Zwyczajność
Gasnącemu życiu nie trzeba fajerwerków rozpaczy
ani jałmużny litości, która nic nie znaczy
wyrazy współczucia dla siebie zostawcie
i tłumaczy wieczności, co prędzej odprawcie.
Łzy wasze trupio zimne - ciepła tu potrzeba
nie gaście kirem żalu słonecznego nieba
nie budźcie ciszy umierania szpitalnym hałasem
własne łóżko do spania najlepszym wywczasem.
Stygnące życie ciepła dłoń rozgrzeje
i mucha na ścianie, co z pająka się śmieje
drzemiący kocur na okna parapecie
zbłąkana pszczoła wśród kwiatów w bukiecie
spóźniający się zegar pięć minut na dobę
i firanka przed szybą w niemodną ozdobę.
Gasnącemu życiu fajerwerku uśmiechu potrzeba
nie kawioru wieczności, lecz pajdy doczesności chleba:
nieważnych problemów, spóźnionej czułości
bezmyślnych zadumań,wspomnień o miłości
odrobinę ironii z szarej codzienności
trosk niedokończonych, słowem: zwyczajności.