Menu
Gildia Pióra na Patronite

Wyznanie

Sheldonia

Sheldonia

- Bo wiesz, chodzi o to, że znów mi nic nie zostało. Rozumiesz, prawda? Pustka w środku w miejscu, gdzie powinni mieścić się ludzie dla mnie ważni. A ja przecież mam w sobie tyle miłości, której nikt nie chce. Boję się ludzi. I kiedy już postanowię się do kogoś zbliżyć przynajmniej na wyciągnięcie ręki, on się odsuwa z nadmiaru mnie. Rozumiesz!? Powiedz, że rozumiesz… Albo nie, lepiej nic nie mów.

Ja potrzebuję kogoś, o kim będę mogła myśleć przed snem. Układać w głowie nasze przyszłe rozmowy. Potrzebuję być w tych wyimaginowanych rozmowach taka błyskotliwa, jaka nigdy nie będę naprawdę. I myśleć o tym, ale z pewnym strachem, że skoro wymyśliłam taki scenariusz to już nie ma szans na to, że on będzie kiedyś prawdziwy. Takie rzeczy się nie zdarzają. Jakbym wierzyła, że los robi człowiekowi na złość, na przekór. A on przecież chce jak najlepiej dla człowieka, czyż nie?
I nie mam za kim tęsknić w te samotne długie wieczory. Ale wiesz, tak tęsknić, że niemal czujesz fizyczny ból, chociaż do końca nie wiesz, co cię tak boli. Dobrze, że dnie już coraz dłuższe… Bo dziwnie tak siedzieć i czekać, aż ciało albo serce w końcu zacznie o kimś myśleć z utęsknieniem. Czekać, aż serce wygrzebie kogoś za kim mogłabym danego wieczoru potęsknić… A potem się okazuje, że to takie bezsensu, bo tęsknić to w pewnym sensie czekać, a ja na tego kogoś wcale nie czekam. Nadążasz? Nie, wcale nie musisz…
Nawet do cholernej gry Scrabble potrzebna jest druga osoba, żeby gra miała jakiś sens. I oczywiście płytki z literami przypominają mi kogoś, kto ich jeszcze niedawno dotykał. Więc ich nie biorę nawet do dłoni z lęku przed utraceniem tego kogoś do końca, jakby ślad jego linii papilarnych na kostkach Scrabbla świadczył o jego obecności…
Potrzebuję tej świadomości, że na całym tym świecie, wśród tych wszystkich ludzi, których nie będzie mi dane nigdy poznać jest jedna osoba, która mnie rozumie i kocha. Czy to tak wiele, by wśród siedmiu miliardów ludzi znalazła się jedna osoba, która mnie pokocha? Wydawało mi się to zawsze bardziej prawdopodobne niż wygrana w Totolotku. A jednak widać, że się myliłam… Nikt mnie nie lubi. Ale to też tylko i wyłącznie moja wina, bo rozumiesz, ja też specjalnie za ludźmi nie przepadam. Z tym że miałam nadzieję, że znajdzie się jeden osobnik, najlepiej płci przeciwnej, który zmieni moje podejście do innych. Tylko gdzie? Powiedz mi, gdzie się człowiek wybiera w poszukiwaniu miłości!? Dokąd mam pójść, gdzie szukać…!? Wiem, powiesz, że wszystko w swoim czasie, że miłość pojawia się wtedy, kiedy się tego najmniej spodziewasz… Może tak jest, ale skoro ja będę na nią mimo wszystko czekać każdego dnia, to znaczy, że nigdy jej nie znajdę? Bo wiesz, ja chciałabym mieć kogoś kto czekałby na mnie w domu, kiedy będę do niego wracać po ciężkim dniu. A ja będę mogła podejść i się do tego kogoś przytulić i nie mówić nic, tylko rozkoszować się dotykiem dłoni sunącej po mojej głowie, włosach. W ich cieple… Przytulić tak naprawdę, nie tak jak do ciebie. Nie obrażaj się, ty też jesteś świetna, ale twoje ciało nie oddaje dotyku, nie głaszcze, chociaż trochę faktycznie grzeje. Nie wiem też, czy czekasz na mnie, kiedy mnie nie ma…
