Menu
Gildia Pióra na Patronite

W ósmym roku naszej znajomości doszłam do wniosku, że jesteś moją prywatną morfiną. Że nie kręci mi się po Tobie w głowie, nie mam halucynacji i kontroluję swój umysł. Ale jestem wybitnie wówczas rozluźniona, wesoła i lekko podchodzę do wszystkich spraw. Mam dystans. Czuję się wtedy, jakbym była wszechmogąca, zdolna osiągnąć wszystko – nawet w końcu cię we mnie rozkochać. Problem w tym, że kiedy tej morfiny brakło, nie miałam już takiej wiary w siebie. I usychałam. Ty nadal niezmiennie wracałeś do mnie - ja się cieszyłam. Odchodziłeś - gorzko płakałam. W końcu dotarło do mnie, że to błędne koło, bez przyszłości. Że muszę przestać. Jednocześnie przeczyłam sama sobie, bo nie wiedziałam, jak wygląda życie bez narkotyku. Jak to jest? Jak można funkcjonować w tej szarej nudzie? Przecież to nie ma sensu. Ale czy moja nieodwzajemniona miłość miała sens? Czy moje życie musiało być wiecznie uzależnione od twoich decyzji? A każdy mój dzień bez ciebie przekreślony na wieczność? Przecież ludzie postrzegali mnie, jak wariatkę, która nie widzi świata poza ćpaniem. A jak tak bardzo starałam się, żebyś był tylko częścią, a nie całym moim światem.

3797 wyświetleń
46 tekstów
3 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!