lubię, gdy się śmiejesz bo wtedy płonę i rosną mi skrzydła lubię, gdy płaczesz bo wtedy jesteś moją łzą lubię z Tobą grzeszyć bo staję się niewolnikiem Twojej rozkoszy
lubię Cię kochać bo wtedy jestem sobą...
Dołączamy się do tego szaleństwa pióra :)) Aniu, z użyciem Twojego "lubię" mężuś belzebubek podyktował mi prezencik dla Ciebie :))
No i pięknie :) Taka świadomość rozpiętości eksploatuje serce do maksimum :) Żyjemy dla ukochanej osoby, ona żyje dla nas. Tworzymy siebie wzajemnie. I tak spełniamy się w życiu. Wzajemną miłością.
# Serce kocha, rozum dba # Bardzo ładnie ujęte Anno, i to jest chyba tym początkiem i końcem, może sensem albo miarą prawdziwej miłości, jeśli taka istnieje. Może poeci lepiej się na tym znają niż ludzie.
Do Zbyszka :) Moim zdaniem poeci nie muszą się znać, poeci idealizują miłość. Zwłaszcza tę spełnioną, wzajemną. Dla jednego odbiorcy jest to dobra strawa, dodaje wiary i odwagi do wzięcia odpowiedzialności, rozmarzy serce, uaktywni duszę, etc... dla drugiego, wręcz przeciwnie, wyciągnie lęk - nie podołam czemuś tak pięknemu i wzniosłemu.
Tak czy inaczej, prawdziwa miłość istnieje. Wierzmy w to i kochajmy, sercem, duszą i ciałem, aby się o tym przekonać :))