Bo ja chciałabym kogoś pokochać. Nawet nie chodzi o to, że nie ma kogoś kogo mogłabym pokochać. Nie… Sąsiad spod dwójki wydaje się być całkiem w porządku, mimo iż jego piwny brzuch wylewa mu się ze spodni. Ale to nic przecież, bo wnętrze się liczy, prawda? Zgodzisz się ze mną w tej kwestii… Czy chociażby ten Pan z gazowni, który przychodzi do nas raz w miesiącu. Tak, wiem, ze go nie lubisz, ale przecież on miałby być dla mnie, nie dla ciebie… Przystojny jest całkiem, a i starszy tylko o kilka lat. Idealnie wręcz się nadaje na kandydata. Co prawda stracił trochę w moich oczach, kiedy się uśmiechnął, ale chyba brak uzębienia nie jest wystarczającym powodem by nie kochać, prawda? Czy może jednak jest?
Bo na przykład taki Adam, który pracuje przy biurku obok jest całkiem przystojnym mężczyzną. Nawet zęby ma wszystkie i to całkiem białe i zadbane. Z dłońmi też wszystko w porządku, ubiera się modnie, ale ma swój styl. To się ceni. Nie jest pozerem z wielkim zegarkiem na nadgarstku, ani drogim autem, które byłoby przedłużeniem jego penisa. Ale też nie chodzi w tym samym starym swetrze każdego dnia i rozwalonych butach. Wydawałoby się, że idealnie się ustawił gdzieś pośrodku. A na wzmiankę zasługuje też fakt, że przepuszcza mnie pierwszą w drzwiach i w ogóle jest bardzo szarmancki. Tylko znowuż jak zostajemy sami, kiedy na przykład parzymy kawę, nie mamy o czym rozmawiać poza pracą. To takie dziwne, bo przecież jest taki idealny, a i ja mu się chyba podobam, ale co z tego skoro z tej chęci poznania się bliżej nie wynika nic. Tylko nerwowo szukamy filiżanek, nalewamy kawy i w pośpiechu udajemy się do swoich stanowisk, z których możemy na siebie zerkać bez zmuszania się do rozmowy. Co zrobić, by dwoje obcych ludzi mogło znaleźć jeden wspólny temat do rozmowy?
Więc, jak widzisz, kandydatów kilku jest. Generalnie nic nie stoi na przeszkodzie, aby stanąć przed jednym z nich i żeby miłość popłynęła. Prawda? Niestety jest jeden problem… Nie płynie. Kompletnie nic, serce nawet nie drgnie. Jak rozbudzić serce? Jak sprowokować do życia to uczucie, które ogarnia całe ciało i umysł na widok jakieś konkretnej osoby? Osoby, której ciało składa się z tych wszystkich niezbędnych do mojego szczęścia rzeczy… A może, skoro nie można tego obudzić, kiedy się ma na to ochotę, to może jest jakieś miejsce, gdzie są ludzie idealnie do ciebie dopasowani? Może są takie miejsca… I do każdego człowieka jest takie jedno przypisane… Może moim jest biblioteka? W sumie, dobry pomysł mieć faceta, który czytałby mi wiersze przed snem albo jakieś namiętne fragmenty na przykład z opowiadań Wiśniewskiego. Chodzilibyśmy razem wypożyczać książki, a i rozmawiać mielibyśmy o czym. Polecalibyśmy sobie nawzajem pozycje warte uwagi, a na co szkoda czasu. To mógłby być udany… Ach, zapomniałam, że to nie możliwe. No, jak to dlaczego!? Od kilku lat chodzę kilka razy w miesiącu do tej samej biblioteki i wyobraź sobie, że zaledwie trzy razy spotkałam w niej jakiegoś mężczyznę. Chociaż w sumie to dwa razy, bo kolega się nie liczy jako „mężczyzna do potencjalnego wzięcia”. Szanse na seks w bibliotece są marne ze względu na brak osobników płci przeciwnej, nie mówiąc już o znalezieniu bratniej duszy, z którą dałoby się dzielić łóżko więcej niż kilka razy. Ale wiesz… Chciałabym, żeby ktoś czytał mi erotyki do poduszki. Ale chyba tacy mężczyźni już nie istnieją, bo i