Wiedział o niej wszystko... Śledził ją... Potrafił godzinami wpatrywać się na jej zdjęcia... Ciągle wypytywał o nią jej znajomych... Wydawało się że nie może bez niej żyć... Ale kiedy dała mu jasno do zrozumienia, że nie będzie za nim latać po prostu ją olał... I znalazł inną, która go ubóstwia i adoruje... Jakże płytki człowiek...
To co piszesz jest naprawdę smutne...I Ci współczuję, ale moja myśl ma troszkę inny charakter, bo to wszystko było za szybko i nie było jeszcze miłości, owszem byłam gotowa oddać mu serce, ale nie zdążyłam... I dobrze...I jedyne uczucie jaki się z tym wiąże to zażenowanie...i w pewnym sensie zdziwienie...
Jakiego bólu? Po swoim niezaspokojonym ego?? A kto mówi że ona by mu tego szczęścia nie dała... Chciał dać...Ale za dwoje nie zamierzała kochać...Chodziło po prostu o to że on czekał na wieczne poderwanie go przez nią...A ona już mimo swych zasad zrobiła pierwszy krok.. I nie mogła już znieść wiecznej obojętności na jej zalecanie się...A dobrze widziała że się mu podoba...Więc czemu on udawał że ona go nie obchodzi? I kiedy mu powiedziała że nie zamierza dalej robić z siebie idiotki i ciągle mu schlebiać nic nie dostając w zamian obraził się i zostawił ją... Wyjaśni ktoś takie zachowanie?