zawiła wielkość względności z wielkim hukiem spadają najmniejsi ci wielcy odchodzą na palcach bez fanfar i sztuczności ogni w zapomnieniu o wodzie i chłodzie i tylko wiatr czasu niechcący odkrywa bezcennie bezimienne kości dla jednej słonej kropli
Madź, smoki są takie nieopierzone... chowają zziębnięty quperek... by nie siać zgorszenia pośród wszego stworzenia. ;) Cieszę się, że mnie zaszczyciłaś swoim skrzydełkiem. :))
Onejka, tak, wszystko zależy od kąta patrzenia. Na dalekim wschodzie celowo krzywią oczy, by prosto widzieć... i tak im zostaje. ;) A moje się cieszą, że Cię widzą u mnie. :))
Prawdziwa wielkość nie stroi się w piórka, ale otula innych skrzydłami. (Smoki coś o tym wiedzą!) Niby jasne i oczywisty, a jednak uparcie staramy się uczyć tych najmniejszych, zamiast uczyć się od nich. Pozdrawiam i miłego dzionka!
Ela, ostatnio też. :) Bardzo miło Cię widzieć. :))
Mirek, dobrze Ci się skojarzyło, ale takich postaci jest wiele, a o większości z nich nawet nie wiemy, prawdziwie wielcy są skromni, a ich dzieła często podpisują inni, mali ludzie... Dziękuję za odwiedziny. Miłego popołudnia. :))