Menu
Gildia Pióra na Patronite

Czas- Czarownic -Narodziny (6)

bellabelcia

bellabelcia

-Ałć- pisnęłam patrząc na swój palec

-Co jest?- zapytał siedzący obok mnie Jayson.

-Przecięłam się –odpowiedziałam pokazując mu mój palec

Siedzieliśmy przy regale z księgami, w pokoju do którego mnie zaprowadził.

-Ale książka się nada –powiedziałam z wymuszonym uśmiechem.

-Nie udawaj że jesteś szczęśliwa. Widzę że cię boli, wiesz jak głęboko się przecięłaś.

- No może troszkę boli.

Wziął moją rękę i powoli przesuwał w stronę swojej twarzy. Odwróciłam wzrok, jednak mu się nie sprzeciwiałam. Przyłożył mój palec do swoich ust i pocałował. Potem zaczął przesuwać usta aż do mojego ramienia. Spojrzałam na niego, a za chwile jego usta odnalazły moje i zaczęliśmy się całować. Całowałam się z chłopakiem którego ledwie znałam. A jednak. Czułam się jakbym znała go od urodzenia. Mój pierwszy pocałunek, taki cudowny, w tak cudownym miejscu. Na moment zapomniałam jak się nazywam i gdzie jestem. Świat zawirował. W końcu się od siebie oderwaliśmy. Nie wiem ile to trwało, zdawało mi się że zaledwie sekundę, chciałam więcej.

Odwróciłam głowę i wstałam

-Coś się stało? –zapytał się- Wiem. Nie powinienem. Przepraszam.

-Nie musisz mnie przepraszać, mi się podobało

-To o co chodzi?

-Muszę wyjść do łazienki i przemyć palec –powiedziałam

-No tak.

Jayson podszedł do ściany postukał w nią i wypowiedział niezrozumiałe dla mnie słowa. Pojawił się taki sam otwór w ścianie jak wcześniej.

-Mamy już wszystkie materiały, no to możemy iść –powiedział Jayson uśmiechając się do mnie

-No dobra

Podeszłam do regału i podniosłam z ziemi moją torbę. Była strasznie ciężka. Chłopak podszedł do mnie i wziął ją ode mnie. Przepuścił mnie przodem. Kiedy wyszliśmy spojrzałam przez ramię, jednak tak jak wcześniej stała tu ściana. Ruszyłam przodem. Wyszliśmy na górę. Spojrzałam na zegar, wiszący na ścianie w korytarzu. Była szesnasta dwadzieścia.

-Poczekaj na mnie za chwilę wrócę- powiedziałam- a i jeszcze jedno daj mi moją torbę

-Jest ciężka.

-No i?

-Wyjmij z niej to co potrzebujesz i mi ją daj- powiedział Jayson

-Ok.

Położył torbę na ławce, która stała w korytarzu i zrobił krok do tyłu. Wyjęłam z torebki niewielką czarną kosmetyczkę w różowe kropki. Uśmiechnęłam się do chłopaka i poszłam do łazienki. Stanęłam przy umywalce i odkręciłam zimną wodę. Wsadziłam pod nią rękę. Poczułam ulgę, dopiero teraz uświadomiła sobie że rana mnie piekła. Osuszyłam ranę, wyjęłam z kosmetyczki plaster i nakleiłam go w miejscu przecięcia. Poprawiłam szybko włosy i szybko wyszłam z łazienki.

-Jestem –powiedziałam do Jaysona

-No widzę, chodźmy

-A jak dojdziemy do mnie do domu to ponad półtora kilometra

-Spokojnie, siostra podstawiła mi samochód pod szkołę, na zakupy miała jechać z koleżanką a wcześniej chciała coś jeszcze załatwić i pożyczyła moje auto.

-Aha –powiedziałam

-Idziemy, nie ma czasu do stracenia

Wyszliśmy ze szkoły, na parkingu dostrzegłam czarne porsche. Jayson chwycił mnie za rękę i prowadził w jego stronę. Otworzył drzwi od strony pasażera i gestem zachęcił mnie abym wsiadła. Sam zasiadł za kierownicą, a torbę i swój plecak przerzucił na tylnie siedzenia. Ruszyliśmy. Przez całą drogę się do siebie nie odzywaliśmy. Rozmyślałam o naszym pocałunku. Był taki cudowny i to w tak cudownym miejscu. Wiedziałam że zapamiętam go do końca życia. Mój pierwszy pocałunek.

-Jesteśmy- wyrwał mnie z zamyślenia Jayson.

-Z kat znałeś mój adres?

-Sekretariat i trochę sprytu –odpowiedział uśmiechając się łobuzersko

-Jesteś nieobliczalny

-No wiem- posłał i kolejny ze swoich uśmiechów

-Chodźmy- powiedziałam

Weszliśmy do domu. Mamy, taty i brata jeszcze nie było. Za to w kuchni siedziała ciotka.

-Jestem, i idę na górę –poinformowałam ją

-Dzień dobry- przywitał się grzecznie Jay

-Dzień dobry –odpowiedziała ciotka

Poszliśmy na górę, otworzyłam drzwi do mojego pokoju i zaprosiłam go pierwszego.

-Wow, jaki porządek –mruknął Jayson

-Nie przypominam sobie żebym ścieliła łóżko, ale mniejsza o to.

-Kim była ta kobieta na dole? –zainteresował się Jayson

-To Mary moja ciotka, nie wyobrażasz sobie jaka potrafi być wkurzająca.

