Menu
Gildia Pióra na Patronite

Skrzydła łowcy

LittleLotta

LittleLotta

- Cholera! Gdzie jest Michael?! Miał z nami grać w pokera!
- Mówił coś o Meduzie, a później znikł- usprawiedliwiał się drugi mężczyzna, jakby to on zawinił. Ten pierwszy podrapał się zamaszyście po skrzydle i popatrzył pytająco na Gabriela.
- Zszedł na dół, więc raczej pogramy we trójkę w pokera-odparł trzeci mężczyzna. Wpatrzyli się w stół, na którym stały trzy butelki z podejrzana zawartością.- Kto rozdaje?
Siedzieli przez chwilę w milczeniu i wpatrywali się w karty. Ich skrzydła drgały ze zniecierpliwienia i zdenerwowania.
- Kurde! Kiedy on się nauczy, że nie po to ludzie stworzyli Gildię, żeby on włóczył swój tyłek na dół za każdym razem, kiedy pojawi się mityczny stwór!- zdenerwował się Raphael.
-Za bardzo kocha ludzi, żeby zostawiać ich z tym całym bigosem.
***
- Dałbyś sobie spokój i tak mnie nie pokonasz.- Machnąłem gniewnie mieczem, jednak chybiłem o kilka milimetrów. Znów wycofałem się z ataku i czekałem, aż ona wykona pierwszy ruch.
- Och. Gdybyś zdjął chociaż tą przepaskę z oczu.- Jej szpony drasnęły moją szyję. Tylko koci refleks uratował mnie przed rozharataną tętnicą. W odwecie posłałem ku niej kulę magicznego, niebieskiego ognia. Syknęła, a ja poczułem swąd palonego mięsa. Zaraz później mój miecz pożywił się trochę jej krwią, jednak nadal żyła.
- Meduzo, skończmy te wygłupy. I tak wiesz, kto wygra, więc połóż grzecznie główkę na betonie, a ja ją utnę z chirurgiczną precyzją.
- Po moim trupie, ty przeklęty bękarcie!- Przegięła. Moje ego nie mogło tego tolerować, więc skumulowałem w sobie energię z co najmniej kilku przecznic, a jej przypływ oznajmiło mi przyjemne mrowienie w palcach. Uśmiechnąłem się i zobaczyłem, że Meduza widząc moją minę skrzywiła się. Pamiętała ją. Niestety zabijając istotę mitologiczną musiałem się liczyć z tym, że za kilka lat znowu powróci, a miłością pałać do mnie nie będzie. Z najgroźniejszą z Gorgon spotkałem się już cztery razy i z każdym kolejnym spotkaniem coraz mniej mnie lubiła, bo każda potyczka z nią równała się mojemu sukcesowi.
Już chciałem ją spopielić, kiedy poczułem nad ramieniem nieoczekiwany prąd powietrza, a sama Meduza drgnęła. Popatrzyłem na to zaskoczony swoim wewnętrznym okiem, ale nie dałem się zbić z pantałyku. Rzuciłem się ku niej i jednym spokojny ruchem ręki oddzieliłem głowę od reszty ciała. Dopiero wtedy zdarłem przepaskę z oczu i przyjrzałem się trupowi, który patrzył na mnie pustymi oczami. W jej piersi tkwił bełt z pomarańczową lotką. Rozejrzałem się wokół, puszczając falę mocy. Ta otoczyła wszystko i zaczęła lizać lekko magią, aż znalazła, kogoś, kogo tu nie powinno być.
- Witaj, Michaił- powiedziała drobna kobieta wynurzając się z mroku. Jej ponętne kształty opinały czarne skóry, a na ramieniu połyskiwała nowiutka kusza. Zlustrowałem ją powoli od góry do dołu, a później znów spojrzałem w oczy kobiety, które pozostały zimne niczym kawał lodu.
- Widzę, że moja sława mnie wyprzedza. Dopiero przybyłem tutaj z Rosji, a już wszyscy o mnie wiedzą.
- Nie wiem, czy wszyscy, ale Ci najlepiej poinformowani na pewno– powiedziała ponuro i sucho, a żaden mięsień na jej twarzy nie zdradził, co odczuwa właścicielka.- Witamy w mieście i mamy nadzieję, że uszanujesz, że to nasz teren.
Już chciałem coś powiedzieć, kiedy ona odwróciła się i zaczęła odchodzić. Patrzyłem jak jej zgrabny tyłek kołysze się to w jedną, to w drugą stronę. Jednak przystanęła jeszcze na chwilę, jakby nad czymś myślała. Patrzyłem na nią w skupieniu niepewny, czy mam się przygotować na sztylet w sercu, czy raczej na bełt między oczami. Odwróciła się powoli.
