Zawsze można było go spotkać nad brzegiem morza…Przechadzał się zbierając wyrzucone przez fale butelki… Wszyscy mieli go za dziwaka, niektórzy nawet próbowali mu dać jakiś datek…nigdy nie przyjął pomocy…uśmiechał się tylko,…bo to on pragnął pomagać… Nikt jednak nie potrzebował pomocy starca…szukał, więc listu w butelce, ostatniej nadziei, na to, że komuś może się jeszcze przydać...
a to jest szara rzeczywistość...bo tak jest teraz, że staruszkowie nie chcą być utrapieniem dla swoich rodzin i chcą coś robić jeśli są w pełni sił a i tak albo przypina im się łatkę " niepotrzebny" albo po prostu wyrzuca do domu starców...