zapotrzebowanie na nich zmalało… Swoją drogą, jak to się stało, że kobiety dopuściły do tego, że dzisiaj liczy się dla wielu z nich dobre auto, duże mieszkanie i odpowiednia ilość zer na koncie? Wiesz… Gdyby udało mi się spotkać faceta, który czyta Baczyńskiego, Staffa, Poświatowską czy Pawlikowską – Jasnorzewską, to chyba przykułabym się do niego kajdankami bez klucza. Nawet jakby był to nieszczęsny sąsiad z piwnym brzuchem, czy Pan od gazu bez zębów. Bo czy to ważne? Przecież mogłabym pokochać, któregoś z nich. Pomyśl, cóż za oszczędność czasu, energii i samotności…
Wiesz… Bo ja chciałabym się zakochać tak z całych sił, tak do utraty tchu. Żeby to uczucie powaliło mnie na kolana swoją mocą. Chciałabym spotkać mężczyznę gdziekolwiek, przez przypadek, spojrzeć mu w oczy i… wiedzieć. Poczuć szarpiące się w klatce piersiowej serce, poczuć, że pocą mi się ręce, a usta same wykrzywiają się w uśmiechu i mieć poczucie, że to jest właśnie to, że to jest On. Zero wątpliwości… I żeby On także został porażony w tej samej chwili tym uczuciem, którego nie można pomylić z żadnym innym. I żebyśmy oboje byli pewni, że to już. Że już nie musimy szukać, ani się bać… Że będziemy teraz razem pokonywać przeciwności losu. Wiem, że teraz myślisz, że pewnie naoglądałam się za dużo filmów, że naczytałam się książek o miłości, która nie istnieje. Bo właśnie z tęsknoty człowieka za uczuciem doskonałym powstają te wszystkie książki, opowiadania czy filmy. Wiesz… te wszystkie historie nie powinny być publikowane. Bo człowiek naczyta i naogląda się tego przez całe życie, a potem szuka czegoś, czego nie ma i wiecznie jest niezadowolony, nieszczęśliwy. Nie uważasz, że mam rację? Na swoim przykładzie widzę, że to prawda. Nie zadowala mnie to delikatne uczucie, które pobudza moje serce do szybszego bicia na widok Adama z pracy. Nie wystarcza mi to. Przez te wszystkie powieści o miłości, czekam aż uczucie uderzy we mnie niczym piorun. Rozumiesz? Czekam na to i przez to jestem nieszczęśliwa. Bo wiesz… Nie zadowalają mnie substytuty miłości, których doświadczam coraz częściej. A co jeśli… A co jeśli na świecie nie ma nikogo, kto byłby dla mnie tym, kogo szukam!? A co jeśli taki ktoś istnieje, ale mieszka na drugim końcu świata i nigdy się nie spotkamy!? A co jeśli jest taki ktoś, ale teraz to nie nasz czas, bo on urodził się dopiero kilka miesięcy wcześniej, a ja tymczasem mam już 25 lat i czas ucieka mi przez palce!? Co wtedy…? Nie zastanawiałaś się nigdy nad tym, prawda? Oj, wiem, że trochę przesadzam… Ale tęsknie za tym czymś, czymś ulotnym, nieuchwytnym… Za tym uczuciem, które rozchodzi się po całym twoim ciele na widok tej konkretnej pary oczu. Wiesz, najlepiej żeby to były te konkretne zielone. Wiesz, te jedyne, które miały dla mnie znaczenie… Pamiętasz, prawda? Śnił mi się dziś, ale to takie nieważne… To było tak dawno temu, że już nawet nie pamiętam, jak wyglądał, tylko te zielone… Ach, nie o tym miałam mówić!
Tęsknie za tą nadzieją, która jest obecna w każdym słowie i geście przy tej drugiej osobie. Nadziei, że się uda, musi się udać, że będzie dobrze, że on poprowadzi mnie, a ja jego, że przecież musi być dobrze, skoro jesteśmy razem.
Wiesz… bo mi brakuje tej cholernej miłości, której mówią, że nie ma. Ale przecież to niemożliwe, prawda? Musi gdzieś być! Musi… Prawda…?