- Nie wiem, czy to, co o Tobie mówią jest prawdą, ale radziłabym uważać. Oprócz Gildii mamy tutaj Instytut, który może dużo zapłacić za Twoją głowę, jeśli zabijesz nie tego stwora co trzeba. Poza tym nie próbuj żadnych czarnoksięskich sztuczek. Miasto jest przed nimi chronione- ostrzegła, a jej lśniący warkocz zawirował, kiedy znów odwróciła się na pięcie i znikła pośród mroków nocy.
Zaśmiałem się. Nikt nie domyślał się jego anielskiego pochodzenia. Nikt nie widział skrzydeł, więc nie mieli powodu, aby się nad tym w ogóle zastanawiać. Byli tacy głupi i niedoświadczeni. Bezbronni. Posądzali go o praktyki czarnoksięskie. Nie dostrzegali, że nie ma w nim nic z czarnej magii, że jest czysty, a nawet zbyt czysty.
- Witaj, Michaił- ktoś szepnął za moimi plecami. Już dwa razy dałem się zaskoczyć i podejść. Stanowczo za dużo wiary w siebie.
- Witaj, Ericu.- Odwróciłem się i spojrzałem na alfę tutejszego stada wilków. Za każdym razem nie mogłem się nadziwić jego wyglądowi. Wyglądał jak anioł, a jednak nim nie był. Szerokie bary i silnie rozbudowane mięśnie zdradzały, że mało kto czuł się bezpiecznie w jego otoczeniu. Dominował i dlatego stał się przywódcą. Od czasu jego panowania nikt mu się nie sprzeciwił, co znaczyło, że jego pozycja była bardzo silna.
- Co to za ślicznotka? Komitet powitalny?
- Łowczyni.- Eric prychnął zniesmaczony.
- Mira.- Popatrzyłem na niego zdziwiony. Nie wiedziałem, że jest aż tak obeznany. A on tylko się roześmiał widząc moją minę.- Gildia ma tylko jedną kobietę na stanie.
- Widzę, że Ci się to nie podoba.
- Przecież znasz moje zdanie na temat kobiet. Ich jedyne miejsce to…
- … łóżko. Tak, wiem. Eric, może czas, żebyś wszedł XXI wiek?
- Toleruję ich męskie ubranie i to, że pracują. Nie wystarczy?- Mrugnął do mnie, a ja się roześmiałem. Wcale nie miał tak złego zdania o nich, ale wizja kobiety w Gildii widać przerażała go. W jego stadzie to mężczyźni opiekowali się płcią piękną, a nie na odwrót i tylko przez troskę zachowywał się w ten sposób.- Umówisz mnie z nią? Odniosłem wrażenie, że wy się już wystarczająco poznaliście. Jak tam w Rosji?
-W Rosji jak zwykle zimno i biednie.- Popatrzyłem na niego i jego maślany wzrok utkwiony w ciemności.- Hej! Ziemia do wilka! Zakochałeś się?
-Nie.- Prychnął zdenerwowany, ale odwrócił wzrok od zaułka, w którym znikła łowczyni.
- Zastanawiam się, skąd tak szybko dowiedzieli się o moim przyjeździe. Przecież o tym nie trąbiłem wszem i wobec.
- Gildia coraz lepiej działa. Krążą słuchy, że zatrudniają jakiegoś gościa ze zdolnościami paranormalnymi, żeby kontrolować, kto przyjeżdża do miasta.- Jego oczy dziwnie zabłysły.
- Co się dzieje, Ericu?
- Martwię się o stado. Gildia ma coraz więcej władzy, nie podoba mi się to.- Przymknął swoje bursztynowe oczy.- To co? Umówisz mnie czy sam się mam postarać?
- Mam nadzieję, że na razie jej nie spotkam. Jak ją widzę, to przestaję czuć się bezpiecznie. Ma w sobie coś niepokojącego, aż nóż w kieszenie się otwiera.
- A ja myślę, że po prostu potrzeba jej faceta.
- Sądzisz, że w Gildii nie ma ich wystarczająco dużo?- Popatrzyłem na niego sceptycznym wzrokiem.
- Sądzę, że po prostu nie ma tam mnie, ale nie po to tu przyszedłem. Oprócz Meduzy pojawiły się też jakieś inne stwory. Gildia już się nimi zajęła, ale jeszcze nikomu nie udało się ich zabić. Niedługo poślą Mirę na pierwszy front, a to…
- …byłoby raczej niewskazane. Wiem.
***

2972 wyświetlenia
51 tekstów
4 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!