Byłam na ryneczku w mieście K. Moją uwagę zwróciło pewne stoisko. Zobaczyłam tam bowiem przepastny karton z książkami. Zaświeciły mi się oczy, rozgrzało serce. Euforia niesamowita. Moją uwagę zwróciły dzieła Prusa czy Sienkiewicza. Wszystko stare książki. Poszłam dalej, a tam kolejne sterty książek! Dzieła znane i mniej, ale wszystkie godne przeczytania. Byłam po prostu w swoim królestwie. Nie mogłam jednak zakupić żadnej. Obok znajdowało się znowuż moje królestwo - stoisko z antykami i biżuterią. Zapłonęło oblicze me. Obok było z kolei stoisko z torebkami, których kolekcjonerką jestem ogromną. Tego było już za wiele, żeby tyle rzeczy było w jednym miejscu naraz. Tyle wrażeń na jednym ryneczku. A ile dobrodziejstw. Zakupu jednak nie mogłam sfinansować. Odeszłam od stoisk. Nagle szła naprzeciw mnie kobieta. Była starsza, moją uwagę zwróciło, że była bardzo piękna. Nasze wzroki spotkały się. I wówczas otrzymałam od niej najpiękniejszy prezent, jaki otrzymać mogłam - posłała mi kobieta przepiękny i szczery uśmiech. Zapłaciłam jej tym samym - również uśmiechem. Poczułam się wtedy dobrze i lekko na duszy. Nie mogłam kupić książek, antyków, biżuterii ani toreb. Dostałam jednak cudny prezent, i to w dodatku całkiem za darmo - uśmiech. Nie trzeba płacić za piękne rzeczy, najpiękniejsze dostajemy za darmo.