Menu
Gildia Pióra na Patronite

Oni.

***Gosiek

***Gosiek

-Chciałbym ci opowiedzieć o mojej książce. –do siedzącej w ciemnym parku dziewczyny podszedł wysoki chłopak w bluzie moro i z plecakiem na ramieniu. –Opowiada o łamaniu konwenansów i zawiera jedenaście opowiadań. Siedem jest opowiedzianych z punktu widzenia kobiety, a pozostałe z punktu widzenia mężczyzny. Mówić dalej? –przerwał nagle wpatrując się w szatynkę, która powoli przewracała kartki jego dzieła. –Bo może ty masz dzisiaj taki melancholijny wieczór i nie chcesz żeby ktoś ci przeszkadzał?

-Mów dalej.
-Książka kosztuje jedynie dziesięć złotych i...
-Już się kiedyś spotkaliśmy. –uśmiechnęła się delikatnie. –A ja mam przy sobie jedynie sześć złotych, bo wyszłam dosłownie na chwilę. –wyjaśniła niechętnie oddając książkę autorowi. Była zwolenniczką wspierania młodych talentów, bo sama próbowała pisać. I z pewnością gdyby miała przy sobie odpowiednią ilość pieniędzy to bez wahania kupiłaby to dzieło. –Mam nadzieję, że ci się uda i kiedyś usłyszy o tobie cały świat.
-Wszystko w porządku?
-Tak. Wszystko w porządku. –powtórzyła zdejmując kaptur, który chronił jej głowę przed chłodnym wiatrem. Nie zabrała z sobą czapki ani rękawiczek, bo jak najszybciej chciała zostać sama. Doskonale zdawała sobie sprawę, że to wszystko jest tylko i wyłącznie z jej winy, ale miała dzisiaj dzień, który spokojnie można nazwać dekadenckim. Kiepski nastrój spotęgowany kolejną nieudaną rozmową kwalifikacyjną sprawił, że wszystko czego się tylko dotknęła leciało jej z rąk.
-Na pewno? Smutna jesteś.
-Czasami dopadają nas takie dni.
-Kłótnia z chłopakiem?
-Ciche chwile. –sprostowała ukrywając zziębnięte dłonie w kieszeniach kurtki.
-Ułoży się?
-Mam nadzieję.
-Jest dla ciebie dobry? Będziecie z sobą całe życie? –zadawał kolejne pytania siadając obok. Zastanowiła się chwilę. Przecież to był obcy mężczyzna, który zaczepił ją w parku późną porą. –Wiesz, czasami lepiej się wygadać nieznajomemu.
-Paweł to wspaniały chłopak i bardzo się o mnie troszczy. A czy będziemy razem całe życie? Mam taką nadzieję. –odpowiedziała patrząc w oczy swojemu rozmówcy. Uważała, że kontakt wzrokowy jest jedną z najważniejszych kwestii w nawiązaniu więzi z drugim człowiekiem mimo, że bardzo często ciężko go utrzymać. Sama miewała z tym problemy, ale starała się nad tym pracować.
-Tomek jestem.
-Julia. –uścisnęła wyciągniętą w swoją stronę dłoń.
-Obiecaj, że jak jeszcze raz cię spotkam to będziesz szła tędy ze swoim chłopakiem i będziesz uśmiechnięta, bo po twoich oczach widzę, że musisz mieć piękny uśmiech.
-Obiecuję. –zaśmiała się. Po raz pierwszy spotkała się z taką bezpośredniością względem swojej osoby. Zawsze to ona była tą stroną, która zaczynała z nieznajomymi rozmowę i zachowywała się swobodnie wśród obcych. –Jak jeszcze raz na siebie trafimy to kupię twoją książką.
-Książka jest tutaj nieważna. Chcę zobaczyć twój uśmiech.
-Dobrze. –zgodziła się wstając. Chłód coraz bardziej jej doskwierał, a poza tym już dłuższą chwilę była poza mieszkaniem. Chciała żeby się martwił, ale sama była sobie winna.
-Pamiętaj, masz być uśmiechnięta. –zaznaczył po raz kolejny robiąc dwa kroki w kierunku chodnika. –Trzymaj się Julka. –pomachał jej na pożegnanie i zaczepił kolejną osobę, która zmierzała parkowymi alejkami. Dziewczyna otuliła się jedynie szczelniej szalikiem i powoli skierowała się w stronę mieszkania. Chciała opowiedzieć swojemu chłopakowi o tych wszystkich uczuciach, które tkwią w niej dzisiejszego dnia, ale czuła, że nie będzie potrafić. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że jest to jedna z jej największych wad, ale mimo walk z nią nie umiała inaczej. Była przyzwyczajona do tego, że to zwykle ona słucha, że to zwykle ona jest dla wszystkich, a rzadko kiedy ktoś jest dla niej. Paweł był inny. Chciał
jej słuchać. Chciał spędzać z nią czas. Chciał być obok. Nie zdawał sobie nawet sprawy z tego jak wiele jej daje sama świadomość tego, że chce być przy niej. Nie potrafiła się jednak przełamać co do mówienia o skrywanych na dnie serca uczuciach. Zrobiła to raz. Zrobiła to na samym początku ich znajomości sześć miesięcy temu.

Znajomość Julii i Pawła była inna od pozostałych. Nie poznali się w parku. Nie wpadli na siebie na uczelni. Nie mieli wspólnych znajomych. Obserwatorowi z zewnątrz mogłoby się wydawać, że ta dwójka w normalnych warunkach nigdy by na siebie nie trafiła. Ale jednak los chciał inaczej i sprawił, że po raz pierwszy zetknęli się z sobą na portalu randkowym.
Na zdjęciach on spodobał się jej, a ona jemu i po zaledwie kilkunastu minutach wymieniali z sobą pierwsze zdania na komunikatorze. A potem umówili się na spotkanie w przepięknym mieście jakim jest Kraków. Ich historia opowiada o złych kombinacjach losu, szczęściu, cierpieniu, współpracy, wsparciu i niezidentyfikowanym uczuciu. Historia mówiąca o realiach i o prawdziwych ludziach, którzy istnieją i każdego dnia dokładają kolejne rozdziały do historii swojego życia. Historia, która według niektórych nie miała się prawa wydarzyć. Oto jak los lubi płatać figle.

8961 wyświetleń
72 teksty
4 obserwujących
  • Albert Jarus

    10 November 2012, 14:53

    Super Cię czytać po takim czasie. Piękne opowiadanie, w historię jestem w stanie uwierzyć, ma w sobie prostotę i magię... to co w miłości powinno być wyrazem dwóch dusz. Super.
    Jak zwykle nie zawodzisz Gosiaczku ;)

  • CzerwonaJakKrew

    9 November 2012, 22:06

    Przyjemnie się Ciebie czyta..... Czekam na więcej....

    Pozdrawiam,
    CzerwonaJakKrew