Menu
Gildia Pióra na Patronite

Ariel

WilceeQ`

WilceeQ`

- Biegaj... Biegaj Maleńka!
- Taaaato! Ale mi się już nie chce... - jęknęła cicho, gdy po raz dziesiąty mijała go przebierając drobnymi nóżkami po żwirowej nawierzchni, mając wrażenie, że wydeptała już co najmniej metrowy dołek.
- Ależ Kochanie, kto jak nie Ty będzie kiedyś wspaniałym sportowcem?! Kto jak nie Ty wygra dla tatusia olimpiadę? No kto? - dźwięczny śmiech rodzica, pochodzący wprost z serca i ten wzrok... Pełen wiary i nadziei w jedynaczkę spowodował, że nie odezwała się już ani słowem, kreśląc raz po raz kolejne tysiąc metrów. Odkąd pamiętała, żyła dla niego, biegała dla niego i wytrzymywała tysiące kontuzji, zakwasów i naciągnięć jakie się z tym sportem wiązały. Nie mogła powiedzieć, że nie lubi biec przed siebie, byle gdzie - ze świadomością, że tysiące istnień są w tyle. Była mała, ale piekielnie zwinna co było jednym z największych atutów o jakie mogła prosić. Kiedyś martwiła się, że ma za krótkie nóżki, ale przeszło jej to wraz ze zdobyciem kolejnego złota na przełajach.
Liczyła starannie oddechy - trzy szybkie, dwa wypuścić, by powietrze jeszcze zostało w płucach i nabrać kolejne, minimum dwa. Nie stracić rytmu, nie wybić się z systematycznych uderzeń stup o glebę niczym pałeczek o bęben.
Tup, tup, tup...
Marzenie małych stóp.
Roześmiała się w duchu i przewróciła oczami odpędzając głupie myśli. Koncentracja i pewność, dążenie do zwycięstwa i ta niechęć powrotu do pustych ścian połyskujących podrabianym złotem medali, pucharów i kolorowych szarf. Po co miała chcieć wracać? Do kogo? Nawet kot, który kiedyś się przypałętał już dawno odszedł znajdując sobie nowego opiekuna, takiego który będzie miał czas na zabawę i pieszczoty. Została sama... Choć nie była pewna czy kiedykolwiek mogła powiedzieć, że miała kogoś...
- Skarbie skup się! Wybijasz się z rytmu!
Prócz niego... Ledwie na chwilę jej oczy zaszły łzami a usta ścisnęły się w wąską kreseczkę.
- Dobrze tatusiu! - odkrzyknęła, pozbierawszy się w sobie w przeciągu chwili. Musiała żyć, walczyć i wygrywać właśnie dla niego! Musiała spłacić ten okropny dług. Bowiem gdyby... gdyby się nie urodziła, przecież jej mama żyłaby nadal!
Podczas porodu, wychodząc z brzuszka mamusi zepsułam jej macicę, podobno pękła i wraz ze mną podłoga stała się rubinowa... Mamcia nie przeżyła, ja nie poznałam jej nigdy a tatuś... Tatuś musiał dzień w dzień walczyć z samym sobą, musiał opiekować się tym demonem jaki zjadł jego jedyną miłość, musiał przełknąć ból, strach i... pokochać mnie. Kiedyś powiedział, że nie umiałby inaczej - przecież jestem Jej częścią... Dlatego też muszę dać z siebie wszystko i zawsze, ale to zawsze zadowalać tatka. Muszę jakkolwiek spłacić swój dług i wynagrodzić mu stratę... Choć czym jestem ja w porównaniu do Niej? Małą dziewczyną z włosami jak kundelek, nieokreślonymi oczkami i skłonnością do szybkiego tycia. Dlatego muszę ćwiczyć! Przywieść tatusiowi medal i może... może wtedy będę mogła pierwszy raz w życiu poczuć się wola... Może wtedy pozwoli mi spróbować czekoladowych lodów, biegać na place zabaw, bawić się bańkami mydlanymi i... odnaleźć kogoś, kto zechce ze mną rozmawiać jak z przyjaciółką - a nie jak z rywalką. Byłoby wspaniale... móc bezkarnie wdrapywać się na drzewa i bawić na drabinkach, jeździć prawdziwym rowerem, dostać psa i wychodzić z nim na spacery. Było by tak wspaniale!
- Brawo! Wiedziałem, że możesz szybciej biegać! - wykrzykną nagle i aż podskoczył z zachwytu. Najwidoczniej dałam się ponieść marzeniom i biegłam ku nim szybciej, chcąc pochwycić i otulić je ramionami. Marzenia... ciekawe czy inni mają podobne? Ciekawe jacy są ci inni? Czy kiedyś mnie polubią? Czy mają takie same problemy jak ja? Inni... Ludzie... są strasznie interesującymi osobnikami, które niejednokrotnie patrzą na mnie zza krat stadionu i czasem się śmieją, czasem podziwiają, czasem zwyczajnie rzucają okiem, albo przechodzą obok nie zauważywszy mnie. Jednak ja zawsze na nich spoglądam. Pani z jamnikiem, i futrem z norek jest strasznie odważna, ciągle zagląda i pogwizduje widząc jak biegam. Trwa to tylko chwilę, bo zawsze przychodzi do niej taki gruby pan w smokingu, bierze ją pod ramię i idą dalej, znikając za żywopłotem. Jest też mała dziewczynka, która sterczy tu godzinami, rozszerzając swoje błękitne oczka i przebierając nóżkami w miejscu, jakby chciała mnie dogonić. Jest też dziewczyna w moim wieku, zawsze zerka, ale nigdy nic nie mówi. Chodzi na czarno... aż strach pomyśleć jak musi być jej gorąco. Zawsze ma duże słuchawki i taką niesamowitą głębie w spojrzeniu... No... jest jeszcze chłopiec. Śliczny, z dłuższymi włosami. On najbardziej mnie ciekawi... może dlatego, że nigdy nie zwraca na mnie uwagi, a ja obserwuję każdego. Nie wiem jak można przejść obok kogoś obojętnie. Osobiście najchętniej witałabym się z każdym, by choć poznać barwę jego głosu. Bowiem na dziś dzień znam... może pięć. Tatusia... Pani i Pana sędziego, choć czasem ciężko ich odróżnić, Ali - która zawsze na mnie syczy i każe połamać nogi no i kota. Przynajmniej z tyloma osobami miałam jakiś kontakt. To i tak dużo! Przecież mam 15 lat. Wychodzi więc, że piątki mnie lubią. Nawet Pani, która przychodzi do mnie do domu i opowiada mi o świecie stawia mi te śmieszne krzesełka...
- Jeszcze jedno!
Słyszę jakby szept, bo jestem z drugiej strony stadionu. Ruszam głową, bo nie dam rady już odkrzyknąć. Mimo wszystko się męczę. Zawsze przy ostatnich metrach ciężko złapać mi oddech - mam wówczas ochotę upaść na piach i odlecieć, jak przed paru laty. Wtedy po raz pierwszy widziałam łzy tatusia... Płakał gdy stal nad moim łóżkiem w szpitalu, pewnie to nic groźnego. Zresztą sama nie wiem, mówili coś o jakimś wybrakowaniu białych robaczków w moim organizmie... Zresztą kogo to obchodzi, następnego dnia czułam się przecież jak nowo narodzona a tatuś już nie wyglądał na zmartwionego. O niczym tez mi nie powiedział, a przecież nie mamy przed sobą tajemnic. Tak więc dziś mam tylko śmieszne diety i często jeżdżę do szpitala na jakieś tam badania... Wiem, że muszę być silna! Więc po to odwiedzam doktorka.
Kończę kółko i wpadam w ramiona taty. Tak bardzo uwielbiam kiedy mnie przytula. Uśmiecham się promiennie łapiąc oddech i zamykam oczy wiedząc, że jestem bezpieczna... Przez ten jeden moment jest mi dobrze, ale potem wracam do pustych ścian i ludzi na figurkach - ciekawe, że wszyscy z nich się śmieją a ja mam ochotę skryć twarz w podusi i płakać. Płakać za moją wolnością jaką mi odebrano, za stratą mamusi... Płakać z bezsilności, bo przecież jestem potworem...
Swoją drogą nazywam się Ariel - czyli "gniew boży"; anioł z głową lwa, czasem dobry a czasem upadły (w każdym razie należał do chóru cnót); w "Testamencie Salomona" zwierzchnik demonów. Jest władcą wiatru.
Podoba mi się moje imię, dzięki niemu wiem, że niezależnie od tego co się stanie, będę mogła latać...

