To ja mam inaczej. Gdy jest jak lubię, idę jak burza, łapię w lot, łatwiej pokonuję przeciwności, mniej martwię się tym, czym nie powinnam. Lepiej organizuję się w czasie, mam czas by latać. Dla mnie to pozytywność:).
:)
Dopiero trudności, teren nieznany, mroczny, stwarza, że zaczynamy się rozwijać sięgać po coś, co do tej pory było "nieciekawe".."straszne"..."odległe"...
To ja mam inaczej. Gdy jest jak lubię, idę jak burza, łapię w lot, łatwiej pokonuję przeciwności, mniej martwię się tym, czym nie powinnam. Lepiej organizuję się w czasie, mam czas by latać. Dla mnie to pozytywność:).
:)
Otóż to "gdy jest jak lubię", to Twoja strefa komfortu...ten szklany klosz, który rozświetla znaną Ci przestrzeń.
Dopiero trudności, teren nieznany, mroczny, stwarza, że zaczynamy się rozwijać sięgać po coś, co do tej pory było "nieciekawe".."straszne"..."odległe"...
I znowu... ja mam inaczej:).
Dobrze, że się różnimy, bo wtedy możemy sobie pomagać, wspierać znajdując siłę w różnych sytuacjach.
:)
np. pozwlając się owijać wygodnym światło-wodom,
spijającym z ust niewypowiedziane życzen-ja ;)
To jak szklany klosz, albo kwadratowy nawias... :-)
Tak Elu...ja często czuję, że oglądam świat przez jakieś okno...
Tak bywa...
W szkło otulona światło chłonę,
cieplo mi, jak to w szklanym kloszu,
tylko tak trudno złapać oddech
i wyprostować się nie sposób...