-Na pewno nie jest tak źle –pocieszył mnie Jayson –a teraz może byśmy zaczęli świetną zabawę i poprzeglądali legendy, książki i plany szkoły.

-Ok. Ciekawe co tam znajdziemy, pewnie bajki dla dzieci –powiedziałam, na twarzy Jaysona pojawił się uśmiech.

Zaczęliśmy wyciągać książki i pergaminy, które znaleźliśmy. Rozkładaliśmy wszystko na podłodze ponieważ na biurku by się nie zmieściło.

-No chyba wszystko –powiedziałam z uśmiechem, chłopak pokiwał głową

-Jay?- zapytałam się

-Tak?

-Czemu się przeprowadziliście do Londynu?- zapytałam się, a po chwili dodałam –jeśli nie chcesz nie musisz odpowiadać

-Odpowiem. No bo widzisz. Mój tata postanowił założyć firmę. Moja mama swoją już ma, jednak ma ona wiele placówek i jako prezes może być tu w Londynie. Tata wymyślił sobie że założenie firmy tutaj będzie najlepszym rozwiązaniem, mama się z nim zgodziła. Kiedy szesnaście lat temu się stąd wyprowadzali, zostawili tutaj swoje rodziny. Odwiedzaliśmy je czasami, jednak dwa razy na rok to mało. A teraz… w lipcu brat taty zachorował. Tata miał wybór, mógł zostać we Francji, jednak przyjechał aby być z nim- opowiedział mi Jayson. Siedzieliśmy pochyleni nad książkami, Jay zaznaczał coś na planach szkoły

-A ty mieszkasz tu od urodzenia?- zapytał się

-No tak, tata nie chciał opuszczać tego miejsca- kraju.

-Nie dziwię się. Macie tutaj wszystko, willę, a twoi rodzice firmę

-Dla mnie to nie jest wszystko –odpowiedziałam z wymuszonym uśmiechem. Jednak sądząc po minie Jaysona musiał mi z tego uśmiechu wyjść grymas

-Jak to nie wszystko, pewnie chciałabyś więcej

-Nie, nie chcę więcej, nie interesuje mnie forsa –pożaliłam się

-To co?

-Moi rodzice nie mają dla nas za dużo czasu, może Dickowi już na tym nie zależy, jednak mi tak. Dzień w dzień wracają do domu późno wieczór, wtedy kiedy mam iść już spać.-uśmiechnęłam się- ale mniejsza o to wracajmy do „pracy”.

-Ok.

Wzięłam do ręki jeden z pergaminów i rozwinęłam go. Przeczytałam szybko jego treść.

-Słuchaj tego –powiedziałam – Na przełomie siedemnastego i osiemnastego wieku wybudowano szkołę budynek, który miał służyć jako szkoła. Jej założyciele Stephanie, John oraz Peter użyli magii aby budynek przetrwał przez wiele stuleci. W szkole stworzyli wiele portali, przenoszący do innych wymiarów, jednak kiedy Peter postanowił odejść od swoich przyjaciół, dla ich własnego bezpieczeństwa, stworzył jeszcze jeden portal. Portal ten podobno przenosi do krainy wieczności, gdzie trójka przyjaciół połączyła się na nowo, aby chronić świat przed demonami i innymi niebezpiecznymi stworzeniami. Portal jest ukryty, ten kto go znajdzie, będzie miał możliwość przeniesienia się do krainy wieczności. Uwaga: portal ukazuje się tylko najsilniejszym i tylko wtedy kiedy światu zagrażają niebezpieczne istoty.

-No to znaleźliśmy legendę- uśmiechnął się łobuzersko Jayson

-Chyba bajkę, bo legenda to trochę prawdy, trochę fikcji –odpowiedziałam zamyślona

- A może to jest prawda? –uśmiechnął się, a ja spiorunowałam go wzrokiem –no co? –zerknęłam na niego jeszcze raz – Ok. już nic nie mówię.

Wróciliśmy do przeglądania map i legend – a raczej bajek. Nie odzywaliśmy się do siebie przez dłuższy czas, raz zamieniliśmy kilka zdań. W pokoju było słychać tylko dźwięk wydawany przez przewracane kartki. W pewnym momencie podniosłam głowę aby spojrzeć na zegar, jednak nie ujrzałam zegara tylko twarz Jaysona. Przybliżał się do mnie. Wiedziałam co chce zrobić, ja też tego chciałam. Chciałam pocałować go jeszcze raz. Nasze usta dzieliło od siebie zaledwie kilka centymetrów. Jego zapach był tak piękny. W końcu się pocałowaliśmy. Na kilka sekund zapomniałam jak się oddycha. Oderwaliśmy się od siebie, a ja zawstydzona spuściłam wzrok.

-Ej, cos się stało? –zapytał się Jayson

-Nie, nic wszystko ok. –spojrzałam mu prosto w oczy

-Już osiemnasta, już pójdę –powiedział Jayson

-Zostań, chyba że nie możesz?

-Nie mogę przykro mi.

-Ale jutro się znowu spotkamy, tak? –zapytałam się z nadzieją

-Może.

Wstaliśmy oboje z podłogi, i zeszliśmy na dół. Ciotki już nie było ale jej miejsce zastąpił Dick. Podeszliśmy do drzwi frontowych. Jayson objął mnie w tali i przyciągnął do siebie. Jego usta dotknęły mojego czoła. Po kilku sekundach mnie puścił, pożegnał się i wyszedł. Zamknęłam drzwi na klucz i z uśmiechem na twarzy pobiegłam do swojego pokoju.

975 wyświetleń
12 tekstów
0 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!