko szybciej, prościej, bez problemów i zbędnych słów. Właśnie dostałam wypowiedzenie z pracy. Zwolnili mnie, bezczelni! Pakuję się jednocześnie będąc zła na cały świat, ale przede wszystkim na samą siebie. Nagle telefon. Na wyświetlaczu nieznany numer. Nie wiadomo, dlaczego ogarnia mnie paraliżujący strach. Odbieram.
***
Jest już głęboka noc. Czekam na szpitalnym korytarzu na jakąkolwiek wiadomość. Przychodzi lekarz. W tej chwili nienawidzę go najbardziej ze wszystkich, jednak po chwili przytulam się do niego z całych sił. Dziadek umarł… Jedyna osoba będąca moim sprzymierzeńcem. Dla niego i przez niego byłam gotowa zrobić wszystko. Wybiegam ze szpitala, miejsca, które wzbudza we mnie ogromne obrzydzenie. Biegnę przed siebie, czuję, że opuszczają mnie siły, lecz podążam dalej. Skręcam w boczną i ciemna ulicę. Upadam wśród kartonowych pudeł. Nie mam siły by wstać, by zrobić cokolwiek. Po chwili zaczynam płakać. Zaraz słyszę swój przeraźliwie głośny krzyk. Jednak nikt nie przychodzi z pomocą. Nie wiem ile dokładnie czasu spędzam na ulicy. Gdy tylko pierwsze promienie słońca oświetlają moja twarz wstaję i chwiejnym krokiem wracam do pustego mieszkania.
***
Mija rok. Tak, chyba rok… Czas traci dla mnie znaczenie, tak jak wszystko inne. Dzień miesza się z nocą. Kanapa, zasłonięte okno i uschnięta paprotka to teraz mój cały świat. Żyję nadal tylko i wyłącznie dzięki Annie, która sama nazywa siebie moją przyjaciółką. Dba o mnie i podstawowe potrzeby, zmusza mnie nawet do jedzenia. W końcu po dwóch latach osiąga swój cel. Udaje jej się wypchnąć mnie na świeże powietrze. Pomału odzyskuję kontakt ze światem zewnętrznym i wewnętrzną równowagę. Aż do dnia, kiedy na mej drodze staje Magda…
***
To ona teraz jest moja najlepszą przyjaciółką. Spodobał mi się jej rozrywkowy tryb życia. Tak, wiem, czym się zajmuje- jest prostytutką. Jednakże nie mam nic przeciwko. Powiem więcej, podoba mi się to, a nawet podnieca w jakiś niezrozumiały dla mnie sposób. I do tego stopnia, że sama „zatrudniam” się w burdelu. Jakaś część mojego życia upływa na spełnianiu zachcianek napalonych, obrzydliwych mężczyzn. Nie odczuwam z tego powodu ani radości, ani smutku. Jestem po prostu obojętna na otaczających mnie ludzi i wydarzenia. Nadchodzi dzień, gdzie po raz kolejny tracę, wydawałoby się, bliską mi osobę, a mianowicie Magdę. Ginie, ponieważ znalazła się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwej porze.
***
Do drzwi mojego życia znów puka Ania. Zostawiam dotychczasową „pracę” i przeprowadzam się do niej.
***
Coś się zmienia. Nie tyle świat, co ja sama. Nie mogąc w nocy spać czuję w pokoju czyjąś obecność. W końcu widzę Jego twarz. To Dziadek. Przychodzi do mnie, co noc, ale nic nie mówi tylko cały czas płacze. Wiele razy próbuję z Nim rozmawiać jednak nie słyszę żadnej odpowiedzi. Nad ranem myślę, że to był tylko sen. Pewnej sierpniowej nocy zdarza się cud- nawiązujemy rozmowę. Chociaż jakby się przysłuchać trudno to nazwać rozmową. Duch mojego Dziadka przemawia do mnie, oczywiście cały czas płacząc. Ja także ronię łzy. Dziadek opowiada mi historię pewnej młodej dziewczyny. Nad ranem uświadamiam sobie, że to tak naprawdę moja historia, tyle, że ja mogę jeszcze zmienić jej zakończenie.
***
Podchodzę do okna. Moim oczom ukazuje się park, wszędzie uśmiechnięte bawiące się dzieci. Nagle jedno z nich upada i zaczyna płakać. Ot, co, normalna reakcja. Podbiega zaalarmowana matka. Patrzę i dochodzę do wniosku, że wszyscy jesteśmy jak to dziecko i jego matka. Wiele razy upadamy, jednak zawsze jest przy nas Ktoś, kto niczym Anioł Stróż podaje rękę i pomaga wstać.

Moim Aniołem Stróżem był, jest i zawsze będzie Dziadek. Za Jego sprawą zmieniłam swe życie. Mam tylko nadzieję, że za kilkanaście lat, kiedy będę już stara, stanę się dla moich wnuków, choć w małym stopniu, kimś, kim dla mnie był On.

1237 wyświetleń
16 tekstów
0 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!