7876 wyświetleń
84 teksty
52 obserwujących
  • WilceeQ`

    25 July 2013, 11:02

    Albercie i Kociaku - Postrzeganie 15 latek przez ich nałogi nam nie pomoże, poza tym w tych czasach mało jest dzieci wychowywanych w podobny sposób. Ponadto rozwój warunkuje przebywanie dziecka z innymi dziećmi a tutaj, bohaterka ma ograniczony, wręcz zerowy kontakt z kimkolwiek, dlatego też pozwoliłam sobie na takie "wykreowanie" 15- latki ;)

    Petro PS: Nie mylisz się, już gdzieś to czytałeś ;)

    Wszystkim dziękuję za zajrzenie do mnie i komentarze, ciesze się, że was zaciekawiło ;)

  • Albert Jarus

    17 July 2013, 22:12

    Dokładnie to samo poczułem co Petro... jak na 15 to... no właśnie ;) szczególnie, że dziś był temat mojej sąsiadki -15tki, która jara szlugi i upija się... pomijam resztę, więc te niewinne słowa na początku mi nie pasowały, potem wczułem się i zaczęło mieć to sens.
    Jak dla mnie wielkie brawa, czytało się super, a jeśli ktoś biega czuje to jeszcze wyraźniej
    I zakończenie... ach czemu mam taką słaboś...
    Perfekcyjnie Wilczku... perfekcyjnie. :)

  • PetroBlues

    11 July 2013, 16:35

    Hmm, mam jedną uwagę. Bohaterka ma 15lat, ale sposób jej myślenia pasuje bardziej do 10latki. No i masz jedną literówkę "może wtedy będę mogła pierwszy raz w życiu poczuć się wolNa"

    Co do samego tekstu, bardzo ciekawie, dobrze mi się czytało, miejscami nawet można było znaleźć miejsce na zatrzymanie się i przemyślenie. Potrafisz zadziałać na wyobraźnię czytelnika.

    Czekam na kolejne, z resztą wiesz:)

    Pozdrawiam:*

    PS: "Tup tup tup , marzenie małych stóp..." - Gdzieś już to czytałem, przysiągłbym...;p

  • 21 June 2013, 16:15

    Świetny tekst. Ciekawie opisane myśli dziewczynki.
    Przykuło moją uwagę i szczerze nie żałuję, że przeczytałam te opowiadanie.
    Pozdrawiam.