Adam, Tobie też dziękuję, choć przyznam, że nie przepadam jak ktoś tak mocno akcentuje prawdy absolutne, które rzekomo mają dotyczyć też mnie. Hmm... W moim przypadku cenię więzi też z zewnętrznymi źródłami miłości i wierzę w mury (ograniczenia), za którymi czasem się chowam w obawie na przykład przed odrzuceniem. Ufam też, że świadomość, nazwanie tych murów pomaga mi na co dzień z nimi żyć w zgodzie - znaleźć balans między otwartością umysłu, a ciepłem serca. Odwzajemniona miłość do samej siebie pomaga, ale mi nie wystarcza. Szanuję jednak odmienność odczuwania.
Nie ma potrzeby szukania miłości. Ona jest w nas. Rzekome mury , które nas od miłości dzielą.... Nie ma żadnych murów. Nic nie dzieli. To strach przed potęgą miłości. Lęk przed nieznanym. A wystarczy uśmiechnąć się do Miłości.