- Ale pięknie wygląda – pomyślałem widząc Kasię stojącą pod bramą – normalnie jak gołębie w locie. Jej czarne, proste włosy kończyły się idealnie na ramionach. Ubrana była w czarny płaszcz, który długością przegrywał tylko kilkoma milimetrami z jej spódniczką; również czarną. Czarne miała też leginsy i pod kolor dobrane, oczywiście czarne kozaczki z brązowym futerkiem, sięgające prawie po kolona. Stała trochę niezgrabnie ale przecież nie ma ideałów. Widząc mnie rzekła: - Hej. - Witaj – odpowiedziałem – cudnie wyglądasz. - Dziękuję. Zauważyłem, że się peszy, więc wręczyłem czerwoną różyczkę, zastanawiając się, czy nie skłamać, że to z mojej działki ale zaczął prószyć śnieg, więc darowałem sobie to kłamstewko. Gdy wziąłem ją pod rękę, poczułem nieziemską woń jej perfum. Oczarowany wyglądem i odurzony zapachem, miałem mały problem z otwarciem drzwi samochodu. Pewnie to przez mróz ale jednak krępująca sytuacja. Przez całą drogę gadaliśmy. Miałem wrażenie, że znamy się od dziecka albo i jeszcze dłużej. Normalnie była jak najlepszy kolega, jak kumpel spod celi, czy też jak koniokrad, z którym można konie kraść. W sumie to była lepsza od nich, bo miała cycki a koledzy nie. W końcu podjechaliśmy pod kino. Po zaparkowaniu, szybko wyskoczyłem z samochodu i otwarłem drzwi. Na szczęście tym razem bez problemu. Z racji tego, że jest to stare kino a z sufitu sypie się tynk, bez najmniejszych oporów weszliśmy do środka. Przy kasie też nikogo nie było, więc szybciutko kupiłem bilety i udaliśmy się do sali z wielkim ekranem na którym leciały już reklamy. A my nadal wciąż gadaliśmy. Normalnie z każdą minutą czułem jak strzałka Amora wbija się coraz głębiej w mój tyłek. No i nadszedł czas filmu. Główny bohater dowiedział się, że ma trudną misję do wykonania ale z racji kryzysu, dostanie tylko rower, napędzany siłą własnych nóg. Tak wyposażony ruszył do Wietnamu. - Ale nudy – powiedziała Kasia. - Może zaraz się rozkręci. - Wątpię – i ukłuła mnie w brzuch. Niestety ale mam gilgotki, więc zacząłem piszczeć jak panienka: - Aaaa ! Przestań. Moje piski jakby ją zachęciły, bo teraz już dwoma rękami atakowała mój biedny brzuszek. - Jak nie przestaniesz, to ci oddam – zagroziłem. Zastygła w bez ruchu i rzekła: - No dawaj, jak takiś mądry. Delikatnie, więc położyłem dłoń na jej brzuchu. Nie drgnęła. Widząc jej uśmiech na twarzy, zacisnąłem rękę a drugą wbiłem pod żebra. Teraz to ona piszczała i wrzeszczała. Na szczęście nikogo nie było na sali, więc kontynuowaliśmy tę walkę. W końcu nasze spojrzenia się zderzyły i coś zaiskrzyło w powietrzu. - Atakuj pierwszą bazę –podpowiedziało Serce. - Ale zrób to delikatnie – dopowiedział Mózg. Tak też uczyniłem. Powoli zbliżyłem się do twarzy Kasi i najdelikatniej jak tylko mogłem, musnąłem jej usta. - A teraz z języczkiem – zawołało Serce. - Jeszcze za wcześnie – zasugerował Mózg. I znów posłuchałem się Mózgu. Delikatnie ustami złapałem jej górną wargę i przygryzłem. W odpowiedzi, ona zrobiła to samo z moją dolną wargą. - Atakuj językiem ! – znów wołało Serce. Po chwili namysłu, wsunąłem język. Szybko go wyłapała i teraz we dwoje obracaliśmy językami. - Super – ucieszyło się Serce – a teraz druga baza. - Pamiętaj o delikatności – wtrącił się Mózg. Z lekką nutką niepewności, wyruszyłem dłonią w podróż po Kasi ciele. Zacząłem od brzuszka. Powoli, zygzakowato jak wąż pełzłem coraz wyżej aż dotarłem na wzniesienie. Zamruczała. Zachęcony tym, najechałem całą dłonią i złapałem ją jak mokrą gąbkę, którą trzeba wycisnąć z wody. W ten sposób chyba uruchomiłem jakąś dźwignię, bo poczułem jak jej język zaczyna przyśpieszać. Zaczęła też coraz ciężej oddychać, więc uwolniłem jej usta i przyssałem się do szyi. W tym momencie zrobiła coś czego się nie spodziewałem – wplotła swe palce w moje włosy – aaaa ! Tyle się starałem, żeby równiutko układały się na bok a ona je rozczochrała, eh. No cóż, taka jest cena za cycki. Gdy już skończyła tarmosić me włosy a ja wystarczająco oznakowałem jej szyję, powróciłem do ust. Na to zawołało Serce: - Teraz została ci do zdobycia ostatnia baza. W sumie Serce miało rację, więc powolutku wycofałem się i ruszyłem ku dołowi. Z rozpędu przeoczyłem spódniczkę i zatrzymałem się na kolanie. I znów pod górkę. Gdy już wyczułem materiał, delikatnie palcem podniosłem skrawek spódnicy i wjechałem całą dłonią. W tym momencie rozchyliła lekko nogi. - Masz zielone światło ! – wrzeszczało Serce – do ataku ! Cóż mogłem począć; ruszyłem. Czym byłem dalej, tym było cieplej aż najechałem na jakieś zgrubienie. - Czyżby macica jej wypadła ? – pomyślałem – a może ma tak wielką łechtaczkę ? O rany, to się poruszyło ! To z pewnością Obcy ! Aaaaa ! Już chciałem uciec ale złapała mnie za rękę. - Muszę ci coś wyznać – przemówiła. - Tak ? - Gdy się dwadzieścia lat temu urodziłam... (w tym momencie cały Wszechświat wstrzymał oddech) ...byłam chłopcem.
Przemku, Nie ma czego zazdrościć- 5:45 to 15 minut przed wyjściem do pracy- stojąc już w butach i ze skrobaczką do szyb w rękach jeszcze sprawdzam co na cytatach słychać- jak trafię na taki smaczek jak Twoje opowiadanie to muuuszę przeczytać- to taki napęd na najbliższe 11 godz. pracy:)
bezpieczeństwo najważniejsze ; ) aha, nie sprawdzaj Kena, bo już kiedyś sprawdziłem - ma to samo co Barbi ; D
Kaludio, dziecko drogie, nikt do czytania Cie nie zmuszał ; ) ale jeżeli Cie zgorszyłem tudzież/i zawstydziłem, przepraszam - to było (przed)ostatni raz ; ]
Hehe to żeby było bezpieczniej to będę łapać tylko tych, których już trochę znam,a co do których mam pewne wątpliwości, jeżeli chodzi o ich wyposażenie;D