Yestem owszem jeśli są prawdziwe powody do radości to ona ma tę moc, smutek zaleczy na ten czas...warto spotykać się z tymi, którzy potrafią rozweselać tak często jak to możliwe, ale dobry obserwator i tak wypatrzy, a niekiedy wesprze. Rozumiem, nie ucieknie się przed cierpieniem. ''W życiu piękne są tylko chwile'' i to te dobre chwile wspominając dają ukojenie...
Nie łatwe, ale jeśli my ludzie umiemy w dzień tuszować smutki nie rozpaczając nad nimi, a do tego uśmiech nam towarzyszy, to i na nocne musimy znaleźć lekarstwo.
Natychmiast kiedy pojawia się zły omen z przeszłości, czy teraźniejszości zastępujmy przypominając sobie anielskie przeżycia /zwłaszcza nocą/...
Ten kto jest smutny zazwyczaj zna szczęścia smak, doświadczył, stąd też umie uśmiechać się...''samoleczenie'' więc i nocą można. Wiem, wiem łatwo powiedzieć, ale zmiana myślenia też działa jak ''samoleczenie''...
Cris, tak, ale można od smutku uciekać w radość bez udawania, bez maski, bez fałszu... to taka reakcja organizmu, samoleczenie. Ta radość jest autentyczna, szczera, pozwala zapomnieć o smutkach... na chwilę. Ludzie żyją w strasznych warunkach, cierpią, chorują, przeżywają tragedie, umierają i we wszystkim potrafią odnaleźć uśmiech, dla siebie i innych. Tak się pomądrzyłem z uśmiechem. :))