Menu
Gildia Pióra na Patronite

SZKIC 1. CHWILA W RUINOTELU...

Był wrzesień, początek jesieni i rosnące przy ścieżce wrzosy, kierowały mnie w stronę starej, spalonej niegdyś leśniczówki. Nie sprowadzał mnie tam żaden duch przygody, ani szepty w głowie, nic – totalny przypadek… Wszedłem przez rozbite okno, uważając by nie skaleczyć się leżącymi na parapecie kawałkami szkła. Po czym nie zastanawiając się nawet czy to bezpieczne miejsce położyłem się, ze swoimi problemami… Na podłodze, dookoła mnie leżało pełno gruzu i unosił się smród rozkładającego się nie wiedzieć czego. Obserwowałem z niecierpliwością popękany i zapadający się sufit, z którego kapała nagromadzona na podłodze pierwszego piętra deszczówka. Samotnie leżąc zastanawiałem się jakim człowiekiem jestem. Wstąpiłem do tej ruiny dosłownie na nieokreśloną chwilę, pozbawiony wszelkich złudzeń i pomimo bezdomnych kopiących porozrzucane na ziemi butelki, zastanawiałem się… Co tutaj robię? Między zniszczonymi ścianami słychać było piszczenie szczurów, zaś chwila zwątpienia pozbawiła mnie myśli o bezpieczeństwie i wszelkiej higienie. Czułem się jakby nie działała na mnie zasada 5 sekund i wszystko miało mnie nauczyć wytrwałości. Szare i osmolone dawnymi pożarami ściany nie spraszały schludnych ludzi do środka. Nie wiem nawet czy bałem się tego miejsca, czy czułem się jak w domu, wiedziałem jednak, że nie ma w nim nic z mojego świata. Budynek stracił swój dawny blask, jak każdy człowiek, sekunda po sekundzie i nawet działanie botoksu nie było w stanie mnie przekonać, że jest inaczej. Smutek powoli przechodził, gdyż zrobiłem coś zupełnie bez sensu, pozbawionego jakichkolwiek normalnych zachowań i tego chyba było mi trzeba - odmiany. Mimo wszystko leżałem dalej i myśląc o szumiącym za budynkiem lesie, miałem ochotę ujrzeć burzę, nakarmić ciemność ponurym nastrojem i przebudzić wiszące w wilgotnych zakamarkach nietoperze. Niestety dzień był młody, bezdomni hałasowali i krzyczeli, abym stąd uciekał, jednak bali się mnie bardziej, niż własnych twarzy w kawałkach rozbitej tafli lustra. Nagle poczułem przypływ energii nie wydarzyło się nic, jednak przyszła, wstałem i spoglądając przez okno którym wszedłem dostrzegłem las. Pośród brzóz, sosen i świerków, widać było drogę, która prowadziła do pobliskiego strumienia. Czym prędzej wybiegłem przez okno i rzucając przed swym odejściem 5 złotowy numizmat za kilkominutowy pobyt w ruinotelu – biegłem, uciekałem… Czułem się wolny duchem, jakbym wzbił się w powietrze, leciał lecz nie marzeniami. Myśli jednak nasuwały mi tylko jedno pierd%ne zdanie, mianowicie że: Ciąg dalszy nastąpi…

589 wyświetleń
19 tekstów
1 obserwujący
  • 21 September 2015, 13:10

    Dziękuję ~Filutka :) Nie mam dziś pomysłu na cdn. ale ten dzień nadejdzie :)
    Pozdrawiam ~Pardon ^^

  • 18 September 2015, 20:40

    Mnie się podoba.
    :))