Ciekawa myśl, bo prowokuje do zadawania dalszych pytań. Bo czy przypadkiem "nie istnienie" w towarzystwie rzeczonego dramatu, jest lepszym wyjściem dla jednostki? Bo takiego zawodu, rozpaczy nawet niezwykle odporni na życiowe baty, by nie przetrzymali? I ciężkie chwile, można przejść jedynie w trybie awaryjnym.