Menu
Gildia Pióra na Patronite

Podróż do Krainy Szczęśliwości

fyrfle

fyrfle

Ci, którzy odbyli już taką podróż, to podsumowali ją powiedzeniem "wszędzie dobrze tam, gdzie nas nie ma". Zaś ci, co takiej podróży nie przepracowali w swoich duszach, w swoich sercach, w swoich głowach, to oni tym pierwszym nie wierzą i wyruszają gremialnie do swoich "ziem obiecanych" i często nie zauważają, że podróż trwa już ponad czterdzieści lat i mannę trzeba (tak samo jak w miejscu skąd postawili pierwszy krok) wypracowywać nabrzmiałymi żyłami dłoni, potem ciurkiem spływającym z głowy po plecach, że często łzy są tak samo wielkie jak były na początku i są jak przysłowiowe grochy. Czasem wszystko to przysłania miraż euro, dolara, złotego i wtedy kraina szczęśliwości jest tylko snem. Sny w 99 procentach, to ucieczka mózgu od straconych złudzeń.

Czasem jednak wszyscy decydujemy się rozsądnie podróżować do "krain szczęśliwości". bo one są. Moje i mojej żony pokolenie przy piątkowym winie wraca myślami i słowem z nich do dzieciństwa. Moja żona zobaczyła ostatnio za moją sprawą taki post z internetu i w nim było napisane, że w tamtych czasach nikt nie mówił do dzieci - nie idź na pole czy dwór, bo wieje i leje, i się przeziębisz. Jej odpowiedź była, że jednak czasami ich mama mówiła basta, ale jak mi podpowiedziała, bo w tamtych latach halny tutaj i deszcz czy śnieg, to były naprawdę piekielnie groźne żywioły. Dlatego dla bezpieczeństwa dzieci zdrowia i życia mamy wydawać musiały takie zakazy, zwłaszcza, że Soła i rwące potoki blisko, a zaspy miały po 3 i 4 metry. Ja mieszkałem na Dolnym Śląsku i aż tak szalonych żywiołów nie było. Byliśmy nimi my. Nas nawet mama nie próbowała zatrzymać. Raczej starsze rodzeństwo i pokora wobec życia, która w drwalowskiej rodzinie przychodziła w wieku już 3 lat. Powiedzenie "stary maleńki" u nas nabierało realnego kształtu. Tak, to są te podróże do "krainy szczęśliwości", one często następują - wycieczki do krainy dzieciństwa, wczesnej nastoletniości.

Innymi bezpiecznymi podróżami do "krain szczęśliwości" są w naszym rozumieniu wycieczki do egzotycznych, a przede wszystkich ciepłych krajów i w miarę bezpiecznych krain, czyli rok w rok jeździmy na wczasy, a więc: Czarnogóra, Albania, Macedonia, Serbia, Bułgaria, Grecja,... . A i tutaj w Polsce czujemy się bardzo szczęśliwi nad kaszubskim Bałtykiem, czy gdzieś w okolicach Soliny. Te podróże cechuje realność. Szczęście nie polega na na bajkowości, zatem kraina szczęśliwości, to nie jest pałac Ali Baby i latający dywan innego bajkowego bohatera Sindbada. Takich miejsc, ani takich środków lokomocji nie ma, bo być nie może. Zatem w zasadzie pora na zwieńczenie prawie tej opowieści. Te miejsca są w naszych sercach, duszach, rozumach. Najlepiej jak stanowią jedność w dwojgu będących ze sobą.

Czasem jednak przychodzi taki moment, w którym człowiek i miejsce to ugór, a dookoła skały, mury i na głowie wieńce, nie z lauru, a z tarniny. Wtedy wstać trzeba i "wsiąść do pociągu byle jakiego" , a potem nigdy więcej nie obejrzeć się. A wtedy, to był zwyczajny "żółtek", za jego oknami "polska złota jesień". Mijał ziejące czerwienią jarzębin, głogi i kaliny, jeszcze paliły się dzikie róże, a pomiędzy licznymi torami Górnego Śląska złociły się wielkie wieloramienne świeczniki dziewann oraz do samego raju odprowadziły go złote fale tańczących na wietrze nawłoci. Stała na końcu peronu. Była cudem jak to źródło Krainy Szczęśliwości, Ziemi Obiecanej, kropla od której ponownie miał rozkwitnąć z suchości w piękną i niesamowicie mocną i wytrzymałą różę Jerycho. A oczy miała niebieskie, a potem napiszę o niej dla niej Miedzianowłosa. Tak. Są krainy szczęśliwości. Warto do nich podróżować, bo trawestując myśl Steda, po to "wędrówką życie jest człowieka".

297 748 wyświetleń
4773 teksty
34 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!