Menu
Gildia Pióra na Patronite

BŁĄD SYSTEMU

fyrfle

fyrfle

Był wrześniowy ranek. Tuż po godzinie siódmej słońcu udało się przebić mgły i rozświetliło przestrzeń ogrodu. Młoda pliszka górska poczuła się zaraz bardzo rozbudzona i szczęśliwa. Poderwała się więc z gałęzi świerka srebrnego i nurkując pomiędzy gałęziami róży chińskiej, tawuły oraz magnolii przyleciała do wschodniej części ogrodu, gdzie upatrzyła sobie już poprzedniego dnia dojrzałą głowę słonecznika ozdobnego. Przysiadła na nim wczepiając pazurki w obrzeże głowy słonecznika i zaczęła się zajadać małymi fioletowymi ziarnami, bo był to słonecznik ozdobny. Jadła ze smakiem, co chwilę rozglądając się, czy nie poluje na nią któryś z "dachowców".

W pewnym momencie gdzieś niżej usłyszała jakiś szept, ale raczej zdawało jej się, że jest to czyjeś kwilenie. Uważnie przyjrzała się gąszczu kwiatów pod sobą i głową słonecznika. Po chwili dojrzała ich i słuchała rozmowy uciemiężonego astra i wspinającego się po nim, różowo kwitnącego powoju. Pliszka coś kojarzyła. Szybko zaczęła w pamięci przewijać ostatnie dni i zamarła. Zrozumiała, że ten przygarbiony teraz kwiat jeszcze kilka dni temu był wysokim dumnym krzewem, który wyrastał prawie metr do góry i był jak smok o kilku głowach dumny i niebezpiecznie wręcz urokliwy. Teraz pochylił się, a jego ramiona wszystkie wiązały i okrutnie ściskały i dławiły pnącza powojnika. Jego głowy, które kilka dni temu były jakby wielkimi białymi pióropuszami albo fryzurami kobiet tańczących w nocnym francuskim kabarecie, teraz chyliły się do ziemi, pomarszczone, zwichrowane, totalnie brzydkie, jak niektórzy bohaterowie powieści Wiktora Hugo "Nędznicy".

- Dlaczego mi to robisz? - kwilił żałośnie aster do wyniszczającego go wilca.
- Widzisz, przykro mi, ale innego sposobu na życie nie znam. - odpowiedział powój.
- Dlaczego? - dopytywał zrozpaczony i na krawędzi wytrzymałości aster.
- Tak mnie nauczono żyć, właściwie wręcz zaprogramowano. Żeby żyć pięknie i brylować wśród roślin, to wspinam się po plecach i barkach was - innych kwiatów, a że przy okazji niszczę was, łamię wasze ramiona, deformuje liście i kwiaty? Wiem to, ale najważniejszy jestem ja. Wy urodziliście się, aby być szczeblami i platformami dla mojego piękna i moich życiowych celów. Ostatecznie więc przechodzień idąc rano do pracy podziwia piękno moich kwiatów, które są najwyżej.
- Okrutny jesteś powoju, nie masz krztyny przyzwoitości i zasad!
- Nie sądzę. Takie są właśnie zasady i reguły tej gry. Niektórzy z nas są po prostu "skazani" na bycie na świeczniku, a inni są im trampolinami, a w najgorszym wypadku szczeblami do kariery. Spójrz nad siebie, tam w lewo. Widzisz jak winobluszcz wspina się po ramionach świerka srebrnego? Taki jest system.

Pliszka górska z trwogą patrzyła na tą sytuację i z przerażeniem słuchała tego okrutnego, ale jakże prawdziwego dialogu. Aster był gnieciony przez pnącza powoju, a dodatkowo ciążyła na nim osiadająca mgła. W pewnym momencie główna łodyga złamała się...

297 714 wyświetleń
4773 teksty
34 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!