4847 wyświetleń
120 tekstów
43 obserwujących
  • Sheldonia

    1 March 2012, 17:52

    Kurczę, dziękuję. Jest mi bardzo miło, że czytasz i wracasz i w ogóle:)

  • Sheldonia

    11 February 2012, 20:29

    Jak na razie nie mam weny, wszystko co w sobie tłumiłam wrzuciłam w ten tekst. Chyba mam za nudne życie:) Oczywiście, coś tam piszę, ale zawsze brakuje mi albo początku, albo końca...
    Możesz też pogrzebać w moich starych tekstach, jest ich sporo, może znajdziesz coś interesującego:)

  • Sheldonia

    11 February 2012, 20:16

    Cieszę się, ze przeczytałaś:)
    Co do tych romantyków... Możliwe, że się znudzą, ale to tak jak wszystko w życiu. Nawet szczęście może się znudzić. Miałam kiedyś takiego romantyka, ale zanim mi się zdążył znudzić, jemu znudziło się bycie romantycznym:P

  • Sheldonia

    6 February 2012, 17:15

    Swoją drogą, Dominiko, czy to nie dziwne, że tylu ludzi mówi otwarcie o samotności, że po prostu czują się samotni, a to niczego nie zmienia? Rozumiesz... że rozmawiają ze sobą dwie osoby i każda mówi, że czuje się samotna i tyle, zamiast się spotkać, pogadać? Połączyć ze sobą dwie samotności... Zrobiłam tak i poczułam się dużo lepiej;)

  • Pinky

    5 February 2012, 20:29

    Niestety, droga Lauro, samotność jest, przynajmniej według mnie, czymś zupełnie naturalnym w tych czasach.
    Choć ja też mam nadzieję, że ona w końcu zniknie, bo jest jednym z najpaskudniejszych uczuć jakie istnieją.

    Mogłabym czekać całe życie, byleby w końcu przyszło i mnie grzmotnęło z całą siłą. Bo wtedy, cokolwiek by się nie stało, nie żałowałabym, że nie zwracałam uwagi na namiastki tego uczucia.
    Więc dobrze by było, gdyby naprawdę nas znalazło :-)

  • Sheldonia

    4 February 2012, 21:36

    I właśnie to jest smutne, że myślisz, że Ciebie już nie spotka. Ja tam wierzę, że każdy ma na taką miłość szansę, tylko czasami to uczucie zbyt długo nas szuka. W końcu jednak znajdzie... ;)

    Dziękuję, Tobie życzę tego samego. Swoją drogą, elektrycy to zaradni faceci, więc czemu nie:)

  • Sheldonia

    4 February 2012, 16:01

    Doroto, zasmuciły mnie Twoje słowa. Bo widzisz, ja się naczytałam tych wszystkich książek o pięknej miłości i na taką teraz czekam, nie doceniając tego co mam. Może jest tak, ze szczęście wygląda niepozornie, dlatego nie potrafimy go dostrzec na co dzień. Może powinniśmy otworzyć oczy:)

    Cieszy mnie, że czytasz;) Pozdrawiam.

  • Sheldonia

    4 February 2012, 15:11

    Dziękuję, Dominiko;) Bardzo mnie cieszy fakt, że każdy znajduje jakiś kawałek siebie w moich tekstach. O to mi zawsze chodziło. Z drugiej strony w tym jest sporo o samotności, a wolałabym by było jej w nas jak najmniej.

    Och, tak, na takie uczucie zwalające z nóg czeka się czasami całe życie. A czasami nigdy nie przychodzi... Ale miejmy nadzieję, że nas to uczucie znajdzie;) Pozdrawiam.

  • Pinky

    4 February 2012, 14:23

    Uchwyciłaś chyba każdą myśl, jaka przewinęła mi się kiedykolwiek przez głowę, i ubrałaś ją w słowa.
    Aż nie wiem co mogłabym napisać, prócz standardowego, często pewnie przez Ciebie słyszanego, "Niesamowite opowiadanie". Ale naprawdę jest świetne.

    Miło by było gdyby uczucie uderzało w nas jak piorun... ;-)

  • Sheldonia

    4 February 2012, 08:46

    Oj, Miko, dziękuję;) Twój komentarz zawsze poprawia mi humor. Cieszę się, że ktoś docenił ten tekst, bo jednak sporo znaczy dla mnie, w końcu to takie moje przemyślenia;)