Menu
Gildia Pióra na Patronite

Fantazja ma rude włosy

constella

Był piątek, jak co tydzień Milka wstała o 7.30, by wyszykować się i jechać na w-f. Były to jedne z nielicznych zajęć na studiach, które lubiła, jednak wczesna pora i poprzedzający ją „studencki czwartek” nie były jej ulubionym połączeniem. Cóż, sama sobie wybrała w-f o tej porze. To był jej pierwszy samodzielny wybór na studiach, z którym męczyła się już dwa miesiące. Tak, minęły już dwa miesiące odkąd zaczęła pierwszy rok studiów. Był grudniowy piątek. Kiedy się obudziła, nawet nie wiedziała czy jest środek nocy czy jednak wczesny ranek. Było ciemno, zimno i szaro, a na dodatek był to trzynasty dzień grudnia…

- Super! Cudownie się zaczyna piątek trzynastego… aż nie mogę się doczekać co mi się dzisiaj przydarzy. - pomyślała Milka, po tym jak wstała do okna zobaczyć jak brzydko jest na świecie. W jej pokoju było zimno, bo tak lubiła, jednak ten chłód, który dzisiaj odczuła był zupełnie inny – przejmujący, paraliżujący i niefizyczny. Zdała sobie sprawę, że znów budzi się w pustym mieszkaniu z dala od domu i przyjaciół czy partnera, a na studiach szczególnie mocno odczuwała te braki.

8.40 czas jechać na w-f. Zniechęcenie powoli przeradzało się w przestrach przed pechem jaki miał ją dzisiaj spotkać. Chociaż myśli te mieszały się z jedną pozytywną myślą, do której nikomu by się nie przyznała.
Tramwaj i autobus przyjechały bez większych opóźnień, w autobusie jak zwykle powitały ją znajome twarze. Koleżanki z uczelni jak zwykle czekały na nią, by razem pojechać na w-f. Rozmawiały o kolokwiach i imprezach, ale także o powrotach do domu na weekend. Cóż, one wracały tam co tydzień, natomiast Milka odliczała swoje „dwadzieścia jeden dni do powrotu do domu”. Jedynym pocieszeniem była dwutygodniowa przerwa świąteczna, chociaż z jednej strony nie do końca, bo przecież przepadną jej dwa w-fy, a wraz z nimi coś jeszcze… Dziewczyny dojechały na miejsce całe i zdrowe, duży sukces jak na pechową trzynastkę, która wypadła w grudniowy piątek. Milka stała sama pod szatnią, czekając aż zwolni się miejsce, powoli dochodziły do niej inne dziewczyny z jej grupy. Okazało się, że dzisiaj będą zajęcia łączone i cała grupa będzie tańczyć w parach.
- Niech to szlag! – przeklęła w myślach Milka – Taniec? Czy może być dla mnie coś gorszego, nie cierpię tańczyć, a tutaj nawet nie mam pary.
Zapewne Milka stałaby z boku i nadal przeklinała ten dzień, gdyby nie ciepły głos, który usłyszała za swoimi plecami.
- Hej dziewczyny! Babeczki od w-fu znowu nie ma? – To była ONA.
Jej jedyna znajoma i najmilszy akcent w-fu. Rudowłosy piegusek o przejrzyście niebieskich oczach, mlecznej cerze i idealnie różowych ustach – Katnis.
- Cześć Katnis! Właśnie się dowiedziałam, że mamy dzisiaj łączone zajęcia i będziemy tańczyć czaczę. – odpowiedziała Milka, szczerze się ciesząc, że Katnis wreszcie dotarła do grupki pod drzwiami.
Katnis i Milka poznały się w październiku na w-fie, a właściwie zawarły znajomość. Początkowo jedynie standardowo uśmiechały się do siebie, jak do innych ludzi wokoło, jednak po jakimś czasie zaczęły się witać, aż doszły do momentu, że zaczęły rozmawiać. Były to krótkie, przelotne wręcz rozmowy, najczęściej, na temat zajęć. Jednak od początku było to dla Milki coś fascynującego. Już od pierwszych zajęć właśnie Katnis przykuła jej uwagę, miała niezwykły typ urody i była bledsza niż ktokolwiek, kogo Milka znała. Poruszała się z lekkością i gracją i miała takie wesołe usposobienie. Zaczęło się od przypadkowych, nieśmiałych spojrzeń i życzliwych uśmiechów. Z czasem jednak Katnis spoglądała coraz odważniej, a jej uśmiech był śmielszy i zakrawał o flirt. To wszystko ciekawiło Milkę, postanowiła się do niej odezwać, a dalsza znajomość rozwnięła się samoistnie.

Stojąc na sali fitness z wielkim lustrem na jedną ścianę Milka przyglądała się instruktorce, która przyszła do nich na zastępstwo. Jej uwagę odciągnęła jednak Katnis.
- To co będziesz dzisiaj moją parą? – zapytała swobodnie dziewczyna.
- Jasne, ale ja zupełnie nie umiem tańczyć, także trochę niefortunnie dobrałaś sobie partnerkę. – odparła Milka.
- Cóż ja też jestem nogą, jeśli chodzi o taniec, więc się nie martw. - dodała z uśmiechem.
Wszystkie dziewczyny miały dobrać się w pary i rozstawić po całej sali, jedna miała być mężczyzną. Milka uśmiechnęła się i stwierdziła, że to ona będzie facetem, bo nawet pasuję jej ta rola odkąd ścięła krótko włosy. Z początku kroki podstawowe, następnie dziewczyny miały złapać się za ręce i uczyć układu. Milka i Katnis stały do siebie twarzą w twarz, ich uśmiechy nigdy nie były tak blisko siebie, a oddechy niemalże się mieszały. I ten wzrok, oprócz niego nic nie istniało. Patrzyły sobie prosto w oczy. Chociaż często myliły im się kroki, za każdym razem, gdy Milka gubiła tempo, Katnis ją spowalniała i uspokajała. Kiedy wreszcie ich biodra zaczęły kołysać miarowo, a figury zaczęły wychodzić, nie liczyło się nic, patrząc sobie w oczy zaczęły naprawdę tańczyć.
- Tylko żebyśmy się w sobie nie zakochały jak będziemy tak razem tańczyć. – flirciarsko zagadnęła Katnis.
Milka jedynie się uśmiechnęła, zanim zdała sobie sprawę z reakcji jaka zaszła w jej wnętrzu, tańczyły już dalej uśmiechając się do siebie... Życie stało się w tamtej chwili jeszcze bardziej niedorzeczne.

27 899 wyświetleń
332 teksty
2 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!